REKLAMA

Tankuję na włączonym silniku. Jeżeli się tego boisz, to jesteś niewolnikiem

Początek dnia na służbowym komunikatorze nie zwiastował niczego niedobrego. Toczyliśmy luźną rozmowę na temat za małych kół w „nowym” samochodzie Krzyśka, gdy nagle ktoś napisał coś o tankowaniu i się zaczęło. Dowiedziałem się, że przez większość życia tankowałem źle.

tankowanie obustronne
REKLAMA

Co może być trudnego w tankowaniu? Podjeżdżasz na stację, otwierasz klapkę, wybierasz właściwy pistolet (to moment krytyczny, znam kilka osób, które pomyliły rodzaj paliwa), tankujesz, płacisz i odjeżdżasz. Czasem dokładasz kilka dodatkowych czynności, bo masz ochotę na kawę lub hot doga. Ale gdy napisałem, że nie nie wyłączam silnika podczas tankowania, to moi koledzy byli przerażeni, a ja stałem się obiektem ataku. Podobno to zachowanie typowe dla kierowców Audi, ale robiłem tak również wtedy, gdy posiadałem samochody innych marek.

REKLAMA

Tankuję przy włączonym silniku

Podobno to niewybaczalny grzech i złamanie wszelkich zasad savoir-vivre. Ale po kolei. W czasie największych upałów nie gaszę silnika, żeby nie fundować pasażerom kilkuminutowej sauny. W zimowe miesiące nie chcę ich wychładzać, więc również nie gaszę silnika. Nie ma to nic wspólnego z posiadanym samochodem, z chłodzeniem turbiny czy też obawą, że samochód mi nie odpali. Nie, po prostu zazwyczaj znajduję uzasadnienie do tego, żeby go nie gasić, bo w sumie i po co? Żyłem w takim przekonaniu przez kilkanaście lat, nie zwracałem nawet na to uwagi. Po głębokim przeanalizowaniu mojego życia, swoistym rachunku sumienia, doszedłem do wniosku, że problem jest wydumany, bo na włączonym silniku tankuję rzadko, ale przyjrzyjmy się faktom. Dlaczego niby nie można tankować w taki sposób?

Zapewne część ludzi boi się wystąpienia iskry, która miałaby spowodować wybuch na stacji paliw. To bardzo odpowiedzialne podejście, tylko skąd miałaby się tam wziąć ta iskra? Wbrew temu, co się może wydawać - iskry nie wydostają się z silnika, spalanie odbywa się wewnątrz. Z silnika tej iskry nie będzie. Jeżeli ktoś się tego obawia, to mam nadzieję, że nie tankuje ze smartfonem w dłoni, bo według zasad bezpiecznego tankowania, których tekst można znaleźć w internecie, nie można trzymać telefonu, bo jest ryzyko wystąpienia iskier. Skąd? Nie wiem, może macie jakieś krzesiwo w telefonie.

Rozumiem obawy związane z paleniem papierosów, bo w końcu to otwarty ogień, ale nie dajmy sobie wmówić, że od tego, że będę trzymał telefon w ręku lub nie wyłączę silnika, zapali się stacja paliw. Dodajmy do tego, że tankuję diesla, więc specyfika jego zapłonu jest taka, że choćbym miał urodzić kamień na tej stacji, to i tak nie zapalę oleju napędowego. Nie wnikam w tankowanie LPG, bo się tego brzydzę, a w przypadku benzyny zapalić się mogą opary, ale to jest tak teoretyczna sytuacja, że równie dobrze możecie dostać w głowę odłamkiem meteorytu podczas tankowania.

To dlaczego nie można tankować z włączonym silnikiem?

W tym sęk - wmówiono wam, że nie można tego robić, a tak naprawdę takie zastrzeżenie jest tylko przy LPG, ale na szczęście moje ręce jeszcze nie zbrukały się tym paliwem. W przypadku diesla i benzyny nie ma takich zastrzeżeń, po prostu ktoś powtarza jakieś mity z czasów Syreny i innych polskich wynalazków.

W sieci możecie znaleźć stwierdzenie, że policja wystawiła 500 mandatów za tankowanie na włączonym silniku. Sęk w tym, że to jakaś losowa ciekawostka, którą jeden dziennikarz zassał z amerykańskiego serwisu, nieudolnie przetłumaczył, a pozostałe boty podają dalej. Tak swoją drogą znalazłem kopie tego tekstu w kilku portalach i wiem, że to treść wygenerowana przez AI i do tego nieoznaczona. Próżno szukać takiej informacji na stronie polskiej policji.

Dlatego weźcie i przestańcie się bać tankowania na włączonym silniku, bo jak mawiał jeden pan - jeżeli się boisz, to już jesteś niewolnikiem.

REKLAMA

Więcej o stacjach paliw:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA