Toyota GR86 na polski rynek rozsprzedała się w 35 sekund. Pula wynosiła śmieszne 50 aut
W poniedziałkowe południe Toyota otworzyła listę zamówień na GR86. I zamknęła ją po 35 sekundach. Było więcej chętnych niż samochodów. I to na dwa lata!
Nawet u nas w redakcji nie wszyscy potrafią zrozumieć fenomen tego auta. Tylnonapędowe coupé z wolnossącym silnikiem, o nieprzesadnie imponujących osiągach – da się dziś kupić szybsze, wygodniejsze i bardziej praktyczne auta za podobne pieniądze, albo i taniej (patrz Hyundai i30N).
Za ten niewielki, ciasny (choć mi udało się upchnąć na kanapę GT 86 dwa foteliki) wóz z wolnossącym silnikiem typu bokser o pojemności, która skazuje go na podwyższoną akcyzę (2,4 l) trzeba zapłacić co najmniej 169 900 zł.
Żeby to zrozumieć, trzeba do GR86 wsiąść i zabrać je na krętą drogę
Tam jego pozorne wady stają się zaletami. Wolnossący silnik zapewnia liniowy przyrost mocy, niewielkie nadwozie niedużo waży, dzięki czemu 234 konie mechaniczne dostarczają mega frajdę, napęd na tylną oś zmusza kierowcę do większej koncentracji i pozwala na wykorzystanie zalet wiążących się z rozdzieleniem funkcji kierowania i napędzania na osobne osie. Dodaj do tego niziutką pozycję za kierownicą, nisko umieszczony środek ciężkości i idealny rozkład mas, a poczujesz, dlaczego ten wóz jest w dzisiejszych czasach tak wyjątkowy. Powiedziałbym nawet, że w swojej koncepcji wręcz staroświecki, ale w tym przypadku to jego ogromna zaleta.
Zupełnie mnie nie dziwi, że cała pula na auta dla Polski sprzedała się w 35 sekund
Listę zamówień otwarto w samo południe 21 lutego, 35 sekund było po wszystkim. I to mowa o puli na lata 2022 i 2023 – czyli cały planowany okres sprzedaży na naszym kontynencie. Powiem inaczej – nie jestem zaskoczony tempem, w jakim zeszły auta, w końcu mówimy o kraju, w którym mieszka 38 milionów ludzi i nie brakuje tych, którzy mogą sobie pozwolić na zakup dowolnego samochodu. I pewnie nie brakuje też spekulantów, którzy chcą na GR86 zarobić jak na GR Yarisach, które szybko sprzedawały się z drugiej ręki drożej niż w salonach. Zaskakuje mnie raczej to, jak Toyota traktuje polski rynek – podobno uważany przez europejski oddział za jeden z najważniejszych w tej części świata. Na 4 500 sztuk przeznaczonych dla całej Europy dostaliśmy przydział 50. Czyli w zaokrągleniu 1 proc. Brzmi to dość niepoważnie.
Niewykluczone, że tu będzie podobnie jak z GR Yarisem – niebawem okaże się, że polskiemu importerowi uda się urwać kolejny zestaw, a potem może jeszcze jeden. Ale hype na sprzedaż całej puli w 35 sekund pozostanie. Tylko czy naprawdę jest się czym chwalić?