Nie można zaparkować normalnego auta, bo wszędzie są samochody elektryczne i puste ładowarki
W centrach miast zaczynają pojawiać się puste ładowarki, a samochody elektryczne parkują za darmo obok nich. Czas znieść darmowe parkingi dla prądojadów.
Powstawanie ładowarek dla samochodów elektrycznych towarzyszy motoryzacji ostatnich lat. Na początku cały czas mówiło się, że jest ich zbyt mało, ale dziś zaczynamy borykać się z inny problemem - pomalowane na zielono miejsca parkingowe zaczynają uzurpować „normalną” przestrzeń publiczną.
Postępująca elektryfikacja (choć ostatnio owy postęp zwolnił) wymaga od społeczeństwa stworzenia nowej infrastruktury zdolnej ładować pojazdy elektryczne. Początki powstawania sieci ładowarek w Polsce były skromne i są regiony, gdzie nadal tak jest, ale mam wrażenie, że w dużych miastach zaczyna pojawiać się nowy problem - zabieranie przestrzeni miejskiej przez punkty ładowania (oraz samochody elektryczne). Odbywa się to w sposób, który nigdy nie miał miejsca w przypadku stacji benzynowych.
Od strony technologicznej i budowlanej uruchomienie konwencjonalnej stacji paliw jest dużą inwestycją. Wymaga wkopania w ziemię potężnych zbiorników z pompami, dystrybutorami, stworzenia dojazdów z zadaszeniem oraz często zbudowania punktu obsługi i baru z hot-dogami. Inaczej wygląda to w przypadku ładowarek, szczególnie w dużych miastach. Instalacja elektryczna z reguły jest już na miejscu, wystarczy postawić ‚słupek” ze wtyczkami, zamalować kilka miejsc parkingowych na zielono i voila - mamy gotowy punkt ładowania samochodów elektrycznych.
Oto jak powstają puste ładowarki
Wiele takich punktów powstaje na parkingach supermarketów. To prywatne, zwykle duże place i dokoptowanie ładowarki najczęściej nie powoduje tam uniedogodnień, a jedynie stanowi urozmaicenie oferty. Istnieje jednak druga grupa ładowarek. Takich, które montuje się przy publicznych miejscach parkingowych.
Te miejsca parkingowe, które do tej pory służyły samochodom wszelkiej maści, nagle tracą swoją rolę i stają się zielonymi wyspami dla zielonych samochodów. Może podjechać tam każdy głodny elektryk i podłączyć się na czas ładowania. Niestety bardzo rzadko tak się dzieje, przynajmniej w porównaniu z tym, jak często wcześniej parkowały tam pojazdy. Dlaczego?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Kierowcy samochodów elektrycznych w Polsce to najczęściej osoby ładujące pojazdy w przydomowych instalacjach. Oni bardzo chętnie zabierają swoje elektryczne samochody do centrów miast, ale nie po to, żeby je tam ładować. Oni po prostu chcą parkować za darmo. Niestety nie mogą tego robić na zamalowanych zielonych miejscach do ładowania, bo się nie ładują. Zwyczajnie pozostawiają swoje samochody tam, gdzie wszyscy inni, ale za darmo. W rezultacie z ładowarek nie korzysta nikt, a te innowacyjne oazy świecą pustami. Nie wierzycie? Zobaczcie sami:
Sytuacja jest patowa. Elektryfikacja nakazuje, żeby ładowarki mieć w centrach aglomeracji, ale w praktyce użytkownicy aut z zielonymi rejestracjami wcale ich nie chcą. Oni chcą jedynie darmowych miejsc parkingowych. Czy da się ten problem rozwiązać?
Koniec darmowego parkowania
Rozwiązanie jest jedno - już czas zrezygnować z darmowych parkingów dla samochodów elektrycznych. Jestem przekonany, że „janusz-matematyka” uczyni cuda i nagle wszyscy będą się ładować, bo lepiej płacić za prąd niż za parkowanie. Właśnie skończyły się wybory samorządowe, a więc stołki zdobyte i można podejmować trudne, ale słuszne decyzje. Do dzieła.