REKLAMA

Najbardziej boję się, że Chińczycy zmienią nasze samochody w produkty AGD

Bacznie obserwuję rozwój chińskiej motoryzacji i coraz bardziej się boję. Zmasowana ekspansja marek z Państwa Środka spowoduje, że samochody zmienią się w artykuły gospodarstwa domowego, w bezduszne AGD.

Najbardziej boję się, że Chińczycy zmienią nasze samochody w produkty AGD
REKLAMA

Co przychodzi wam do głowy na hasło „AGD”? Pralka? Zmywarka, a może lodówka? Coś potrzebnego, być może nawet koniecznego, ale niewzbudzającego żadnych emocji, przywiązań, czy niebudzącego zainteresowań. Boję się, że taki sam los czeka samochody oraz generalnie motoryzację.

REKLAMA

Obecnie samochody (jeszcze) budzą wiele emocji

Początków doszukiwałbym się w bardzo zamierzchłych czasach, kiedy człowiek zaczął wykorzystywać zwierzęta, głównie konie, do transportu osobistego. Dla społeczeństwa posiadacz konia był kimś uprzywilejowanym i bogatym, a koń był majątkiem. Z kolei dla posiadacza konia zwierzę było narzędziem, wyznacznikiem statusu społecznego oraz (mam przynajmniej taką nadzieję) kompanem, z którym nawiązywał więź.

Te same zasady dotyczyły najpierw powozów, a potem samochodów. Sto lat temu posiadanie samochodu to była wielka rzecz. Dopiero po drugiej wojnie światowej rozpowszechnienie motoryzacji nabrało takiego tempa, że sam fakt jeżdżenia automobilem nie był już takim wielkim wyczynem. Za to coraz bardziej zaczęły liczyć się marki, modele oraz ich segmentacja.

I tak dziś powożenie pojazdem luksusowym lub sportowym wywołuje u ludzi takie same emocje, jak tysiące lat temu widok człowieka na koniu - od nieobojętności, przez poważanie, aż po zazdrość. Jestem pasjonatem motoryzacji i taki stan rzeczy uważam za status quo. Na emocjach opiera się moje zamiłowanie. Boję się, że chińska ofensywa motoryzacyjna przeżuje te wszystkie emocje i wypluje.

Dziś rano na redakcyjnym czacie natrafiłem na link udostępniony przez naczelnego. To diagram próbujący okiełznać chińską motoryzację. Są tutaj chińskie marki, submarki, brandy oraz ich segmentacja. Wygląda to tak:

Po przeanalizowaniu tego diagramu przeraziłem się z dwóch powodów

Po pierwsze tych marek jest jeszcze więcej niż do tej pory ogarniałem. Po drugie ta rzekoma segmentacja nic dla mnie nie znaczy - nie czuję, żeby Hongqi było np. jak Mercedes, a BYD jak Volkswagen.

Zamiast tego czuję, że chińskie nazwy powstają tylko po to, żeby jakkolwiek odróżnić od siebie pralkę X od pralki Y. Nie ma w tym historii, legendy i w ogóle nie ma w tym emocji. Z tym brakiem emocji mierzą się od lat np. firmy koreańskie. Jednak Hyundai oraz KIA starają się zbudować wokół swoich produktów wartości kojarzone do tej pory z motoryzacją. Takim najbardziej łopatologicznym przykładem niech będzie hyundaiowska linia samochodów N - to dział sportowy, emocjonujący, pełen tych szybszych aut, zbudowanych, sprzedawanych i kupowanych z miłości do czterech kółek.

Zupełnie inaczej do tematu podchodzą Chińczycy. Oni chcą po prostu zalać świat swoimi produktami. Ten zalew ma być tak wielki, że nie będzie w tym wszystkim miejsca na klasyczne wartości. Będzie konsumpcyjnie, nowocześnie - jak w supermarkecie. Wchodzisz, bierzesz co potrzebujesz i używasz tego dopóki się nie popsuje - tak jak czajnika, czy lodówki. Podnieta z przejażdżki autem będzie porównywalna do wyjmowania czystych naczyń z nowej zmywarki.

Nadziei upatruję w kolejnych ruchach starej gwardii, czyli w tym co zrobią marki niemieckie, francuskie, a nawet japońskie. Prawda jest taka, że przewagę technologiczną już straciły, a rynkową również mogą za chwilę stracić. Wtedy pozostanie im tylko to, czego nowi gracze nie mają - brand, historia, emocje, wrażenia z jazdy i wszystko to, za co kocham motoryzację.

REKLAMA

Oczywiście moje przewidywania to jedynie przypuszczenia, ale czasem mam rację

Od lat mówię, że za mechaniczne, analogowe zegary będziemy kiedyś dopłacać. Niedawno Bugatti pokazało swój najnowszy hipersamochód, w którym jednym z najbardziej luksusowych elementów są mechaniczne zegary wzorowane na analogowych mechanizmach z drogich zegarków. Projektanci inspirowali się zegarkami tak mocno, że cały samochód dostał taką samą nazwę, jak jedna z najbardziej ekskluzywnych komplikacji zegarkowych - Tourbillon. Przykład idzie z góry i już niedługo w cennikach będzie dopłata do analgoów - zobaczycie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA