Znamy ceny Skody Kodiaq RS. Bez 200 000 zł nie ma co podchodzić
Skoda wyceniła wreszcie swojego pierwszego SUV-a ze znaczkiem RS. Wersja bazowa kosztuje niemal 200 000 zł.
193 550 zł - dokładnie tyle co najmniej trzeba zapłacić, jeśli chcemy kupić Kodiaqa RS. Wielkiego wyboru, jeśli chodzi o układ napędowy, nie ma. Dostępna jest wyłącznie dwulitrowa jednostka wysokoprężna Bi-TDI, generująca 240 KM i 500 Nm, której nie znajdziemy w żadnym innym modelu Skody. Moc przekazywana jest na obie osie za pośrednictwem 7-stopniowej przekładni DSG.
Dla porównania, najtańsza odmiana Kodiaqa (1.5 TSI 150 KM, Active) kosztuje 106 250 zł. Najdroższa standardowa, bez żadnych dodatków - 183 300 zł (2.0 TDI 190 KM, 4x4, DSG, L&K).
Skoda Kodiaq RS - wyposażenie standardowe
Wysoką cenę Kodiaqa RS może po części tłumaczyć bogate wyposażenie standardowe. Na pokładzie bez dopłaty znajdziemy m.in. 20-calowe felgi (w Sportline za taki rozmiar płaci się 2600 zł), dźwiękochłonne i przyciemniane z tyłu szyby, zawieszenie adaptacyjne, reflektory LED, dostęp bezkluczykowy, kamerę cofania, oświetlenie ambientowe, dwustrefową klimatyzację, cyfrowe zegary i sportowe fotele z podgrzewaniem i elektryczną regulacją (tylko po stronie kierowcy).
Dodatkowo nie trzeba też płacić za gniazdo 12 V w bagażniku, progresywny układ kierowniczy, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, elektrycznie otwieraną klapę bagażnika, tempomat (ale nie adaptacyjny!), zestaw siatek w bagażniku, dywaniki i sportową kierownicę.
Ale jeśli chcemy mieć Kodiaqa RS na pełnym wypasie, to musimy do ceny bazowej dołożyć jeszcze całkiem sporo...
Skoda Kodiaq RS - opcje dodatkowe.
Kodiaq RS w bazowej wersji nie jest wyposażony pod czubek. Dopłaty wymagają m.in. boczne poduszki bezpieczeństwa dla drugiego rzędu (1300 zł), uchwyt ISOFIX w fotelu pasażera z przodu (200 zł), system Crew Protect Assist (700 zł), opcja monitorowania zmęczenia kierowcy (200 zł), rozpoznawanie znaków drogowych (300 zł), monitorowanie martwego pola w lusterkach (2400 zł), czy asystent utrzymania pasa ruchu (1600 zł). Żeby było bardziej bez sensu, Kodiaqa RS możemy wyposażyć za 1100 zł w... pakiet na bezdroża.
Ekstra dopłaty wymaga też też elektrycznie ogrzewana przednia szyba (1200 zł), automatyczne włączanie i wyłączanie świateł drogowych (800 zł), trzeci rząd siedzeń (4000 zł), gniazdo USB w tylnej części podłokietnika (800 zł), hak holowniczy (3500 - 3700 zł), trójstrefowa klimatyzacja (1100 zł), system wspomagania parkowania (1400 zł), zestaw kamer 360 stopni (1700 zł), asystent manewrowania z przyczepą (3000 - 4500 zł), fotel kierowcy z funkcją pamięci (2100 zł), fotel pasażera z funkcją pamięci (4500 zł), podgrzewane fotele z tyłu (800 zł), bezdotykowe otwieranie klapy bagażnika (800 zł), adaptacyjny tempomat (1200 - 2500 zł), ogrzewanie postojowe (4000 zł), pakiet komfortowego snu (1200 zł), pakiet rodzinny (900 zł), system audio Canton (1600 zł), Bluetooth Plus i Premium (1200 - 2600 zł) i systemy nawigacyjne (Amundsen - 2000 zł, Columbus - 5700 zł).
Dopłacić trzeba też za lakier, chyba że wybierzemy domyślny Szary Steel. Za czarnego Kodiaqa RS dopłacimy 1000 zł, natomiast za Czerwień Velvet lub Czerń Crystal - 2600 zł.
Można ewentualnie trochę obniżyć cenę dodatków wybierając pakiet Fresh (nawigacja Amundsen, Canton i automatyczne włączanie świateł) za 3900 zł, zamiast cennikowych 4400 zł, albo spakietować zestaw asystentów kierowcy (5200 - 6600 zł).
Jest więc co dokładać. Nic dziwnego, że na Otomoto dwa jak do tej pory dostępne ogłoszenia z Kodiaqiem RS wyceniono na około... 235 tys. zł. Poważnie - 235 tys. zł za SUV-a od Skody, z dwulitrowym dieslem, który na rozpędzenie auta do 100 km/h i tak potrzebuje prawie 7 s.
Czyli ile dopłacamy do zwykłego Kodiaqa?
Nie tak znowu wiele. Do tej pory najdroższą Skodę dało się podbić do poziomu około 225 tys. zł. Płacimy więc ok. 10 tys. zł więcej za dodatkowe 50 KM mocy i kilka dodatków, ze świetnymi, kubełkowymi fotelami na czele.
Bywały już gorsze okazje w historii motoryzacji.
To co zamiast Skody?
I tu jest trochę problem...
Z jednej strony jest bliźniaczy Tiguan z tym samym silnikiem, który dodatkowo jest... tańszy o 10 tys. zł na start (183 590 zł). Ale cena ta dotyczy wersji standardowej, czyli takiej, do której nie możemy dokupić trzeciego rzędu foteli. Allspace, przynajmniej aktualnie i według konfiguratora, nie jest dostępny z taką jednostką napędową.
Ciekawszy rywal z tej samej grupy to Cupra Ateca, która oferowana jest z dwulitrowym silnikiem benzynowym o mocy 300 KM i katapultuje tego SUV-a do 100 km/h w zaledwie 5,2 s. Cena? Od 194 664 zł, czyli tylko odrobinę więcej niż Kodiaq RS z dwulitrowym dieslem. Jedyny minus - nie można do Ateki dokupić trzeciego rzędu siedzeń.
Gdzieś pomiędzy półką premium a nie-premium błąka się jeszcze Alfa Romeo Stelvio. Za 189 400 zł możemy kupić wersję Super z dwulitrowym silnikiem benzynowym o mocy 200 KM. Niestety auto będzie wolniejsze od Kodiaqa RS (7,2 s do 100 km/h), nie da się go zamówić w wersji 7-osobowej i trzeba dołożyć do niego jeszcze trochę opcji, żeby miał sens.
Z drugiej strony, jeśli celujemy w Kodiaqa na wypasie i okolice cenowe 230 000 zł, możemy w tej cenie zapolować spokojnie na Stelvio Super z 280-konnym silnikiem, który rozpędzi auto do 100 km/h w 5,7 s, czyli ponad sekundę szybciej niż zrobi to 240-konny Kodiaq.
Na półce premium natomiast możemy oczywiście znaleźć szybsze samochody, ale nawet za 235 000 zł nie będą przesadnie dobrze wyposażone. BMW X3 xDrive30i do 100 km/h przyspieszy w 6,3 s, ale bez dodatkowego wyposażenia kosztuje 223 100 zł. Porównywalny osiągami do Kodiaqa RS diesel (xDrive25d) to z kolei co najmniej 217 000 zł.
Odpowiednio szybka wersja Mercedesa GLC? 250 d 4Matic za 222 000 zł jest trochę zbyt wolny (7,6 s), natomiast GLC 350 d 4Matic (6,2 s) kosztuje już 252 300 zł.
Można natomiast przyjrzeć się Audi Q5 45 TFSI (6,4 s), ale przy cenie startującej od 211 000 zł nie ma co liczyć na przesadnie bogate wyposażenie. Już samo dołożenie 20-calowych felg będzie nas kosztować prawie 12 tys. zł!
Jeśli natomiast nie upieramy się przy SUV-ie, to wybór robi się ogromny. Za te 235 000 zł można kupić chociażby świetnego Mercedesa C 300 kombi (190 800 zł na start), który setkę zrobi w 6 sekund. Albo C 300 d (198 000 zł na start), która rozpędza się tak samo chętnie. Jeśli chcemy napęd na obie osie, to trzeba będzie zrezygnować części z wyposażenia (C 300 d 4Matic to co najmniej 208 tys. zł), ale pewnie dałoby się z tego ulepić coś sensownego.
A że ma trochę mniejszy bagażnik? I tak głównie wozi się w nich powietrze.
Czyli... jest dobrze?
Jeśli ktoś szuka akurat konkretnie 240-konnego SUV-a Skody z 2-litowym dieslem, opcją na 7 miejsc i ma do wydania ponad 200 000 zł, to tak, jest idealnie. Tym bardziej, że nawet jeśli z listy wymagań wykreślić markę Skoda, to i tak konkurencja na rynku nie jest wielka.
Ale tak poza tym... trudno dostrzec w całości jakiś większy sens. Tym bardziej, że dokładnie ten sam silnik montowany był w Volkswagenach (m.in. Passat czy wspomniany Tiguan) i tam były po prostu jedną z wielu dostępnych opcji silnikowych. Żadnych R czy RS - ot, po prostu mocny diesel, proszę przechodzić dalej.
Do tego Kodiaq z RS - już nawet pomijając dwulitrowego diesla - ma z RS niewiele wspólnego. Obniżone zawieszenie? Nie. Ryk silnika? Ścieżka dźwiękowa z głośników. Może i prowadzi się trochę lepiej niż standardowy Kodiaq czy Kodiaq Sportline, dzięki zmianie ustawień zawieszenia i układu kierowniczego, ale nie widziałem jeszcze opinii, żeby ta zmiana była faktycznie znacząca.
Czyli w rezultacie dostajemy po prostu względnie mocnego, bardzo dobrze wyposażonego (może poza brakiem HUD), wystylizowanego do przesady SUV-a, który jest w stanie pomieścić 7 osób. Ma to sens? Ma.
Ale doklejanie znaczka RS ma tu tyle sensu, ile chwalenie się na okrągło, że jest to najszybszy 7-osobowy SUV na Nordschleife. Ciekawe też, jak znaczek RS wypłynie na utrzymanie wartości tak drogiego Kodiaqa...