REKLAMA

Poniedziałkowy przegląd ofert: cokolwiek, byle z 1.9 TDI

Spotkałem się z ciekawym przypadkiem. Kierowca jeździł przez długie lata autem z silnikiem 1.9 TDI pochodzącym jeszcze z lat 90. Niestety, nadwozie skorodowało, a silnik bardziej już ciekł niż jeździł. Padło więc pytanie, czy nie dawałoby się znaleźć czegoś nowszego, ale też z tym samym 1.9 TDI. Lub chociaż podobnym.

Poniedziałkowy przegląd ofert: cokolwiek, byle z 1.9 TDI
REKLAMA
REKLAMA

Dla niektórych może to być szokiem, ale są jeszcze ludzie, którzy nie ulegli modzie na elektryki i hybrydy, i wciąż rozważają zakup używanego diesla. Zresztą w zupełności to rozumiem, bo akurat 1.9 TDI ma znacznie więcej zalet niż wad – z tych ostatnich to głównie paskudny dźwięk pracy, a plusów to nie będę wymieniał, bo wszyscy wiedzą że ten silnik mało pali, części są superłatwo dostępne, mechanicy znają go na wylot i tak dalej.

Trzy serie 1.9 TDI

Na wszelki wypadek przypomnę tylko, że są trzy serie 1.9 TDI (w największym uproszczeniu). Wszystkie mają 8 zaworów, pasek rozrządu, bezpośredni wtrysk paliwa i turbodoładowanie.

Pierwsza – 1.9 TDI z pompą wtryskową, tzw. „pompą rozdzielaczową”, co jest tłumaczeniem niemieckiego „Verteilerpumpe”. Pompa pompuje ciśnienie, wtryskiwacze otwierają się pod jego naporem i tym sposobem paliwo dostaje się do cylindrów. Moc: 75-110 KM, przy czym najmocniejsze warianty miały zmienną geometrię łopatek w turbinie. Oznaczenia to albo 1Z albo trzyliterowe kody z literą A na początku.

Druga – 1.9 TDI z pompowtryskiwaczami o mocy 100-150 KM. Pracuje jeszcze twardziej niż TDI z pompą, ale ma dużo mocy i momentu obrotowego, łatwo poddaje się też tuningowi. Niektórzy wyciskali 210-215 KM z tego silnika w normalnych ulicznych samochodach. Pompowtryskiwacz to jak sama nazwa wskazuje połączenie pompki i wtryskiwacza, czyli każdy cylinder jest karmiony przy użyciu osobnego podzespołu, nie ma centralnej pompy. Oznaczenia 3-literowe z literą A albo B na początku.

Trzecia – też ma pompowtryskiwacze, ale mogła być wyposażona w DPF (nie był seryjny), produkowana jako „schodząca” równolegle z 2.0 TDI – to była odmiana tańsza, stąd zrezygnowano z mocnych wersji i wytwarzano tylko wariant 90- i 105-konny. Uznawana za mało trwałą, ale jest to trochę miejska legenda. Oprócz problemu z panewkami w silniku BXE nie jest taka zła. Ostatnio nawet pisaliśmy o Skodzie z tym silnikiem, która pokonała milion kilometrów. Jednostki napędowe z tej serii mają oznaczenia 3-literowe z literą B na początku.

Co więc kupić z 1.9 TDI? Oto przegląd siedmiu ofert, które mają szansę godnie zastąpić udręczonego życiem Golfa III w wersji Variant.

Roomster to strasznie niekochany samochód. Dziwnie się nazywa i dziwnie wygląda. Zjeździłem Roomsterem całą Polskę i wspominam go bardzo dobrze, przede wszystkim jako samochód nieprzyzwoicie wręcz wygodny, gdy chodzi o wsiadanie. Ma ogromne drzwi, siedzi się wysoko, można na rozmaite sposoby aranżować wnętrze, a tylna kanapa składa się jak w kombivanie i w dodatku jest dzielona na trzy części.

Co mi przeszkadzało? Ostry kant przednich drzwi w górnej części, niezbyt wygodna mimo wszystko klamka drzwi tylnych i to, że w trasie jest głośniejszy niż zwykła osobówka. Z silnikiem 1.9 TDI 105 KM jeździ jednak znakomicie i nadzwyczaj dynamicznie. Można osiągnąć spalanie na poziomie 5,5 l/100 km, co pod znakiem zapytania stawia sensowność zakupu wersji 1.4 TDI. Technicznie Roomster to w większości Fabia II, a w odmianie Scout wyróżniają go terenowe poszerzenia i lekko podwyższone zawieszenie. Znaczy się crossover, czyli jest modny. Problemy? Uszczelki szumią, a reszta to drobiazgi związane z elektryką.

