REKLAMA

Zainteresuj się już tymi samochodami. Nawet nie zauważyłeś, że to prawie youngtimery

Prawie czyni wielką różnicę i żaden z tych samochodów nie jest jeszcze youngtimerem, ale jak najbardziej warto się nimi zainteresować na rynku wtórnym, bo wszystkie je łączy to, że takich więcej już nie będzie.

Zainteresuj się już tymi samochodami. Nawet nie zauważyłeś, że to prawie youngtimery
REKLAMA

Trzydrzwiowe auta spalinowe, roadstery z napędem na tył i inne wynalazki – to wszystko znika z rynku w szybkim tempie, wypychane przez elektryczne SUV-y i crossovery. A jeszcze kilkanaście lat temu zdarzało się, że takie samochody były pokazywane przez producentów i co więcej, wprowadzane do produkcji. Można było pójść do salonu i kupić sobie auto, którego już tam dziś nie zobaczymy nawet za tysiąc wagonów pieniędzy. Oto siedem propozycji wartych rozważenia na zasadzie „teraz albo nigdy”: dziś są jeszcze względnie tanie i łatwe do kupienia w znośnym stanie. Z czasem potanieją jeszcze bardziej, ale dostępność dobrych egzemplarzy znacznie się pogorszy, a ostatecznie zaczną drożeć – kiedy prawie w ogóle już ich nie będzie. Tę siódemkę ułożyłem całkiem losowo, a zaczynamy od...

REKLAMA

Renault Twingo RS

Wolnossący silnik benzynowy w hot-hatchu? Czy to lata 80.? Nie, to genialny pomysł Renault na szybkie Twingo. Druga generacja tego auta to jedyna, która doczekała się odmiany Sport. Napędza ją silnik 1.6 133 KM – to jest ten sam stary, dobry K4M występujący w Kangoo czy Dacii Duster, tyle że podłubany. Twingo RS na pewno nie jest najszybszym hot-hatchem na rejonie, ale w tego rodzaju pojazdach nie chodzi o przejechanie 1/4 mili w rekordowym czasie, tylko jak szybko na twarzy pojawi się uśmiech po wciśnięciu gazu. 

Ceny: 17-30 tys. zł

W jednym zdaniu: morda się śmieje

Fiat 124 Spider

Tak, ten samochód ma dopiero 9 lat, ale już zasługuje na zainteresowanie jako kolekcjonerski. Zbudowano go tylko 41 tys. sztuk, w tym połowę na rynek północnoamerykański. Ma silnik Fiata 1.4 Multiair, a reszta to Mazda MX-5 z nieco większym nadwoziem. Połączenie zaskakująco dobre, choć oczywiście na rynku pozostało propozycją niszową. Najlepiej poszukać wersji z manualną skrzynią 6-biegową. Jeden z dziennikarzy napisał kiedyś o nim tak: specjalnie kupowałem w sklepie co innego niż żona prosiła, żeby móc pojechać jeszcze raz. Wnętrze jest od Mazdy, ale fiatowski Twinair ze sportowym wydechem brzmi o wiele lepiej niż jednostka japońska.

Ceny: 40-85 tys. zł

W jednym zdaniu: jak Mazda MX-5, tylko jeszcze bardziej

Suzuki Jimny

Ustalmy, że chodzi o Jimny „model roku 1998”, ale wytwarzane do 2018 r. i że mowa o aucie z końca produkcji. To ostatni moment na ładne, niezniszczone Jimny, nie przeorane terenowymi modyfikacjami i przede wszystkim niezardzewiałe. Za taki egzemplarz warto zapłacić, bo to zaskakująco przyjemny i wszechstronny pojazd. Owszem – osiągi benzynowego 1.3 są raczej nędzne, a wnętrze mikroskopijne, ale wóz zmieści się wszędzie i przejedzie po wszystkim. Koniecznie trzeba zrobić zabezpieczenie antykorozyjne po zakupie, a przed zakupem – obejrzeć szczegółowo spód auta. Jeśli ruda inwazja jeszcze się nie zaczęła, kup. Martwić się będziesz później (tak, wiem że Jimny ma następcę, ale jego ceny to jakieś inne uniwersum).

Ceny: 23-55 tys. zł

W jednym zdaniu: „nie da się zrobić idealnego auta do miasta i w teren” – „potrzymaj mi piwo”

BMW Z4

Mowa o generacji E89, czyli środkowej – z lat 2009-2016, chociaż pierwsze Z4 (E85) też się tu łapie. Dlaczego akurat E89? Powody są dwa: pierwszy to produkcja w Niemczech, a nie w Stanach Zjednoczonych, co (może subiektywnie) odbijało się na jakości wykończenia. Drugi: to było ostatnie sportowe BMW wyposażone w wolnossący silnik 6-cylindrowy. Wprawdzie tylko przez dwa lata, ale wciąż da się znaleźć takie samochody, choć ich ceny już do atrakcyjnych nie należą. Silniki turbodoładowane 2.0 i 3.0 nie należą do najbardziej niezawodnych, a powszechną awarią są popękane i pogięte felgi aluminiowe.

Opcjonalnie można pójść w coś dziwnego: E86, czyli poprzednia generacja Z3 jako coupe. Auto rzadkie i z potencjałem, wciąż jeszcze trochę „analogowe”. W przypadku E89 sztywny dach sprawia, że jest to i cabrio, i coupe w jednym.

Ceny: 55-90 tys. zł (E89)

W jednym zdaniu: nie lubię BMW, ale roadstery robią doskonałe

Peugeot RCZ

Od razu powiem, że proszę nie napalać się na wzrost wartości i zarobek na tym samochodzie. On jest po prostu bardzo ładny i oryginalny, potrafi być też szybki, ale potencjał aut francuskich na spekulacje jest nikły (nie pytajcie skąd wiem). Peugeot RCZ to coupe bazujące na 308-mce, dwudrzwiowe, wyglądające trochę jak ten futurystyczny Lexus z „Raportu mniejszości”. Pod maską albo diesel 2.0 HDi, albo benzynowy 1.6 THP o mocy od 156 do 270 KM. Jest to ten sam silnik co w Mini z podobnego okresu (2009-2015), a jego usterki są powszechnie znane: nagar na zaworach, zatykające się magistrale olejowe czy usterki łańcucha rozrządu. Dobra rada: zmieniać często olej. Zła rada: sprawdzić jak to idzie na zimnym.

Ceny: 15-60 tys. zł

W jednym zdaniu: jeśli pokochasz jego wygląd, wybaczysz mu wszystko

Hyundai Genesis

Trudno o bardziej niszową propozycję niż tylnonapędowe coupe od Hyundaia. Tych samochodów nie widzi się na ulicy, a przecież było to pełnoprawne auto sportowe, prawdziwe coupe bez lipy i wymyślania. W dodatku można było mieć albo mocne 2.0 Turbo, albo wolnossące 3.8 V6. Samochód ten był krytykowany przez dziennikarzy, ale nie do końca wiem dlaczego, bo jeździłem nim i robił dokładnie to czego oczekiwałem: przyspieszał nadzwyczaj żwawo, głośno przy tym hałasując. Nie jest to na pewno precyzja prowadzenia BMW, ale też ceny jakby inne. Można powoli szykować się też na problemy z częściami. Ale nadal to najciekawszy Hyundai ostatnich lat (fani modeli z serii N – proszę się uspokoić).

Ceny: 32-75 tys. zł

W jednym zdaniu: większość osób nie uwierzy, że to Hyundai 

Volkswagen Beetle

Aż trudno uwierzyć, że trzecia generacja „Garbusa” (o ile taką chronologię można wprowadzić) ma już prawie piętnaście lat. Pod spodem to Golf – konkretnie to Golf VII, czyli już z tymi „poprawionymi” silnikami TSI. Nadmienię tu od razu, że można pominąć wszystkie 1.4 TSI – a był nawet 1.2 TSI, to już w ogóle pomyłka – oraz diesle i skupić się na konkretach, czyli na 2.0 TSI. Z tym silnikiem The Beetle to fajne GTI: wygląda lepiej od Golfa, ma troje drzwi jak prawdziwy hot hatch, Wersja 220-konna rozpędza się do 100 km/h w 6,7 sekundy i można ją trafić ze skrzynią manualną. Ewentualne awarie są o tyle mało problematyczne, że wspólna z Golfem mechanika jest doskonale znana warsztatom. Uwaga: wersje 1.8 TSI i 2.5 są tylko z USA.

Ceny: 27-90 tys. zł

REKLAMA

W jednym zdaniu: Golf jest nudny, kup Beetle'a

Do tego zestawienia chciałem jeszcze dołożyć Toyotę GT86, ale uznałem, że zasługuje ona na osobny przegląd ofert, więc wpadnijcie za jakiś czas. Na pewno się pojawi. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-12T09:00:07+02:00
Aktualizacja: 2025-07-11T17:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-11T11:44:45+02:00
Aktualizacja: 2025-07-11T10:02:23+02:00
Aktualizacja: 2025-07-10T18:55:43+02:00
Aktualizacja: 2025-07-10T12:04:57+02:00
Aktualizacja: 2025-07-09T20:01:25+02:00
Aktualizacja: 2025-07-09T17:03:46+02:00
Aktualizacja: 2025-07-09T14:29:41+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA