Oto nowy Lexus IS 500 F. Ma wolnossące V8 i napęd na tył. Czy cofnęliśmy się w czasie?
Wolnossące 5.0 V8, napęd tylko na tył, nadwozie typu sedan. Czy to relacja z roku 1998? Nie, to tylko nowy Lexus IS 500 F Sport Performance.
Na naszym kontynencie nie będzie nowego Lexusa IS. Nie zamierzam za nim płakać. Co prawda wygląda – moim zdaniem – rewelacyjnie, ale to nie jest zupełnie nowy model, tylko zaawansowany lifting poprzedniego, znanego od 2013 r. Platforma się nie zmieniła. Nie dodano żadnych nowych wersji nadwoziowych (można kupić sedana albo… sedana). Dodano za to nową wersję.
Oto Lexus IS 500 F Sport Performance
Literka „F” w Lexusach nie jest niczym nowym. IS drugiej generacji z wolnossącym V8 powoli przechodzi do kategorii „młode klasyki, które już nie tanieją”. W polskim konfiguratorze nadal da się znaleźć model RC F. GS F był jeszcze lepszy, ale historia tego modelu dobiegła już końca. ES F nie istnieje.
Teraz do gry powraca IS z V8. W poprzedniej generacji (czyli właściwie w tej samej, ale sprzed liftingu) nie było tak mocnego motoru. Teraz już jest, choć oczywiście nie u nas. Lexus IS 500 F (pozwólcie, że skrócę trochę jego nazwę) będzie dostępny przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych.
Układ napędowy jest… staroświecki
Czytając specyfikację IS 500 F dwa razy sprawdzałem, czy przypadkiem nie trafiłem na jakąś stronę sprzed dekady albo i dwóch. Moc? Taka, jak we wspomnianych modelach RC F, GS F albo LC, czyli 478 KM. Moment obrotowy wynosi 535 Nm. Pojemność? Pięć litrów. Napęd? Wyłącznie na tył. Skrzynia? Hydrokinetyczny „automat” z ośmioma przełożeniami. Nie ma tu żadnych „nowoczesnych” rozwiązań w rodzaju dołączanego napędu na przednią oś, układu hybrydowego (nawet typu mild) ani turbosprężarki.
Na szczęście są charakterystyczne, umieszczone jedna pod drugą końcówki wydechu, które uwielbiałem w IS F z lat 2007-2014. Lexus IS 500 F otrzyma też dyferencjał o ograniczonym poślizgu Torsen i tylne amortyzatory dopracowywane przez Yamahę. Wszystko w celu poprawy prowadzenia, komfortu i stabilności. Dodatkowo, ulepszono dozowanie siły hamowania, a adaptacyjne zawieszenie ma być standardem.
Jeśli chodzi osiągi, Lexus IS 500 F rozwinie 60 mil na godzinę (czyli 96 km/h) w 4,5 s, oczywiście jeśli przyczepność będzie odpowiednia. To o 0,4 s wolniej od bazowego BMW M3 z taką samą mocą, ale z jednostką sześciocylindrową. W ofercie jest jeszcze 510-konne M3, które nie da Lexusowi nawet cienia nadziei.
Nie jestem pewien, czy Lexus IS 500 F mi się podoba
To znaczy, z wyglądu, owszem. Jeśli chodzi o jego układ napędowy, z jednej strony myślę sobie „jak dobrze, że wolnossące V8 jeszcze nie umarło”. Z drugiej strony, mam wrażenie, że Lexus przestał się rozwijać, tylko od lat po prostu pakuje ten sam silnik i tę samą technologię do lekko odświeżonych karoserii. Pociąg z napisem „nowoczesność” jest już tymczasem na kolejnej stacji. Pędzi jak japoński Shinkansen, a Lexus nie może go dogonić.
Co z dostępnością IS 500 F w Europie?
Oczywiście o zakupie takiego auta w Polsce można sobie tylko pomarzyć. Zresztą, to typowy model dla marzycieli właśnie. Ci, których naprawdę stać, pójdą po prostu do BMW po nowsze, świeższe, nowocześniejsze i szybsze M3.