Amerykanie złomują dobre auta elektryczne. W Polsce je ratujemy i ulepszamy
Nissan Leaf jest oficjalnie najstarszym samochodem elektrycznym dostępnym w Polsce jako używany. Tak, wiem, że jest jeszcze Mitsubishi i-MiEV, ale bądźmy poważni. Zapisałem się na grupę właścicieli Leafa i jestem mile zaskoczony, że te samochody dalej są utrzymywane w sprawności.
![Amerykanie złomują dobre auta elektryczne. W Polsce je ratujemy i ulepszamy](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2025/02/nissan-leaf-lea.jpg)
Wydawałoby się, że to już czas, gdy Nissan Leaf pierwszej generacji idzie na złom. Wiele z tych samochodów ma ponad 10 lat, przebiegi po 150 tys. km i przede wszystkim nędzny zasięg. Już jako nowy Nissan Leaf nie zachwycał pojemnością akumulatorów na poziomie 24 kWh (potem opcjonalnie 30 kWh), a dziś na tle nowych aut mających nawet 2-3 razy więcej pojemności energetycznej za te same pieniądze wygląda jak niezbyt udana wprawka. Nie byłbym więc zdziwiony, gdybym widział Leafy na stacji demontażu pojazdów.
Tak się dzieje, ale w Stanach Zjednoczonych
Amerykanie to mistrzowie marnotrawstwa, oni wyrzucają dobre jedzenie i dobre rzeczy tylko dlatego, że im się znudziły. Oto na jednym z kalifornijskich złomów natężenie Leafów (dowcip elektryczny) wzrosło do tego stopnia, że stoi ich pięć w jednym rzędzie.
![](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2025/02/ttac-leafs.jpg)
Amerykanie od początku słabo dogadywali się z Leafem pierwszej generacji. Zdarzały się przypadki, że do rozładowanych na autostradzie Leafów przyjeżdżała pomoc drogowa, żeby odpalić je z kabli. Ponadto w Stanach zasięg na poziomie 60-70 mil jest śmiesznie mały, tam przejeżdża się przeważnie większe odległości. Nawet nie jestem więc zdziwiony, że te samochody są złomowane, chociaż spodziewam się, że ktoś wyciąga z nich wcześniej akumulatory, warte sporo pieniędzy. W Polsce za Nissana Leafa trzeba zapłacić 20-28 tys. zł, za sam akumulator (używany) - 8-10 tys. zł.
Moim zdaniem Nissan Leaf zadziwiająco dobrze się zestarzał
Jak na pierwszy popularny samochód elektryczny – wręcz znakomicie. Auto jest względnie proste jak na „elektryka” i pozwala na rozliczne modyfikacje, ulepszenia i samodzielne naprawy, czyli to, co Polacy lubią najbardziej. Pewna polska firma montuje już akumulatory 55 kWh do Leafa pierwszej generacji, a do Kangoo Z.E. – akumulator o pojemności 38 kWh. To wciąż wychodzi znacznie taniej niż kupno nowego samochodu na prąd, a w sumie mamy to samo, czyli nowy akumulator trakcyjny. Leaf to wdzięczny obiekt modyfikacji, bo poza powiększeniem akumulatora można też w nim włączyć na przykład tryb jazdy z jednym pedałem, tzn. z wysoką rekuperacją niewymagającą wciskania hamulca. A słyszałem nawet o przeróbkach polegających na wymianie starych gniazd Type 1 i ChaDeMo na aktualne Type 2 i CCS. Wygląda na to, że dłubanie aut elektrycznych jest łatwiejsze niż spalinowych.
![](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2025/02/nissan-leaf-55.jpg)
Inna rzecz, że do tego samochodu trochę nie ma części eksploatacyjnych
W 12-letnim Nissanie mogło się zdarzyć, że tarcza kotwiczna przy tylnej osi już zgniła. Nowa kosztuje krocie, zamienniki są niedostępne. Okazało się jednak, że do Leafa pasują piasty i tarcze kotwiczne z pierwszej generacji Qashqaia, co pozwoliło uratować parę egzemplarzy. Gniją też blaszane mocowania oświetlenia tablicy rejestracyjnej i tu również społeczność użytkowników uratowała temat, bo ktoś zaczął produkować je jako wydruk 3d.
![](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2025/02/leaf-oprawka.jpeg)
Powtarzają się problemy z hamulcami, zwłaszcza z tylnymi, ponieważ są bardzo rzadko używane podczas jazdy. Dlatego ogólnie użytkując Leafa nie należy bać się wciskać hamulca, wręcz przeciwnie. Najbardziej trzeba się bać natomiast długotrwałych przestojów. Samochód ten degraduje w szybkim tempie gdy nie jest używany, zwłaszcza w wersji przedliftowej. Nie przepada też za szybkim ładowaniem z powodu braku wodnego chłodzenia baterii, a najgorzej znosi to wariant 30 kWh.
Podsumowując: Leaf pierwszej generacji to idealne auto dla elektromajsterkowicza
Nie jest to zupełnie bezproblemowy pojazd, ale daleko mu jeszcze do złomu. W porównaniu do współczesnych aut elektrycznych rzeczywiście wypada dość archaicznie, ale to wspaniałe, że polscy mechanicy i elektrycy wzięli się za ulepszanie Leafów. Daje to nadzieję, że samochody elektryczne nie będą szły na złom po 10 latach.
Chyba że ktoś wprowadzi takie przepisy.