Nowe znaki drogowe. Widzisz taki - od razu się zatrzymaj
Na polskich drogach szybkiego ruchu i autostradach pojawią się nowe znaki drogowe. Mają ostrzegać gapiowiczów przed zrobieniem sobie krzywdy.
Pomylenie wjazdów na autostradę lub drogę szybkiego ruchu może mieć tragiczne skutki, zwłaszcza gdy w roztargnieniu ktoś wjedzie pod prąd. Do tej pory nasze zjazdy nie miały specjalnych oznaczeń ostrzegających przed takim zagrożeniem. Trzeba było zachować odpowiednią czujność i doskonale wiedzieć, w którym kierunku chcemy się poruszać. Co jakiś czas występowały przypadki jazdy pod prąd, czasem tragiczne w skutkach. Postanowiono z tym walczyć i wzorem państw zachodnich opracowano nowe znaki drogowe, które ostrzegają przed wjechaniem pod prąd. Właśnie rozpoczął się ich montaż na polskich drogach
Nowe znaki drogowe staną w 111 miejscach
Będą to drogi ekspresowe i autostrady, pełna lista lokalizacji dostępna jest na stronie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad pod tym linkiem. Znaki stoją już przy autostradzie A4, teraz pojawiły się przy drodze S1 i S52. Kierowca, który pojedzie pod prąd, zobaczy dużą żółtą tablicę, na której namalowano czarną rękę. Na niej znajduje się znak stop oraz napis zły kierunek.
Co robić gdy wjedziemy pod prąd? Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nakazuje bezzwłocznie się zatrzymać w bezpiecznym miejscu – najlepiej na pasie awaryjnym. Kierowca powinien włączyć światła awaryjne w samochodzie oraz bezpiecznie opuścić pojazd i schować się za barierą ochronną. Następnie powinien zawiadomić policję lub służbę drogową, żeby te pomogły mu bezpiecznie wyjechać. Absolutnie zabroniona jest dalsza jazda pod prąd oraz próby zawrócenia. Takie zachowania mogą doprowadzić do wypadku.
Niektórzy powiedzą, że nowe znaki drogowe to kolejny krok do ogłupiania społeczeństwa
Ludzie uważający się za prawdziwych kierowców twierdzą, że nowe znaki tylko ogłupiają społeczeństwo, bo zwalniają z myślenia. Według nich kierowca powinien wiedzieć co robi, a błędy nie zdarzają się ludziom skupionym na jeździe. Nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś może po raz pierwszy znaleźć się na takiej drodze i spanikować. Nie biorą pod uwagę niekorzystnych czynników atmosferycznych. Ale oni się mylą — ludzie popełniają błędy i warto próbować je minimalizować.
Śmiem twierdzić, że koszt opracowania i postawienia znaków był niższy niż średni koszt wypadku drogowego dla państwa, który w 2020 roku wynosił 1,4 miliona złotych, każda śmierć to strata około 2,4 miliona, a ciężko ranna osoba generuje stratę w kwocie około 3,3 miliona. Jeżeli takie znaki mają przyczynić się do rzeczywistej poprawy bezpieczeństwa, to bardzo proszę nastawiać ich na gęsto. Prawdziwi kierowcy mogą dalej sobie jeździć z poczuciem wyższości.