Jedziesz przez Niemcy, a tu kilometry zwężonej autostrady i żadnych robót. Dlaczego?
Użytkownik Twittera zwrócił uwagę na to samo, co zauważyłem w zeszłym roku ja: autostrady w Niemczech są zwężone na bardzo długich odcinkach i miesiącami nie trwają tam żadne prace.

Sytuację na pewno kojarzą ci, którzy regularnie jeżdżą autostradami przez Niemcy. Nagle zaczyna się zwężenie do jednego pasa wymuszone przez ustawienie pachołków. Nie trwają żadne prace drogowe i nic nie zapowiada, żeby miały się zacząć. Ograniczenie prędkości to zwykle 80 km/h, ale często i 60 km/h. Pachołki ciągną się kilometrami, odcinki są czasem naprawdę bardzo długie – a co więcej, można przejechać przez to samo miejsce za kilka tygodni, nawet miesięcy i nic się nie zmienia.
Użytkownik Twittera uznał więc, że chodzi o umyślne utrudnianie ruchu
Skoro nie ma żadnych prac drogowych, to jedynym celem zwężenia wydaje się wymuszenie na użytkownikach drogi jazdy z mniejszą prędkością. Można nabrać przekonania, że jest to działanie z tej samej półki co fotoradary, progi zwalniające czy pomiary odcinkowe. Zamiast wyciskać ile się da z naszego auta, musimy turlać się 80 km/h w długiej kolumnie. Podkreślam, że nikt nie ma problemu z miejscami, gdzie trwają realne prace remontowe, tylko z czymś takim:
Do tego filmu zamieszczono odpowiedź z konta „Autostrady Polska”
Zanim jednak ją zacytuję, to warto wspomnieć że podobne spostrzeżenia ma bardzo wiele osób, w tym ja – i wynika to również z komentarzy do tego filmu. Niemcy po prostu zwężają dany odcinek, często w bardzo dobrym stanie, niewymagający gruntownego remontu, i te słupki tak stoją miesiącami. Wiele osób zwraca też uwagę na podobny problem na płatnej autostradzie A4 między Krakowem a Katowicami. Remont trwa tam permanentnie, co nijak nie zmniejsza horrendalnej opłaty za przejazd tym odcinkiem (ostatnio za kilkanaście kilometrów zapłaciłem 30 złotych). A oto wspomniana odpowiedź:
Tak, tymczasowa organizacja ruchu na pewno jest bardzo trudna do ustawienia – ma postać słupków z ukośnym biało-czerwonym malowaniem, które ustawia się od początku planowanego zwężenia zgodnie z kierunkiem ruchu. W życiu nie widziałem tak skomplikowanej organizacji (ironia). W dodatku jeśli wiadomo, że prace nie ruszą w żadnym najbliższym czasie, a słupki i tak się ustawia, to jest to działanie nakierowane konkretnie na spowolnienie ruchu na tym odcinku i przyzwyczajenie kierowców, że prace właściwie już trwają, tyle że pewnie jeszcze na szczeblu papierologicznym. Można przecież byłoby zaplanować wszystko tak, że słupki pojawiają się w jednym tygodniu, a prace ruszają w następnym, nawet polegające na zwiezieniu sprzętu. Zamiast tego słupki po prostu stoją – na tyle długo bez żadnej innej aktywności, że kierowcy zaczynają podejrzewać „spisek”.
Nie ma spisku, jest niemiecka organizacja
Wszystko musi być ściśle zgodne z przepisami, procedurami i pozwoleniami. Nie ma mowy o załatwianiu na ostatnią chwilę albo uznawaniu „dobra tam, jakoś to będzie”. Później efekt wygląda tak, że w ciągu kilku miesięcy pokonujemy wielokrotnie ten sam odcinek autostradowy, obserwując, jak zupełnie nic się nie zmienia. Ponadto w Polsce remontowane odcinki mają limit do 8 kilometrów, a w Niemczech takiego przepisu nie ma. Zdarzają się więc remonty na odcinkach nawet 20-kilometrowych.
W rzeczywistości takie działanie wpływa na poprawę bezpieczeństwa, nawet jeśli jest to efekt uboczny. Samochody jadą znacznie wolniej, właściwie nie ma wyprzedzania – nie ma też więc poważnych wypadków przy dużej prędkości. Nie da się pędzić ponad 300 km/h lewym pasem i staranować samochodu poprzedzającego jadącego z przepisową prędkością, doprowadzając do pożaru i śmierci trzech osób, a potem uciec do Dubaju. Widzę więc w tym niemieckim działaniu jakiś pozytywny aspekt.