REKLAMA

Potrącenie rowerzystki na przejeździe. Co zrobiła kierująca? Nic

W Krakowie doszło do poważnego w skutkach potrącenia rowerzystki na przejeździe. Sprawczyni zamiast uniknąć zdarzenia, jechała po prostu przed siebie.

Potrącenie rowerzystki na przejeździe. Co zrobiła kierująca? Nic
REKLAMA

Gdy samochód na prawym pasie hamuje, a tuż przed nim widać przejście dla pieszych lub przejazd dla rowerów, kierujący autem jadącym po lewym pasie ma do wyboru różne warianty tego, jak się zachować. Słuszny jest jednak tylko jeden.

REKLAMA

Też trzeba zacząć hamować

Kto nie chce mieć na sumieniu innego człowieka, albo - w najlepszym wypadku - „zaledwie” stać się gwiazdą filmików w internecie i negatywnym bohaterem komentarzy pod nimi, musi przemieścić stopę na pedał hamulca. Tego wymaga rozsądek, a także podstawowy instynkt samozachowawczy.

Kierująca Hyundaiem z nagranego w Krakowie filmu na kanale „Stop Cham” stanęła przed takim wyborem. Zdecydowała się jednak, by bardzo długo nie robić nic.

Doszło do potrącenia rowerzystki

Widać wyraźnie, że samochody na prawym pasie hamowały, ale pani kierująca białym Hyundaiem Koną w wersji elektrycznej niespecjalnie się tym przejmowała. Zaczęła hamować, gdy rowerzystka była już właściwie przed jej maską. Za późno.

Mokry asfalt, spóźniona reakcja - to gotowy przepis na wypadek. Myślę, że nie bez znaczenia była też wysoka masa własna elektrycznego wozu. Zwykle hamują trochę gorzej od spalinowych i trzeba o tym pamiętać. Kierująca Koną nie wykonała też żadnego uniku, nie podjęła próby ominięcia. Efekty są smutne.

Rowerzystka odniosła obrażenia

„Rowerzystka to moja mama (…), ma pęknięty kręg w odcinku piersiowym i na trzy miesiące jest wyjęta z życia, ponieważ musi leżeć i nie może wstać, siedzieć itd.” - napisał autor filmu.

REKLAMA

Czyja to wina? Tutaj sprawa jest oczywista i trudno winić rowerzystkę, zwłaszcza że przejeżdżając przez przejazd (przypomnijmy: w tej sytuacji zsiadać z roweru nie trzeba) nie jest łatwo zauważyć, czy ktoś akurat nie jedzie lewym pasem. Z pewnością oznakowanie przejazdu mogłoby być lepsze, ale to nie zdejmuje odpowiedzialności z kierującej Koną. Niestety, wiele osób podczas jazdy patrzy do przodu tak, jakby widzieli wszystko w wąskim tunelu. Wydarzenia dziejące się dookoła, takie jak hamujący na sąsiednim pasie samochód, ktoś włączający się do ruchu albo zjeżdżający z kończącego się pasa, pozostają niezauważone. A potem jest wielkie zdziwienie - na sekundy przed wypadkiem. Nie pozostaje tu do napisania nic innego, jak tylko banalne „trzeba mieć oczy dookoła głowy”. I po prostu tej głowy używać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA