Porsche uznało, że 680 KM to za mało. Więc teraz ma w ofercie rodzinne kombi z 700 KM pod maską
Technicznie rzecz biorąc, to nie wszystkie są pod maską. A i pewnie niewiele rodzin będzie stać na to, żeby sprawić sobie takie kombi. Ale to i tak brzmiało lepiej niż Porsche Panamera po liftingu może mieć teraz nawet 700 KM.
Ten ostatni fragment jest jednak w 100 proc. prawdziwy. Porsche zaprezentowało właśnie trzy nowe wersje silnikowe odświeżonej Panamery. Dwie z trzech są przy tym hybrydami i chyba nawet przeciwnicy elektryfikacji nie byliby w stanie przejść obok nich obojętnie.
Porsche Panamera Turbo S E-Hybrid - 700 KM i 3,2 s do 100 km/h.
To najmocniejszy wariant odmłodzonej Panamery - zarówno wśród nowej trójki jednostek napędowych, jak i w gamie Panamery w ogóle. Pod maską - czterolitrowe V8 o mocy 571 KM. Do tego 136-konny silnik elektryczny z akumulatorami o pojemności 17,9 kWh (było 14,1 kWh) i większym o 1/3 zasięgiem elektrycznym (do 50 KM według WLTP), co pewnie nikogo przesadnie nie obchodzi.
Większość obchodzić będzie raczej to, że dzięki tym 20 KM (wzrost po stronie silnika spalinowego) auto rozpędza się do setki w 3,2 s, co jest wynikiem o 0,2 s lepszym niż przed liftingiem. Jeśli jest coś, co zapamiętałem z prasowego wyjazdu na jazdy Panamerą, to to, że więcej nie chcę siedzieć na miejscu pasażera, kiedy ktoś w Turbo S E-Hybrid bez ostrzeżenia startuje w trybie launch control. A teraz będzie jeszcze gwałtowniej, więc mam nadzieję, że wyślemy na testy kogoś innego.
Oczywiście Turbo S E-Hybrid będzie dostępny w dwóch wersjach nadwoziowych, a nawet w trzech - jako limuzyna, jako przedłużona limuzyna i jako ostateczne i najpiękniejsze Sport Turismo.
Cena? Od 924 000 zł. I nie zapomnijcie o opcjach!
Do tego nowe 4 E-Hybrid i 4S
Tu już koni będzie trochę mniej. Odświeżona Panamera 4 E-Hybrid - która swoją drogą była moją ulubioną wersją podczas jazd próbnych - zachowała sześciocylindrowy silnik w układzie V, który w parze z elektrycznym wsparciem zapewnia 462 KM. 0-100 km/h? W 4,4 s, czyli również o 0,2 s szybciej niż poprzednio.
Różnicę w prędkości maksymalnej można uznać za symboliczną, bo wynosi zaledwie 2 km. Zresztą w tej kwestii 280 km/h wersji 4 E-Hybrid i tak nie robi wrażenia na tle 315 km/h w wykonaniu Turbo S E-Hybrid. Natomiast jeśli nie szalejemy po niemieckich autostradach, i na nich wystarczy nam 280 km/h, to w salonie za 4 E-Hybrid zapłacimy wyraźniej mniej niż za Turbo, bo tylko 476 000 zł. Plus opcje.
Najmniej zmian pojawiło się natomiast w 4S (546 000 zł). Tutaj różnica w przyspieszeniu do 100 km/h wynosi zaledwie 0,1 s. Tyle dobrze, że pod maską dalej czeka na nas 2,9-litrowe V6. I nie, nie ma tutaj żadnego dodatkowego silnika elektrycznego, jest za to 440 uczciwych, spalinowych koni mechanicznych.
A jeśli dla kogoś to za mało, ale hybrydyzacja mu nie w smak, to zawsze ma do wyboru spalinowe Turbo S - czyli 630 koni z 4-litrowego V8. I żeby było zabawniej, 630 koni bez obciążenia w postaci akumulatorów, pokona 700 KM Turbo S E-Hybrid w sprincie do setki. O jedną dziesiątą sekundy, ale zawsze to coś...