Ronda same się spłacają. Jeżdżą po nich daltoniści
Tylko powszechny daltonizm tłumaczy to, że kierowcy aż 60 tys. razy przejechali na czerwonym świetle. Dotyczy to tylko skrzyżowań, na których zamontowano system RedLight, więc skala problemu jest ogromna.
System RedLight to po prostu kamery, które rejestrują przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. I od razu jedną rzecz ustalmy, zanim zlecą się w sekcji komentarzy domorośli prawnicy uzbrojeni w ChatGPT. System nie rejestruje wjazdu na żółtym świetle, tylko ewidentne wjazdy na czerwonym. Dlatego jeżeli chciałeś napisać komentarz, że to opresja i bat na kierowców, którzy zgodnie z przepisami wjeżdżają na żółtym, to odpuść. Wjazd na żółtym też jest warunkowy. Przypomnę:
- Sygnały świetlne nadawane przez sygnalizator S-1 oznaczają:
1) sygnał zielony - zezwolenie na wjazd za sygnalizator;
2) sygnał żółty - zakaz wjazdu za sygnalizator, chyba że w chwili zapalenia tego sygnału pojazd znajduje się tak blisko sygnalizatora, że nie może być zatrzymany przed nim bez gwałtownego hamowania; sygnał ten oznacza jednocześnie, że za chwilę zapali się sygnał czerwony;
3) sygnał czerwony - zakaz wjazdu za sygnalizator;
4) sygnały czerwony i żółty, nadawane jednocześnie - zakaz wjazdu za sygnalizator; sygnały te oznaczają także, że za chwilę zapali się sygnał zielony.
Skoro część teoretyczną mamy za sobą, przyjrzyjmy się faktom. Do ciekawych ustaleń dotarł portal Money.pl.
Rekordzista jest w Łodzi. Tam kierowcy nie widzą czerwonego koloru
Albo są jak byki i czerwony kolor działa na nich pobudzająco (co jest bzdurą, bo tak naprawdę byki reagują na ruch płachty). Otóż rondo Inwalidów w Łodzi odpowiada za ponad 6,8 tys. zarejestrowanych przypadków, najwięcej w Polsce. Wjazd na czerwonym świetle to przyjemność, za którą dostaje się 15 pkt karnych oraz mandat na kwotę 500 zł. Szybka matematyka pozwala nam obliczyć, że wykroczenia zarejestrowane przez urządzenie opiewają na kwotę 3,4 mln zł. A teraz najlepsze - RedLight działa tam dopiero od połowy kwietnia.
Poprosiłem o komentarz mojego kolegę z Łodzi. Spytałem go czemu w jego mieście ignorują wskazania sygnalizatora. Powiedział mi, że światło to symbol nadziei, a w Łodzi jest beznadziejnie, więc nikt się nie patrzy na światła. To smutne wyjaśnienie, przekazuje wiele o współczesnej Polsce, ale to temat na inny wpis.
Drugie i trzecie miejsce należy do Krakowa, gdzie na skrzyżowaniu al. Pokoju i ul. Nowohuckiej zarejestrowano ponad 5 tys. wykroczeń, a na skrzyżowaniu ul. Brożka, Tischnera, Wadowickiej i Zakopiańskiej udało się zarejestrować ponad 3,5 tys. przejazdów na czerwonym świetle. Tak wygląda mapa takich rejestratorów w Polsce, jest ich aktualnie 47:
Oczywiście Polska jest warszawocentryczna, więc słyszycie głównie o mało ważnym im. Wojnara na skrzyżowaniu ul. Krakowskiej/Łopuszańska/Hynka, które nawet nie załapało się do pierwszej dziesiątki.
Tymczasem problem leży w Łodzi i Krakowie.
Ogarnijcie się. Serio, bo komuś zrobicie krzywdę.