Jak to jeździ? Subaru Impreza WRX STI Petter Solberg Edition. Unikat wśród unikatów
Kolega dał mi się przejechać swoim Subaru Impreza STI Petter Solberg Edition. Sprawdziłem, ile jest legendy w legendzie prawie dwie dekady później. Kilka rzeczy mnie zaskoczyło.
Subaru Impreza WRX STI Petter Solberg Edition to kultowa wersja kultowej wersji kultowej wersji kultowego modelu i nie mogłem się doczekać tej przejażdżki. Nie wiedziałem, czego się po niej spodziewać. Z jednej strony chciałem poczuć się jak na rajdowym OES-ie. Z drugiej strony byłem ciekaw, czy tym wozem da się jeździć na co dzień.
W moje ręce trafiło STI, które należy do Przemka. To jeden z dwudziestu egzemplarzy Petter Solberg Edition przeznaczonych na polski rynek. Pierwsze 15 sztuk pochodzi z 2004 r. Ten i kolejne są z 2005 r. Przemek jest pierwszym właścicielem tego Subaru. Kupił je na początku tysiąclecia i nie rozstaje się z nim do dziś. Ma inne samochody, które zmienia, ale STI ma u niego dożywocie. Nasłuchałem się tym aucie na wielu wspólnych spacerach z psami. W końcu zasugerowałem Przemkowi, że wszystko fajnie, ale kiedy spotkamy się, żeby nim pojeździć.
Kilka dni później przyjechał po mnie srebrnym sedanem na motorsportowych felgach ATS z ogromnym spojlerem na tylnej klapie, potężnym wlotem powietrza na masce zwanym kurnikiem oraz niebieskimi chlapaczami z logo STI. Trzeba przyznać, że nawet kilkanaście lat od premiery, to Subaru Impreza WRX STI wciąż prezentuje się świetnie, bo wygląda jak maszyna do wygrywania. Z daleka widać, że tutaj nie ma miękkiej gry.
Petter Solber Edition wyróżnia się z pewnymi detalami Prodrive. Z zewnątrz są to przedni zderzak z siatkowanymi wlotami powietrza oraz końcówka dedykowanego układu wydechowego. Poza tym ten egzemplarz różni się od pierwszych piętnastu sztuk, bo ma niebieskie wnętrze, a w 2004 roku było czarne. Unikat wśród unikatów.
Pod maską pracuje dwulitrowy silnik bokser z turbodoładowaniem. W tej wersji jednostka napędowa otrzymała pakiet wzmacniający brytyjskiego Prodrive, dzięki czemu legitymuje się seryjnie mocą 305 KM. Ponad trzysta gniadych trafia na koła obu osi za pośrednictwem manualnej 6-biegowej skrzyni biegów oraz symetrycznego napędu na obie osie z aktywnym centralnym dyferencjałem z regulacją (DCCD). To Subaru przyspiesza od zera do 100 km/h w czasie 4,9 s. Częścią pakietu jest Prodrive również wymiana pompy paliwa, wiec przy dynamicznej torowej jeździe spalanie dochodzi nawet do astronomicznych 80 l na 100 km.
A więc jak jeździ Subaru Impreza WRX STI Petter Solberg Edition?
Zajęcie miejsca za kierownicą jest bardzo łatwe, ale po usadzeniu się na fotelu kierowcy dotarło do mnie, że ten samochód jest mniejszy, niż myślałem. Przez te wszystkie spojlery spodziewałem się auta wielkości Daewoo Nubiry, a okazało się, że gabarytowo bliżej mu do Lanosa.
Te porównania do Daewoo to tylko przez sentyment, proszę się nie gorączkować. Choć muszę przyznać, że kolorystyka oraz jakość plastików w kabinie to trochę właśnie takie późne Daewoo. Co innego fotele, czy kierownica - są świetne, sportowe. Genialny jest mieszek skrzyni biegów z aluminiową gałką. No i te wszechobecne logo STI oraz specjalna plakietka mówiąca o tym, że to 16 egzemplarz Petter Solberg Edition. Każdy pasjonat motoryzacji poczuje się tutaj wyjątkowo.
W kabinie są również dwa niepozorne, ale wspaniałe przełączniki - jeden do kontroli centralnego mechanizmu różnicowego DCCD w tunelu środkowym, a drugi po lewej od kierownicy. Jest tam niewinny przycisk I/C Water Spray do spryskiwania wodą intercoolera. Tak - auto ma spryskiwacz do chłodzenia wodą intercoolera. Czyż to nie wspaniałe i motorsportowe?
Przekręcam kluczyk,
odpalam - dźwięk silnika to typowy dla Subaru "burble", którego się spodziewałem. Nie spodziewałem się natomiast takiej pracy sprzęgła oraz skrzyni biegów. Lewy pedał okazał się dużo lżejszy w obsłudze, niż myślałem, a mieszek... mieszek zaskoczył mnie tym, że był zimny w dotyku. Poza tym jego praca jest krótka i precyzyjna - sportowa. Już od pierwszych przejechanych metrów wiedziałem, że to auto chce jechać. To było dla mnie coś nowego, bo do tej pory jeździłem cywilnymi Subaru ze skrzyniami CVT i wolnossącymi silnikami, a one nigdy nie chciały jechać. Przyśpieszały jakby za karę. Dołożenie turbo i kilkunastu lat doświadczeń w rajdach zdecydowanie to zmieniło...
WRX STI jest żwawe, zrywne i gwałtowne. Czy jest szybkie? W 2023 r. szybki oznacza już coś innego i ciężko mi z czystym sumieniem użyć tego słowa, ale wiem jedno, Subaru cały czas prosi kierowcę o więcej. Takie nastawienie maszyny do jeźdźcy sprawia, że kierowca z automatu bardzo się angażuje i to daje dużo frajdy.
To Subaru nie lubi jeździć powoli - toczenie się nim to w pewnym sensie męczarnia. To tak jak noszenie karabinu. Jak nie jest potrzebny, to zdaje się być ciężkim i uciążliwym balastem, ale jak odpali się spust (a tutaj wciśnie gaz do dechy), to nagle wszystko nabiera sensu.
Na prostej jest super, ale na zakrętach to poezja
Subaru jest świetne w ciasnych wąskich drogach/zakrętach. Tam, gdzie nie ma zbyt wiele miejsca i jakiś nowoczesny krążownik piszczałby sensorami, że trzeba hamować, że zginiemy. STI pyta kierowcy "Widzisz, tę lukę? Tak? No ok, to redukuj i wciśniemy się tam bokiem". Mimo upływu lat jest po prostu genialne.
A jak rozgrzejesz już solidnie Imprezę STI, to możesz popsikać intercooler wodą ze specjalnego zbiorniczka. Zanim zobaczyłem, jak to działa, to spodziewałem się jakiejś kosmicznej technologii. Tymczasem okazało się, że to pompka jak ta od spryskiwaczy szyb - takie proste, a (jak twierdzi Przemek) bardzo skuteczne i faktycznie przywraca moc.
Subaru Impreza WRX STI Petter Solberg Edition to jest coś
Po zaliczeniu przejażdżki w WRX STI czułem się, jakbym skończył rajd, a przecież my nawet niezbyt wyjechaliśmy za miasto. To było coś, móc przejechać się tak świetnie zachowanym i seryjnym Subaru. Dzięki Przemkowi dowiedziałem się, jak to jest być Petterem Solbergiem albo Colinem McRae po godzinach. To wyjątkowe uczucie i zazdroszczę mu, że ma to na co dzień.
Teraz będę z dużo większą sympatią oglądał się za tym egzemplarzem na łódzkich ulicach. Czasem jeździ nim również żona Przemka i muszę przyznać, że widok filigranowej blondynki za kierownicą tej rajdówki, to już jest w ogóle epicentrum motoryzacyjnego stylu. Tak trzymać.
Czytaj również: