REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Przegląd rynku

Mają 10 lat i dobre ceny. Nikt ich nie chce, chcij ty

Niektóre samochody na rynku wtórnym nie cieszą się powodzeniem, chociaż trudno znaleźć ku temu realne powody. Znalazłem siedem ofert eleganckich samochodów w wieku 10 lat, które nie kosztują wagonów pieniędzy, a zarazem dają pewną nadzieję na dalszą bezproblemową eksploatację.

12.06.2024
8:01
hybryda
REKLAMA

Nie dziwię się klientom z rynku wtórnego, że chcą mieć „prestiż” i szukają aut używanych marki Audi, BMW czy Mercedes, ewentualnie stawiają na niezawodność i są gotowi zapłacić za Toyotę lub Lexusa. Ale jest cała masa innych pojazdów, które trochę „przepadły” jako nowe i w zalewie ponad 300 modeli na rynku wtórnym można je po prostu przeoczyć. Wybrałem auta nieco większe, wygodne i choć trochę „eleganckie”, pominąłem te najmniejsze i najprostsze. Dodatkową zaletą tych pięknych 10-latków jest nielimitowany wjazd do wszelkich stref czystego transportu, przynajmniej na razie...

REKLAMA

Kia późno wpadła walczyć w segmencie D z czymś sensownym. Jej wcześniejsze produkcje jak Clarus czy Magentis były ekstremalnie nieciekawe. Dopiero Optima ma ładną stylizację, eleganckie wnętrze czy bogate wyposażenie, ale to i tak jej nie pomogło. W międzyczasie segment D zdążył się zwinąć. Dlatego dziś Optima mało kogo porusza, zwłaszcza że pierwsza generacja w ogóle nie była dostępna jako kombi. A na takie ekstrawagancje może sobie pozwolić tylko Toyota z modelem Camry.

Optima to kawał wozu w cenie poniżej 50 tys. zł. Ogłoszeń jest całkiem sporo, zainteresowanie chyba mizerne, bo zdarzają się nawet zdjęcia aut w ośnieżonym anturażu. Mój typ to dwulitrowy wariant benzynowy, niestety bez „automatu”, i niestety z bezpośrednim wtryskiem paliwa, co morduje koncepcję taniego LPG – ale za to z polskiego salonu, z realistycznym przebiegiem i przede wszystkim w zaskakująco dobrej cenie.

Kię sprzedaje pan Mateusz.

Mylne byłoby stwierdzenie, że Subaru Forester jest autem niepopularnym, ale jeśli jest ładny, to kosztuje dużo, a jeśli ma dobrą cenę, to zwykle napędza go awaryjny diesel. Prawda jest też taka, że im nowsza generacja Forestera, tym jest mniej spotykana i mniej zauważana na rynku wtórnym – wóz miał swój moment popularności na początku wieku, a dziś to już trochę egzotyk. Trafiłem na ciekawe ogłoszenie, wprawdzie auta importowanego ze Stanów Zjednoczonych, ale przynajmniej długo użytkowanego przez jednego właściciela. Jeśli ktoś jeździł tym osiem lat, to pewnie mógł mu się już znudzić – i jeszcze w dodatku zmienił na nowszy model. Za te pieniądze to jest wóz do kupienia bez marudzenia. Wiem, i tak będziecie marudzić że wolnossące 2.0 z CVT to „nie jedzie”. No nie jedzie, ale spieszy się wam dokądś?

fot. Sure Classics

Tak, ten samochód jest nudny i ma mały bagażnik. Ale nie psuje się, a kosztuje tyle co nic. Pamiętam je dobrze jako samochody prasowe, były wyjątkowo mało angażujące i nie było co o nich pisać. Raz pojechałem takim do Bełżyc i z powrotem, nic nie pamiętam z tej przejażdżki, poza tym że była straszna mgła. A, no i był tam jeszcze taki Paweł... przepraszam, bo odbiegam. Z 1.8 MIVEC ten samochód nawet znośnie jeździ i niewiele pali. Nie dziwię się sprzedającemu, że nie dał zdjęcia bagażnika, bo to trochę wstyd, ale jeśli nie wozisz codziennie walizek albo knura na targ, powinno być OK. Części są drogie, tyle że ograniczają się do wymian eksploatacyjnych. Nuda idealna dla antyfanów motoryzacji. Aż dziw że to ma tylko 10 lat, wygląda na 20.

zdjęcie od pana Piotra

Dobrze, to jest diesel, a ja rzadko polecam diesle. Jednak w tym przypadku silniki wysokoprężne są po prostu lepsze od benzynowych. 2.0 HDi do końca zachował swoją solidność i niezawodność – oczywiście jak typowy diesel po dłuższym czasie eksploatacji będzie wymagał np. wymiany lub choćby „prania” filtra cząstek stałych, ale większość osprzętu jest w nim nadzwyczaj solidna. Ze skrzynią automatyczną to idealne auto do połykania dłuższych tras. Ktoś powie: ale to przecież to ta felerna skrzynia Aisin AW TF-80SC. Z jednej strony to prawda, a z drugiej – jeśli ktoś wymieniał w niej olej, to nie popadałbym w panikę. Skrzynia ta jest niezwykle popularna, mechanicy opanowali usuwanie jej typowych usterek, więc nie ma się czego (aż tak) bać. Cena 44 900 zł nie jest może super atrakcyjna, ale auto sprzedaje dealer, więc odpowiada za jego ewentualne wady ukryte.

Troje z moich znajomych kupiło sobie Giulietty i wszyscy są zadowoleni. Można więc chyba uznać, że to wystarczająca grupa reprezentatywna i w związku z tym jest to pojazd godny polecenia. Znalazłem egzemplarz w ciekawej konfiguracji, tj. 1.4 MultiAir ze skrzynią automatyczną TCT. Niektórzy mówią, że MultiAir sprawia problemy, ale to dotyczy podobno wczesnych egzemplarzy, a Giulietta z 2015 r. już taka wczesna nie jest. Z opisu wynika, że sprzedający jest faktycznym właścicielem auta, choć oczywiście może też być handlarzem, który kupił ten wóz wraz z kompletną historią serwisową. Giulietta ma parę zalet – po pierwsze jest nieoczywista i wciąż zachowuje charakter Alfy Romeo, po drugie 170-konne 1.4 potrafi wcisnąć w fotel, a po trzecie – można przyjechać na zlot Forza Italia. Czy wasze Audi to potrafi?

zdjęcie z ogłoszenia, fot. Robert

Cruze elegancki? Niby jak? – no dobrze, nie jest to limuzyna klasy Maybacha, ale całkiem spory i wygodny samochód, który można kupić za mniej niż 30 tys. zł z rocznika 2014-2015. Większość podzespołów dzieli z Oplem Astrą. Wyjątek stanowią tu silniki Diesla 2.0, które są zupełnie inne niż w Oplach. Znalazłem ciekawy egzemplarz, wprawdzie sprowadzony z Niemiec i wystawiany przez handlarza, ale ma istotną zaletę – wolnossący silnik 1.6, który można doprawić instalacją gazową. Trudno kupić tańszy samochód tej wielkości z nadwoziem kombi niebędący Dacią. Trzeba tylko pogodzić się z brakiem skrzyni automatycznej – nie oferowano jej w ogóle do benzynowego 1.6.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Jerzy

Podobnie jak Cruze, również Fluence ma groszowe ceny, tyle że jest zawsze sedanem (kombi to po prostu Megane Grandtour, ale jest zwykle droższe). Znalazłem ciekawy egzemplarz, który po pierwsze jest tani, po drugie ma benzynowy silnik 1.6 i jeszcze instalację gazową, a po trzecie – jasne wnętrze ze skórą. Wolałbym jeździć autem słabszym z ładniejszym wnętrzem niż mocnym, ale z odstręczającym środkiem. Szkoda, że to wersja tylko z pięcioma biegami, bo były również 1.6 z manualną „szóstką”. Po aucie widać trochę ślady zużycia, ale akurat znam trochę temat starszych Renault i części do tego kosztują grosze, więc to co zużyte, można sobie tanio wymienić.

Auto sprzedaje dealer - Carserwis
REKLAMA

Na koniec natomiast samochód, który powoduje u mnie głębokie zdziwienie. Moim zdaniem jest on importowany z Ukrainy lub Białorusi. To Renault Koleos z roku 2014, czyli powinien być po drugim liftingu, a jest po pierwszym. W dodatku napędza go benzynowy 2.5 16V połączony z automatyczną skrzynią biegów, a takiej konfiguracji w Europie nie było. Ciekawa zagadka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA