Miało już nie być spalinowej Toyoty Supry. Ale plotki z krainy sushi zapowiadają się pysznie
Nowa Toyota Supra może wejść na rynek już w 2025 roku. Co ciekawe, najprawdopodobniej również w wersji spalinowej. Znowu należy spodziewać się techniki BMW, zapewne w wydaniu hybrydowym.
Toyota Supra po latach jeżdżenia wyłącznie na plakatach fanów tuningu, Need for Speeda i „Szybkich i Wściekłyh” w 2019 roku powróciła do salonów. Nikt nie zrobił z niej SUV-a. To nadal mocne, tylnonapędowe coupe. JDM-owi puryści, którzy nawet na weselu puszczają tylko muzykę z „Initial D” narzekają, że to nie jest prawdziwa Toyota, bo ma silnik i sporo innych elementów z BMW. Ale narzekać na 3.0 R6 i naprawdę niezłe multimedia to trochę tak, jakby odrzucić zaloty pięknej aktorki, bo nie jest ekspedientką z mięsnego.
Teraz zaczyna się już mówić o następcy Supry
Następca tylnonapędowego, spalinowego coupe w tych czasach brzmi jak „samochód elektryczny”. Tak rzeczywiście mówiono o kolejnej Suprze. Nie miała doczekać się wersji, którą zajeżdża się po benzynę na stację. Ale – jak podaje Carscoops powołując się na najświeższe plotki z krainy surowej ryby – nowa Toyota Supra ma mieć także odmianę spalinową.
Więcej o Toyotach i BMW:
Według japońskich źródeł, Supra zasilana paliwem może pojawić się już w 2025 roku. Wersja EV – bo nikt o niej nie zapomina – dołączyłaby do gamy w 2026 r. Jaki silnik mogłaby dostać nowa Toyota Supra? Wciąż mówimy o 3.0 R6 z Bawarii. Tyle że – aby nie było tak pięknie – nie uniknie się prawdopodobnie jakiejś formy elektryfikacji wielkiej jednostki. W planie minimum to miękka hybryda, w opcji maksimum: plug-in. Raczej nikt nie będzie tu inwestował w technologię wodorową.
Nowa Toyota Supra – jak może wyglądać?
Póki co możemy opierać się tylko na wczesnym szkicu prezentującym ogólny zarys auta. Rewolucji w designie spodziewać się nie należy, nikt nie będzie raczej próbował wymyślać coupe na nowo.
Wszystkie te informacje są jeszcze nieoficjalne. Może się więc okazać, że Supra tak naprawdę pojawi się tylko w odmianie EV, albo – co bardziej prawdopodobne – wersję R6 będziemy mogli co najwyżej oglądać na YouTube, patrząc na uśmiechniętych, japońskich testerów i żałując, że nie trafiła do Europy. Choć w przypadku Toyoty akurat nie obawiam się, że komuś zabraknie odwagi.