Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Co wam tak długo zeszło?
Właśnie dowiedziałem się, że minister zdrowia Izabela Leszczyna rozważa zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. To najlepsza wiadomość, jaką przeczytałem w nowej Polsce.
Zapewne jak 90 proc. z nas okazyjnie spożywam alkohol i nie widzę w tym nic złego, ale może dlatego, że nigdy nie zdarzyło mi się robić burd po jego spożyciu, nigdy nie wsiadłem z promilami za kierownicę dowolnego pojazdu, a wypicie raz na jakiś czas drinka nie utrudnia mi życia. Tylko niestety wielu z naszych rodaków ma problem z alkoholem, o czym świadczy rosnące z roku na rok spożycie. Dane są zatrważające - statystyczny Polak wypija o 45 proc. więcej czystego alkoholu rocznie, niż robił to jeszcze 10 lat temu. Prawdziwe uderzenie przyszło w trudnych czasach pandemii, gdy ludzie nie potrafili poradzić sobie z nową stresującą rzeczywistością. Wystarczy przejść się rano do osiedlowego sklepu, żeby zobaczyć jak wielu rodaków dzień rozpoczyna małpką.
Koszty, jakie ponosimy na leczenie skutków nadmiernego spożycia, są monstrualne. To ponad 30 mld zł rocznie, a nikt nie liczy kosztów społecznych i dramatów tym wywołanych. Jednocześnie mamy zatrzęsienie punktów sprzedających alkohol. Jeden przypada na mniej niż 300 mieszkańców, co jest jednym z najwyższych wyników w Unii Europejskiej. Alkohol można kupić wszędzie, a jednym z miejsc są stacje paliw, co zawsze budziło moje zdziwienie. I teraz to się skończy.
Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw
Minister zdrowia Izabela Leszczyna w Radiu ZET powiedziała, że jednym z pomysłów na ograniczenie spożycia alkoholu przez Polaków jest wspomniany zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw, do którego minister ma przekonywać swoich kolegów. Propozycje są na etapie analiz, o które podobno prosił sam premier. Według minister alkohol w ogóle nie powinien być sprzedawany na stacjach paliw i zgadzam się z tym. Oprócz tego minister chce zakazać lub ograniczyć reklamy piwa.
Więcej o stacjach paliw:
Wyczuwam starcie lobbystów
Sprzedaż alkoholu to miliardowe zyski, a zabronienie tego na stacjach paliw zmiecie z rynku kilkanaście procent stacji (przy ostrożnych szacunkach). Dlatego zapewne przeczytacie w najbliższych dniach wzruszające historie o dzieciach kasjera ze stacji paliw, które nie będą mieć co do garnka włożyć, bo ich tata nie będzie sprzedawał alkoholu. Dowiecie się również tego, że może sprzedaż alkoholu na stacjach paliw jest wątpliwa moralnie, ale za to potrzebna, bo bez tego runie polskie społeczeństwo. Usłyszycie historie o rodzinnych stacjach paliw, które trzeba było zamknąć z dnia na dzień. Ani jedna informacja się nie potwierdzi, bo będzie to zwykłe granie na emocjach, żeby wpłynąć na parlamentarzystów. Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw powinienem obowiązywać już lata temu. A sam szykuję już popcorn, bo będzie się działo.
PS (od wydawcy): Zakaz powinien być tak sformułowany, żeby obowiązywać w promieniu np. 200 metrów od dystrybutorów. Inaczej koncerny „podnajmą” część obiektu i zrobią osobne wejście z inną kasą. Próby obejścia zakazu handlu w niedzielę pokazały, do czego zdolne są duże firmy w podobnej materii, a koncerny paliwowe do małych nie należą.