Niemcy chcą wprowadzenia opłat za autostrady w całej Unii Europejskiej. Jak zwykle nic z tego nie wyjdzie
Clarkson powiedział kiedyś, że jedyny sens istnienia Niemiec to autostrady. W tym żarcie jest trochę racji, średnio raz na miesiąc piszemy o czymś związanym z Niemcami i autobahnami. Tym razem chodzi o ich pomysł na opłaty za autostrady w całej UE.
Tak naprawdę istnieją dwa rodzaje wiadomości z Niemiec. Albo nasi zachodni sąsiedzi lobbują za podkręcaniem sprzedaży nowych aut, albo majstrują przy autostradach. Poza tym jest tam nudno jak na seansie Śmierci w Wenecji. Od dawna za Odrą trwają boje o wprowadzenie ograniczeń prędkości na wszystkich odcinkach, oczywiście z klimatem na ustach. Tym razem niemiecki minister transportu, Andreas Scheuer wpadł na jeszcze lepszy pomysł, oczywiście ekologiczny. Jak powszechnie wiadomo, w Niemczech nie ma opłat za autostrady dla samochodów osobowych. Płacą za nie Hans i Helga w swoich podatkach, a Polacy przyjeżdżają testować prędkość maksymalną swoich Audi A4 B5 w drodze na zbiory truskawek. Myślicie, że w związku z tym pan Andreas, korzystając z niemieckiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, proponuje zniesienie opłat za autostrady?
Gdzie tam. Pan Andreas stwierdził, że w całej Unii Europejskiej autostrady powinny być płatne dla wszystkich poza autokarami i busami. Grupa Busiarze EU zapewne już wymyśla jak udawać przewóz osób, by unikać opłat, a ja tymczasem uruchamiam system obliczania szans na wprowadzenie niemieckiego pomysłu.
Brrr, dzzzt, pszzzzz... wychodzi jakieś 5 proc szans, że uda się wprowadzić opłaty za autostrady we wszystkich krajach UE.
Opłaty za autostrady w całej UE?
Po pierwsze - nawet rząd niemiecki nie jest zgodny w kwestii tego postulatu. Podobno spora część polityków nie zgadza się z panem Scheuerem. Poza tym sama kanclerz, Angela Merkel, jest znana ze sprzeciwiania się opłatom na niemieckich autostradach, trudno więc spodziewać się, że poprze odgórny nakaz zbierania danin w całej UE.
Inna kwestia, że nie wiem w jaki sposób opłaty za autostrady miałyby ratować klimat. Najwięcej zanieczyszczeń generują auta najcięższe i najmocniejsze, czyli drogie w zakupie i utrzymaniu. Zgadnijcie, czy konieczność zakupu winiety za 50 czy 100 euro sprawi, że bogaci przestaną jeździć autostradami i wsiądą do autokarów. Oczywiście, że nie, przecież ich stać. A biedni w lżejszych, mniej trujących wozach pojadą drogami krajowymi. Efekt będzie pewnie taki jak z zakazami wjazdu do centrów miast, czy coraz ostrzejszymi normami emisji dla aut. Żaden.
Cytując polskiego poetę Ryszarda Andrzejewskiego: „nie zmienia się nic".