Sporo osób nie rozumie tego konceptu, że przecież jest Golf kombi, jest Touran, to po co Plus. Też tak kiedyś uważałem, a teraz uważam że Golf Plus jest tak dobry, że mogłoby nie być zwykłego Golfa, tylko sam Plus. Nie chodzi nawet o deskę rozdzielczą z Tiguana, która zapewnia ukłucie prestiżu wywołane poczuciem posiadania czegoś na kształt SUV-a (faktycznie to Tiguan ma wnętrze z Plusa, a nie na odwrót), ale o rozplanowanie kabiny. Do Plusa dużo wygodniej się wsiada. Plus ma większe drzwi. Owszem, może jego bagażnik jakoś nie zachwyca (395-1460 l), ale za to tylną kanapę można przesuwać w zakresie 16 cm i przy jej całkowitym odsunięciu do tyłu, pasażerowie w II rzędzie mają wręcz nieprzyzwoicie dużo miejsca. Plusa ma mój sąsiad i mam wrażenie, że to auto jest jakoś lepiej wykonane w środku niż zwykły Golf V. Mniej się łuszczy. Ale może on ma szczęśliwy egzemplarz. Uwaga: były wersje 90 i 105 KM. Ta słaba jest... za słaba.

Początek obecnego wieku to nie były najszczęśliwsze lata Seata. Najpierw trochę podpompowano im linię modelową, dokładając atrakcyjnego Leona I (2000 r.), ale potem było już gorzej, bo niewiele osób rozumiało po co jest minivan Altea i inny minivan Toledo. Te samochody różni bardzo niewiele, a Toledo najłatwiej rozpoznać po charakterystycznym kształcie tylnych bocznych okien, identycznym jak ten z Kii Cee'd kombi albo Mercedesa klasy A. Ma też nieco większy bagażnik niż Altea i nie występował w odmianie sportowej FR.

Nie jestem fanem kokpitów Seata z tamtych lat. Takim Toledo byłem w Paryżu i trochę się w nim nasiedziałem jadąc tam i z powrotem. Często brakuje sterowania radiem z kierownicy, a gałka do regulacji głośności znajduje się po stronie pasażera. Także plastik, jakiego użyto na konsoli centralnej, nie jest najlepszy. Z drugiej strony za sprawą małego zainteresowania marką Seat w ogólności, można „wyjąć” bardzo ładne, mało zniszczone Toledo od realnego właściciela (nie „właściciela od wczoraj”) za o wiele mniejsze pieniądze niż kosztowałby porównywalny Volkswagen. Powątpiewam w dobrego Golfa Varianta czy Plusa za 18 000 zł, gdy mowa o roczniku 2008. A tu proszę...

Seat Toledo

To chyba jeden z najtrudniejszych w zakupie samochodów: Audi A6 C5 1.9 TDI 131 KM po lifcie w akceptowalnym stanie. Te samochody już znikają z rynku, są wywożone na wschód, albo zostały zajeżdżone, albo zostały rozbite, albo zajeżdżone, a na koniec rozbite. Wystarczy przełączyć wyszukiwanie ogłoszeń ze Skody na Audi, żeby znaleźć się w zupełnie innym świecie. 1.9 TDI 110 KM (wersja wcześniejsza) bywa opisywane jako „na zwykłej pompie”, co oznacza w tajemniczym dialekcie „można lać gorsze, ruskie paliwo i wyżyje”. Nagle nie oglądamy już zdjęć samochodów sfotografowanych na placach czy miejskich osiedlach, ale auta stojące na podwórku pod stodołą z wiszącym w tle praniem lub przechadzającym się psem spawanym z trzech innych psów.

Wygląda na to, że o ile nowe Skody i używane Skody kupuje podobny typ klienta (tzw. normals, zwykły, rozsądny nabywca), to nowe Audi kupują zamożni biznesmeni, a stare Audi – ludzie, którzy im zazdroszczą, a potem szukają po internecie lekko używanych klocków hamulcowych. Dlatego zakup A6 1.9 TDI to naprawdę supertrudna misja. Chciałbym się z nią zmierzyć.

Znalazłem czarnego sedana z „automatem” i przebiegiem ponad 300 tys. km, wyglądającym realistycznie. Pan Andrzej z Pabianic opisał go całkiem uczciwie. Z moich doświadczeń: auto niebywale wygodne, wykonane nierówno – np. dość słabe zawieszenie z przodu, niektóre gumowe pokrycia straszne (na włączniku świateł), ponadto 1.9 TDI + automat w tym wozie oznacza skrzynię Multitronic, czyli bezstopniową. Nie jest to wada dyskwalifikująca, ale radzę zwiększyć ostrożność i inwestycje w diagnostykę przed zakupem.

Audi A6

Niesamowita jest wszechstronność 1.9 TDI. Luksusowy sedan, bus, albo auto sportowe: do wszystkiego można wsadzić 1.9 TDI i będzie „latać”. W tym przypadku mamy do czynienia z prawie-najmocniejszą seryjną wersją 1.9 TDI z oznaczeniem ARL, czyli o mocy 150 KM. Niektórzy piszą, że była ona najmocniejsza, nie jest to jednak prawdą, ponieważ przez krótki czas produkowano 160-konną odmianę 1.9 TDI w Seacie Ibiza Cupra. Jeździłem takim samochodem i przy dotknięciu gazu wyrywało kierownicę z ręki. Leon jest jednak cięższy i dłuższy, więc ten efekt nie występuje w takim nasileniu.

W rzeczywistości silnik ARL miał sporo różnić konstrukcyjnych względem słabszej jednostki 130-konnej (np. ASZ, AWX). Inna jest turbosprężarka, intercooler, znalazłem też że wał korbowy był wzmocniony – dział inżynieryjny na poważnie podszedł do stworzenia „sportowego diesla”. Auto z ogłoszenia ma 190 KM i aż 446 Nm – oczywiście po modyfikacjach. Daje to uczucie niesamowitego „kopa”, ale wymaga też np. bardzo dobrego ogumienia. Na bylejakich oponach nawet na trójce taki Leon będzie rwał przyczepność. To samo dotyczy sprzęgła, które sprzedający akurat wymienił. Pozostaje tylko kwestia paskudnego brzmienia. Czego by się nie zrobiło z 1.9 TDI, brzmi jak kartofle wpadające do piwnicy.

Seat Leon

I już prawie na koniec coś z dużego gabarytu. Aż trudno uwierzyć, że do wielkiego Multivana montowano niemal takie samo 1.9 TDI jak do jakiejś Fabii. Auto jest naprawdę pełnowymiarowym vanem, nie da się absolutnie porównać go z produkcją typu Sharan. Do Sharana wsiadasz, do Multivana się wdrapujesz. Jeśli faktycznie jeździsz w siedem osób, kup coś takiego – przynajmniej rzeczone osoby nie będą się czuły jak sardynki w puszce. Znalazłem egzemplarz w ciekawej konfiguracji: 1.9 TDI Highline, fotele w ustawieniu 2+2+3 ze środkowym stolikiem i drzwi przesuwne po obu stronach. Nie jest tani i stoi w komisie, ale nie skreślajmy go od razu.

Powstaje oczywiście pytanie, czy 1.9 TDI w ogóle uciągnie ten wóz. Owszem, tak, ale na autostradzie taki Multivan nie będzie już czuł się dobrze. Można oczywiście zrobić „cziptuning” na 140 KM, ale królem autobahnu to auto nie będzie nigdy. Natomiast jeśli chodzi o wszechstronność, to Multivan bezwzględnie wygrywa. Wbrew pozorom nie jest to też samochód zbyt wielki i nieporęczny. W mieście da się go bez kłopotu zaparkować. Pozostaje sprawa awaryjności: w Multivanie 1.9 TDI ma więcej do przemieszczania, więc i bardziej się „męczy”. Ewentualne naprawy osprzętu jak regeneracja turbo z pewnością się pojawią. Nie ma co jednak ich demonizować, ze względu na popularność tej jednostki i samego T5 nie powinny stanowić powodów do obaw.

VW Multivan

A i tak pewnie skończy się na...

To samochód chyba jeszcze trudniejszy do kupienia niż A6 1.9 TDI 131 KM, bo i starszy. To już wóz, który trudno znaleźć sfotografowany na asfalcie albo w otoczeniu miejskim. Właściwie to czystej krwi youngtimer, tyle że jeszcze zbyt powszechnie używany, by można było mu przypisać to miano. Jeździłem takim 80 B4 1.9 TDI, ale sedanem. Uczciwie powiem, że jeśli ktoś ma jakiekolwiek większe oczekiwania niż dobre zabezpieczenie antykorozyjne, to powinien odpuścić sobie 80-tkę. Jest nudna, wolna, Passat ma więcej miejsca, wyposażenie wcale nie zachwyca, jakość wykonania – rzeczywiście bardzo wysoka. Powiedziałbym, że jest równie solidnie wykonany, co nieciekawie zaprojektowany. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że najmłodsze egzemplarze właśnie kończą 23 lata, nie ma sensu rozpisywać się o typowych usterkach. Jeśli uda się zwalczyć zużycie eksploatacyjne, to już będzie całkiem dobrze.

REKLAMA

Znalazłem egzemplarz wyglądający na bardzo ładny i w miłym dla oka kolorze. Jest drogi, ale to jedyny sposób, żeby kupić coś sensownego. No i nie zapominajmy, że powodem, dla którego powstał ten przegląd, jest to, że dotychczasowy samochód klienta zgnił w sposób niedopuszczalny, a w Audi 80 B4 raczej nam to nie grozi. I przy okazji jest „na zwykłej pompie”.

Audi 80
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA