Odstawiając na bok kwestie legalności, retrofit LED w reflektorach głównych może przynieść ze sobą więcej szkody niż pożytku.
Z niecierpliwością czekam na zmiany w polskim prawie, które pozwolą na prostszy od strony formalnej tzw. retrofit LED, czyli montaż diodowych lamp w miejsce zwykłych żarówek halogenowych. Co do zasady, taki manewr jest w Polsce legalny, ale jest przy tym uciążliwy. Wymaga bowiem wystawienia oceny technicznej przez rzeczoznawcę, który potwierdzi, że parametry strumienia świetlnego są w porządku, a potem jeszcze pojechania na stację kontroli pojazdów, gdzie można uzyskać dopuszczenie takich źródeł światła do ruchu.
Jako całość nie brzmi to tak źle, ale w praktyce wygląda to tak, że po kraju legalnie jeździ chyba tylko 5 Dacii Duster z retrofitami LED, które przebadano w Instytucie Transportu Samochodowego w Warszawie. Nawet jeśli w praktyce aut legalnie jeżdżących z LED-ami zamiast żarówek jest u nas więcej, to i tak jest to zapewne nawet nie promil wszystkich zmodyfikowanych w ten sposób pojazdów. Czysto teoretycznie narazić się można więc choćby na zabranie dowodu rejestracyjnego w razie policyjnej kontroli.
Retrofit LED ma jeszcze jedną wadę, która może o sobie dać znać zimą
Jest ona związana z tym, w jaki sposób - a raczej, w którym kierunku - lampy diodowe oddają ciepło. Przy żarówkach ciepło kierowane jest w stronę szkła reflektora, dzięki czemu - o ile tylko nie jedziemy w skrajnie złych warunkach - nie trzeba się obawiać np. opadów śniegu, bo ten śnieg dzięki generowanemu ciepłu będzie się na bieżąco topić i jakaś skuteczność świateł zostanie zachowana. Jaka dokładnie, to już trudno powiedzieć, bo i tak może zajść konieczność oczyszczania lamp co jakiś czas, ale takie ryzyko jest zawsze, jeśli nie mamy w aucie układu oczyszczania reflektorów (spryskiwaczy lub wycieraczek).
Lampa LED oddaje ciepło do tyłu - nie ogrzewa więc szkła reflektora (i stąd z tyłu większości lamp diodowych radiatory lub systemy aktywnego chłodzenia z wentylatorami). Ta zasada niekoniecznie ma zastosowanie w przypadku rozwiązań fabrycznych, gdzie reflektory mogą mieć jakieś systemy nawiewu na szkło, ale gdy mówimy o retroficie, to z pewnością z niczym takim nie będziemy mieć do czynienia. A to oznacza, że narażamy się na zdecydowanie szybsze zalepianie szkieł reflektorów warstwą śniegu i lodu.
Jak temu przeciwdziałać?
Na przykład... nie przeprowadzać montażu LED-ów. Ale że na co dzień faktycznie różnica w jakości oświetlenia potrafi być bardzo duża, to zgaduję, że ta opcja nie będzie was interesować.
Można zatem rozważyć stosowanie środków znanych jako tzw. niewidzialna wycieraczka. Co do zasady, mają one za zadanie ułatwić kroplom wody spływanie z szyby bez użycia prawdziwych wycieraczek dzięki utworzeniu warstwy hydrofobowej - można obrazowo powiedzieć, że szyba staje się bardziej śliska i pęd powietrza lub sama grawitacja mają ułatwione zadanie z usuwaniem wilgoci z szyby. Może to więc zadziałać także w przypadku reflektorów - nawet jeśli skuteczność będzie ograniczona, to i tak nie będzie gorzej niż bez niewidzialnej wycieraczki. Ale uwaga: zdarzają się produkty, których nie zaleca się stosować na powierzchniach innych niż szklane - zalecamy uważne czytanie etykiety lub kontakt z producentem lub dystrybutorem danego środka, jeśli nie mamy pewności, czy w naszym aucie można je zastosować.
Pozostałym kierowcom używającym retrofitów LED pozostaje robienie postojów i oczyszczanie reflektorów. Zależnie od tego, czym są zabrudzone, do oczyszczania może się przydać wszystko, od odmrażacza w spreju po szmatkę lub skrobaczkę - choć z tym ostatnim lepiej nie przesadzać, żeby nie porysować szkieł lamp. Nawet reflektory fabrycznie przystosowane do żarówek halogenowych nie należą bowiem do części tanich, szczególnie gdy mowa o elementach oryginalnych (OE, OEM).