Nie mieszajmy z pierwszeństwem rowerzystów na przejazdach. Już jest prawie git
Rząd rozważa zmiany przepisów dla rowerzystów. Jadący rowerem ma mieć pierwszeństwo na przejeździe rowerowym jeszcze zanim wjedzie na sam przejazd.
Pierwszeństwo rowerzysty na przejeździe rowerowym to skomplikowany temat. I zamiast go rozplątać, wiele wskazuje na to, że będziemy dążyć do tego, żeby było to jeszcze bardziej zagmatwane. A przecież wystarczyłoby trochę podszlifować przepisy, które mamy już teraz...
Na wszelki wypadek ostrzegam - nie, wnioskiem nie będzie to, żeby rowerzyści na przejazdach mieli pierwszeństwo zawsze i wszędzie. Wręcz przeciwnie. Ale to za moment.
Pierwszeństwo na przejeździe rowerowym - jakie są plany?
Tutaj można sobie kliknąć i poczytać całość, jak ktoś ma ochotę, ale pozwolę sobie streścić, jakie są plany:
- rowerzysta na przejeździe rowerowym otrzyma pierwszeństwo jeszcze przed wjazdem na ten przejazd - do tej pory miał je dopiero na przejeździe, teraz byłoby tak jak z pieszymi i przejściami dla pieszych;
- rowerzysta nie będzie mógł skorzystać z tego pierwszeństwa "wjeżdżając pod nadjeżdżający samochód" - czyli tak samo, jak pieszy ma pierwszeństwo przed przejściem, ale nie może wejść tuż przed jadące auto;
- w określonych sytuacjach ma być przed przejazdem stosowany znak C-13a, czyli koniec drogi dla rowerów, co oznacza, że rowerzysta w takiej sytuacji będzie się włączał do ruchu, więc nie ma pierwszeństwa przed pojazdem i przed wjechaniem na przejazd, ale zyskuje je w momencie wjechania na przejazd.
To ostatnie - które w sumie już obowiązuje - może brzmieć trochę bez sensu, ale jednak sens ma, bo chodzi w tym głównie o to, żeby nie przejeżdżać rowerzysty, który już znalazł się na drodze. Tak samo, jak nie można taranować samochodów, które ugrzęzły np. na światłach na środku skrzyżowania, nawet jeśli my mamy zielone. I podobnie do tego, że nie możemy pełnym ogniem lecieć przez skrzyżowanie na zielonym, jeśli widzimy, że ktoś uznał, że jednak przejedzie na czerwonym.
Pierwszeństwo na przejeździe rowerowym - jak jest teraz?
W sumie bardzo często tak, jak w punkcie trzecim, czyli rowerzysta ma pierwszeństwo po wjechaniu na przejazd. Jednocześnie, jak pokazał już chyba co najmniej jeden wyrok sądu, rowerzysta - nawet pomimo braku takiego zapisu w przepisach - nie może ogniem wjeżdżać na przejazd rowerowy, bo wtedy zostanie to uznane za jego winę.
Tak samo też jak w ostatnim punkcie planów, regularnie stosowane są znaki C-13a, czasem do tego stopnia, że zakrawa to o absurd. Przykładowo któraś podtrzebnicka nowa droga rowerowa jest upstrzona takimi znakami (w parze ze znakiem początku drogi dla rowerów) co właściwie każde najmniejsze skrzyżowanie i gruntowy przejazd. Ale zamierzony efekt został osiągnięty - samochody mają pierwszeństwo na drodze głównej i na drogach podporządkowanych - co poradzić.
Do tego dochodzi jeszcze kilka przepisów, które - co najgorsze - pozwalają na interpretację, co w takich kluczowych kwestiach nie powinno mieć w ogóle miejsca. Pierwszeństwo na drodze - a już szczególnie w sytuacji, kiedy może dojść do kolizji pojazdów o masie 1,5 tony i 80 kg, nie powinno być kwestią interpretacji. A tutaj zaraz znowu by się zaczęło - a co to znaczy "wjeżdżający", a co to znaczy "przed pojazd". I tak dalej, i tak dalej.
Pierwszeństwo na przejeździe rowerowym - jak powinno być?
Tak jak jest teraz, przynajmniej według jednej z interpretacji (nie mojej) z wcześniejszego linku, ale z poprawą infrastruktury, oznakowania i - och nie, napisałem to - edukacją obu stron. Niech za przykład posłuży ciąg pieszo-rowerowy niedaleko mnie, który wcześniej trochę poobrażałem, ale teraz wydaje mi się, że niektóre rzeczy zostały na nim zrobione wzorowo (kwestia przestrzegania tych rzeczy na razie zostanie pominięta).
Zerknijmy sobie na skrzyżowanie, które szczególnie mi się podoba i pasuje do tekstu:
Co tutaj mamy? Drogę główną, wzdłuż której idealnie przebiega ciąg pieszo-rowerowy (dzielący się na chwilę na drogę dla rowerów i dla pieszych, ale to nieistotne). Ta droga główna, jak to droga główna, ma oczywiście pierwszeństwo, zaznaczone odpowiednim znakiem. Rowerzyści, chcący przejechać przez to skrzyżowanie w osi ulicy podporządkowanej, pierwszeństwa oczywiście nie mają - zresztą widać to po oznaczeniu linii zatrzymania przed przejściem i przejazdem rowerowym (świetnie i jaskrawo oznaczonym - brawo). Tu jest wszystko jasne.
Teraz, korzystając z definicji drogi (czyli nie tylko jezdni, ale i drogi dla rowerów, chodnika, etc.) i definicji drogi z pierwszeństwem przejazdu, dostajemy prosty wniosek - ta droga dla rowerów i przejazd dla rowerów, którą widzimy po prawej i lewej stronie, mają takie samo pierwszeństwo przejazdu jak jezdnia, z perspektywy której podziwiamy na powyższym obrazku okolicę.
I uwaga - to jest jak najbardziej potwierdzone w tym przypadku znakami, zarówno poziomymi, jak i pionowymi:
Widać to po lewej stronie (niestety Street View nie ma zdjęcia z właściwej perspektywy). Kierowcy jadący z góry obrazka mają dwa zestawy pionowego i poziomego Ustąp pierwszeństwa. Czy tego przestrzegają? Różnie bywa. Ale to takie samo prawo, jak pierwszeństwo jeszcze przed wjazdem.
I jeszcze z ciekawostek, żeby nie było, że chciałbym tylko kierowców ciemiężyć - rowerzyści na przejeździe rowerowym chcący przekroczyć drogę z pierwszeństwem przejazdu, również mają malutki znak zmuszający ich do ustąpienia pierwszeństwa:
Co w sumie prowadzi do sytuacji, w której rowerzysta - w myśl obecnych przepisów - nie ma pierwszeństwa stojąc przed skrzyżowaniem, ale jeśli już na nie wjedzie, to nagle je ma, no ale mniejsza z tym. Nie narzekajmy, skoro jest prawie tak dobrze, jak tylko mogłoby być.
Czyli w skrócie: jeśli DDR/CPR przebiega wzdłuż drogi głównej, to też jest główny, a osoba chcąca wjechać na główną jezdnię, musi się dwa razy włączać do ruchu. Do tego dostaje odpowiednie znaki i nie musi się zastanawiać, co oznacza wjeżdżający.
Niestety nie wszędzie jest tak pięknie.
Zaledwie kilka kilometrów dalej na podobnym przejeździe, w podobnym układzie, obowiązuje raczej prawo silniejszego:
Ewentualnie prawo silniejszego wyjeżdżającego znad jeziorka:
W sumie to tutaj nie wiadomo, kto ma pierwszeństwo. Skończyła się droga dla rowerów i znaki pionowe w magazynie, czy skończyła się czerwona kostka? Mniejsza z tym.
To jak to powinno wyglądać?
Może spokojnie wyglądać tak, jak na wcześniejszym zestawieniu obrazków - prawnie jest wszystko elegancko i przy podublowanych zestawach znaków mamy jasną informację, kto i gdzie powinien ustąpić pierwszeństwa i na kogo uważać. Oczywiście wyniesione przejazdy rowerowe byłyby jeszcze fajniejsze, ale nie wymagajmy aż tak wiele.
Na pewno nie zaszkodziłoby natomiast - na wzór holenderski - dodatkowe znakowanie poziome (i może związane z tym zmiany prawne, jeśli to niezbędne). Przykładowo droga rowerowa z obowiązkiem ustąpienia pierwszeństwa mogłaby wtedy kończyć się w tym miejscu ustępowania pierwszeństwa tak:
A przy łączniku DDR-jezdnia tak:
Nikomu by też życia nie skomplikowało, gdyby kierowcy dostali przypomnienie graficzne, że skręcając, również muszą ustąpić pierwszeństwa osobom na przejeździe:
Proste, czytelne, widoczne i bez niepotrzebnej konieczności interpretacji.
Oczywiście zostaje jeszcze kwestia przejazdów rowerowych biegnących całkowicie poza drogami i tylko miejscami się z nimi krzyżującymi, ale tutaj to można nawet rowerzystom postawić znak stop i tyle, albo ten sam stop dać kierującym samochodami - zależy, jak się komu będzie podobać lokalnie.
Grunt, żeby nie podlegało to interpretacji.
Ach, jeszcze jedno
Według policyjnych statystyk za 2021 r., przejazdy rowerowe są względnie bezpiecznym miejscem. W zeszłym roku doszło na nich do 687 wypadków, czyli 3 proc. całości, a ofiar było 10 - 0,3 proc. całości. Ponad dwukrotnie więcej ofiar było na chodnikach (24), a niewiele mniej - na parkingach (8). 298 wypadków spowodowali przy tym rowerzyści, nieprawidłowo przejeżdżając przez przejazd dla rowerów (2 ofiary).
Z drugiej strony - wypadków z udziałem rowerzystów było 3513, czyli wypadki na przejazdach były stanowiły niemal 1/5 całości. Warto więc oczywiście coś zrobić, ale przydałoby się zacząć od uporządkowania i ostatecznego ujednolicenia - a może i uproszczenia - tego, co mamy teraz, a także odpowiedniego oznaczenia każdego przejazdu tak, żeby każdy wiedział, kto tutaj ma pierwszeństwo - i kierujący samochodem, i kierujący rowerem. Pomogą w tym dodatkowe znaki drogowe na drogach rowerowych, których akurat trochę brakuje i często uznaje się, że rowerzyści po prostu znają przepisy i wiedzą, co mają robić. Lepiej im to narysować - tak jak teraz rysuje się kierowcom.