REKLAMA

Ten odcinkowy pomiar prędkości obejmuje całą wieś. Spytałem sołtysa, jak OPP wpływa na życie mieszkańców

Żadna wieś przy drodze krajowej nie ma lekko. Mieszkańcy Złotej niedaleko Rawy Mazowieckiej przez lata byli świadkami, jak tuż przed ich domami jechał sznur samochodów osobowych i ciężarówek. To była główna trasa pomiędzy Warszawą i Łodzią. Ale Złota miała szczęście.

OPP Złota DK72
REKLAMA

Najpierw tranzyt opuścił DK72 i przeniósł się na nowo wybudowaną autostradę A2. Potem na obu końcach wsi postawione zostały bramki odcinkowego pomiaru prędkości. Teraz, żeby przejechać przez Złotą bez mandatu, trzeba pilnować się ograniczenia do 50 km/h obowiązującego w terenie zabudowanym. Spytałem sołtysa Złotej, jak ten odcinkowy pomiar wpłynął na życie jego i innych mieszkańców. 

REKLAMA

Odcinkowy pomiar prędkości coraz bardziej popularny

Odcinkowy pomiar prędkości jest ostatnio uruchamiany w wielu miejscach na mapie Polski, ale ten w Złotej działa tam już od około dekady. To oznacza, że miejscowi dobrze znają życie z pomiarem i wiedzą, z czym to się je. Opisywany zespół urządzeń ma początek oraz koniec mniej więcej w tych samych miejscach, co miejscowość i ma około 3 km długości. Co ten twór wniósł? Czy coś się w ogóle zmieniło?

Kiedy zapytałem Sołtysa o jego zdanie na temat pomiaru, to od razu przyznał, że jest o wiele bezpieczniej. Kiedyś przez wieś szedł tranzyt. Były wypadki, w których ginęli nie tylko przejezdni, ale również okoliczni mieszkańcy. Od czasu wprowadzenia bramek jest tak dobrze, że wypadków praktycznie nie ma. Dzieją się za to inne dziwne rzeczy.

Jak zmieniło się życie we wsi od kiedy działa OPP?

Pierwsze lata były tłuste. Pomiar wystawiał rocznie ok. 3 tys. mandatów. Za to mieszkańcy mieli problem z przyzwyczajeniem się do nowej rzeczywistości. Po prostu musieli nauczyć na nowo wyjeżdżania z własnych posesji. Trzeba było zmienić postrzeganie nadjeżdżających samochodów, bo one nagle zaczęły się o wiele wolniej poruszać. Ten komentarz sołtys uświadamia, jak źle musiało być wcześniej.

Dziś we wsi regularnie grasuje nieoznakowany radiowóz z kamerą

Jeżeli jest odcinkowy pomiar prędkości, to po co? W Złotej jest skrzyżowane i od głównej szosy odbija mniejsza droga na północ. Kto tam skręca, to nie zwalnia na odcinkowym. Żeby ukrócić ten proceder, policja jeździ za szybko jeżdżącymi samochodami i mierzy ich prędkość. Jeżeli któryś z nich skręci, to tuż za winklem wlepiane są mandaty. 

Kolejna ciekawostka dotyczy przydrożnego sklepu

Okazuje się, że do gieesa wpadają klienci, którzy za bardzo się rozpędzili i dla bezpieczeństwa wolą odczekać w sklepie, a przy okazji zrobić zakupy. W sumie to wcale mnie to nie zdziwiło. W lekkim szoku byłem, kiedy usłyszałem o drugiej grupie klientów. „Bardzo często” zaglądają kierowcy, którzy od początku planują, że będą jechać normalnie i zrobią sobie zakupy w sklepie. To trochę perfidne zachowanie. Niby super sprawa dla właściciela sklepu, ale kiepsko świadczy to społeczeństwie. Że co, lepiej oszukać niż zwolnić? Na to wygląda.

Kolejna ciekawostka dotyczy niektórych sąsiadów sołtysa. Mianowicie największego pecha mają ci, którzy mieszkają tuż przy bramkach. Jedna sąsiadka ma wjazd na posesję jakieś 50 m przed końcem pomiaru i na początku była pewna, że nie musi się przejmować. Do czasu kiedy dostała mandat, bo kamera przyłapała ją tuż przed bramą. Teraz podobno jeździ spokojnie.

Na koniec sołtys przyznał, że kiedyś była punktowa kamera niedaleko Złotej i ona nic nie dawała. Ludzie hamowali i od razu za kamerą przyśpieszali. Poprawy w jakości życia oraz bezpieczeństwie nie było żadnej. Nawet ci, co mieszkali blisko kamery, narzekali, bo kierowcy dawali w gaz tuż obok ich domów. Dopiero odcinkowy pomiar prędkości zadziałał. Wieś jest bezpieczna, a i sklep dobrze prosperuje. 

REKLAMA

Okazuje się, że są miejsca, gdzie odcinkowy pomiar prędkości jest nie tylko skokiem na kasę, a faktycznie pomaga podnieść jakość życia. Oby taka logika przyświecała drogowcom wybierającym nowe miejsca pomiarów.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA