Dwa prototypy Nissana gniją na złomowisku. Tylko zgniatarka z radości robi BRRR
Gdy gasną światła, a fotografowie chowają aparaty, samochody koncepcyjne czeka smutny los. Ich sława trwała krótko, teraz pozostało już tylko złomowisko.
Najpierw opada płachta, a na sali rozlegają się oklaski. Po chwili fotografowie wyjmują aparaty. Błyskają flesze. Niedługo później zdjęcia prototypu obiegają świat. Trafiają na okładki pism i na „jedynki” branżowych portali. Dziennikarze opisują nowatorskie technologie i zastanawiają się, czy to wszystko ma prawo działać. Czytelnicy kiwają głowami i komentują. „Powinni go od razu wprowadzić” – skwitują jedni. Inni skrzywią się i powiedzą, że jest „dziwnie” albo „zbyt odważnie”. Ale będą mówić.
Po paru latach styl i gadżety z aut koncepcyjnych przechodzą do modeli, które można znaleźć w salonie
Co dzieje się jednak z samymi prototypami, które miały swoje pięć minut sławy na targach? Czasami to pełnoprawne samochody z silnikiem. Kiedy indziej – tylko ładne „skorupy”. Ale ktoś musiał je zaprojektować, wykonać, włożyć sporo pracy.
Gdy prototyp ma szczęście, czeka go spokojna emerytura w muzeum. Dostanie tam ciepły, dobrze oświetlony kącik. Ktoś będzie wycierał z niego kurz, a zwiedzający uśmiechną się na jego widok i zrobią mu zdjęcie. Przez chwilę poczuje się znowu jak dawniej, na targach, w blasku migawek.
Ale niektóre prototypy czeka okrutny los
Na facebookowej grupie „Foreign Market Car Sightings” pojawiły się zdjęcia zrobione na pewnym złomowisku w amerykańskim Nashville. Pośród innych, zużytych i starych aut, stoją dwa bardzo nietypowe. To prototypy Nissana z początku XXI wieku – Quest i Bevel. Są zakurzone i czekają na smutny koniec swojego losu. Zgniatarka już się szykuje do pracy.
Nissan Quest został pokazany w roku 2002
To dość normalnie i „produkcyjnie” wyglądający prototyp minivana, który miał być bardziej ekscytujący od konkurencji. Miał się wyróżniać nie tylko stylistyką (rzeczywiście całkiem udaną), ale i „podkreśleniem jednej z głównych zalet minivanów”. Chodziło o doskonałe doświetlenie wnętrza i widoczność. W Queście, dzięki zastosowaniu m.in. szklanego dachu, miało być jeszcze jaśniej i bardziej przejrzyście. Inne charakterystyczne cechy Nissana to kamera cofania (w 2002 roku to wciąż była nowość) i druga kamera, dzięki której kierowca mógł widzieć na ekranie, co robią dzieci jadące z tyłu. Nie było też bocznych lusterek – je również zastąpiły kamery. W tamtych czasach ich jakość musiała być… niebezpieczna.
Ciekawszy był Nissan Bevel z 2007 r.
To SUV o bardzo intrygującym kształcie. Mówiąc prościej - wygląda jak bunkier na kołach. Z jednej strony ma długie drzwi kierowcy, a z drugiej podwójne „wrota” otwierane w przeciwnych kierunkach. Stworzono go z myślą o klientach w wieku 45-60 lat, którzy zazwyczaj jeżdżą sami, ale uwielbiają przewozić dużo przedmiotów związanych z ogrodem, majsterkowaniem czy innymi pasjami.
Bevel miał pod maską 2.5-litrowy silnik benzynowy V6. We wnętrzu zastosowano – oprócz masy ciekłokrystalicznych ekranów – przesuwaną konsolę środkową i podłogę, która wysuwała się po otwarciu drzwi, by łatwiej było zapakować ciężkie przedmioty do wnętrza.
Jak widać, prototypy Nissana smutno skończyły
Czekają już tylko na ostateczne przerobienie na przybory do golenia. Czy da się je uratować ze złomowiska? Nie są może w idealnym stanie (delikatnie mówiąc), ale na pewno jakiś kolekcjoner prototypów, Nissanów czy motoryzacyjnych ciekawostek i dziwności chętnie by się nimi zaopiekował. Cena raczej nie byłaby zaporowa.
Niestety, jak tłumaczy autor facebookowego postu, ze względu na problemy formalne nie da się ich odkupić. Los prototypów Nissana jest przesądzony. Po prostu szkoda.
Fot. Facebook.com - Joshua Dayton Cooper