REKLAMA

Motoblender 33: połączmy wszystkich producentów w jeden superkoncern, a potem zabrońmy samochodów

Dzień dobry. Mamy sobotę. Mamy Motoblender, już po raz 33. To taki wpis, gdzie zbieram informacje z ubiegłego tygodnia i w sposób najzupełniej zbyteczny okraszam je własnymi, subiektywnymi opiniami. Fuj!

motoblender
REKLAMA
REKLAMA

Na początek coś o proteście taksówkarzy. Odbył się on w Warszawie, a taksówkarze protestowali oczywiście przeciwko Uberowi. Niedawno zaś czytałem o tym, że Uber w Polsce zmienił się na tyle, że można w nim płacić gotówką. A jeśli można płacić gotówką, to pewnie taki kierowca Ubera musi mieć kasę fiskalną. Jeśli ją ma, to brakuje mu już tylko oznaczenia samochodu jako taksówki i właściwie tym sposobem staje się taksówką. Jeśli nie ma kasy fiskalnej i bierze gotówkę do kieszeni, to jest zwykłym oszustem i trudno dziwić się, że ktoś przeciwko temu protestuje. Moje pytanie jest jednak inne. Skoro Uber jest tak popularny, to czemu taksówki nie jeżdżą na Uberze? Przeiceż taki taksówkarz mógłby zostać kierowcą Ubera i wtedy zarabiać jeszcze więcej pieniędzy. Zresztą wydaje mi się, że niektórzy już to robią. To tak jak z tym problemem płciowym: skoro płeć to konstrukt społeczny, a kobiety są dyskryminowane, to wystarczy żeby ogłosiły że są mężczyznami i sprawa rozwiązana.

To prawdziwy przełom. Koniec z płaskimi, nieciekawymi informacjami na ekranie za kierownicą. Teraz będziesz mógł podziwiać efekty trójwymiarowe. Usiądź tylko wygodnie, zapnij pasy, uruchom silnik i naciesz swe oczy trójwymiarową feerią barw i animacji. A patrzenie na drogę? No czasem warto spojrzeć, ale nie przesadzajmy, przecież jest wiele systemów, które wspomogą nas w razie, gdybyśmy jednak preferowali gapienie się na trójwymiarowe wskaźniki. Samochód sam utrzyma się na pasie ruchu, sam zahamuje i zachowa odległość od poprzedzającego auta i takie tam. W tym czasie my możemy napawać się trójwymiarowymi wskaźnikami – to ciekawe, że ktoś zdecydował się zainwestować pieniądze w stworzenie tak zbytecznego wynalazku, ale z drugiej strony nie zapominajmy, że wiele samochodów ma światełka pod lusterkami, które wyświetlają logo producenta na ziemi. I te światełka są tak potrzebne, że chociaż podnoszą masę pojazdu, to muszą się w nim pojawić. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że takie normalne wskaźniki ze wskazówkami też są trójwymiarowe, bo przecież wskazówka ma jakąś grubość i odsadzenie. Tylko wskaźniki wyświetlane na ekranie są 2d, więc w rzeczywistości stanowią regres wobec trójwymiarowych wskaźników analogowych.

motoblender

Przecież Volkswagen i Ford już raz zrobili wspólne przedsięwzięcie – wspaniały minivan Sharan/Alhambra/Galaxy, produkowany w trochę niewydarzonej fabryce w Portugalii (wczesne egzemplarze miały znacznie więcej wad jakościowych niż da się zaakceptować), a potem wszystko się rozjechało i każdy z producentów poszedł w swoją stronę. Teraz znowu chcą się dogadać i stworzyć megaalians, gigakoncern itp. Moim zdaniem należałoby połączyć wszystkie koncerny samochodowe w jeden. Po co nam aż tylu wytwórców? Już teraz kupując nowy samochód możemy właściwie wybierać z 5-6 koncernów albo 7-8 wytwórców niezależnych, pozakoncernowych i to wszystko. Zróbmy z tego jeden arcykonglomerat i problem się rozwiąże. Nie trzeba będzie już zawierać aliansów, żeby obejść przepisy antytrustowe. Wszystko będzie opracowywane przez Francuzów, produkowane przez Włochów i projektowane przez Niemców, albo na odwrót, jak kto lubi.

Klasyczna taksówka typu „hackney carriage” nadal jest produkowana, po nieskończonych perturbacjach i zmianach właścicielskich. Teraz wytwarza ją firma London Electric Vehicle Company z siedzibą w Coventry, a samochód nazywa się TX eCity. Ma napęd elektryczny z silnikiem do ładowania akumulatorów, zwanym range extender, co pozwala jej osiągać zasięg nawet 600 km na jednym ładowaniu i tankowaniu. Po Londynie jeździ już 600 takich eCity, a teraz ma je otrzymać Paryż. Można byłoby więc zapytać: czyżby Francuzi nie umieli zbudować samochodu nadającego się na taksówkę i muszą kupować go od Brytyjczyków?

motoblender

Kiedyś miasta europejskie czymś różniły się od siebie. W Londynie jeździły hackney carriages, w Paryżu Peugeoty, Renault i Citroeny. Jedni pili herbatę o 5. po południu, a drudzy wywieszali białą flagę zanim ktoś wypowiedział im wojnę. Teraz natomiast wszystko dąży do jednolitości, którą nazywa się „różnorodnością”. Może jestem staromodny, ale wydaje mi się, że jeśli położysz obok siebie jabłko i banana, to jest różnorodność, a jak zrobisz z nich mus, to jest jednolitość. Ale mus to mus, bo wkrótce za sprawą szaleństw paryskiej merki Anne Hidalgo diesle w ogóle będą zakazane w tym mieście, więc jeśli taksówki szybko się nie zelektryfikują, to w ogóle nie będą mogły jeździć. Spokojnie, nie martwcie się – jak tylko się zelektryfikują, to wymyśli się nowy problem.

No bo wiecie, elektryfikacja, limity CO2. No nie ma wyjścia, musimy, prawda, tego, elektryczność – powiedziała Linda Jackson (CEO Citroena) na pytanie o następną generację C-jedynki. Być może czytaliście, ale w tym tygodniu zamieszczaliśmy tłumaczenie testu Forda F150, najpopularniejszego amerykańskiego pickupa. W jego ofercie są silniki V6 i V8. Podobnie jak w innych pickupach sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych. I tych pickupów w Stanach sprzedaje się rocznie dwa miliony, plus jeszcze trochę w Kanadzie.

Ale to C1 koniecznie trzeba zelektryfikować, a pickupy? No przecież to jest za oceanem, tam są inne realia! Ale realia są też takie, że to jest na tej samej planecie. Czyli Amerykanie mogą nadal pławić się w tanim soku z dinozaurów, ale Europejczycy muszą pogodzić się z tym, że następna generacja małego samochodu dla niezbyt zamożnych klientów będzie miała zasięg o połowę mniejszy, bo trzeba oszczędzać i być eko. Czyli jeśli do tej pory jadłeś małą porcję, to zabiorą ci połowę, ale jeśli codziennie jadłeś wielkiego stejka, to nikt nie kiwnie palcem. Brawo.

Nie w 2040, a w 2032 – proponują rządowi eksperci. Pewnie podpowiedział im to jakiś think-tank. Już widzę tę sytuację: na spotkanie wszyscy przyjechali samochodami, ustalili że trzeba zabronić samochodów spalinowych o 8 lat wcześniej niż początkowo proponowano i rozjechali się swoimi spalinowymi samochodami w swoich kierunkach. Nadal jednak nie mogę pojąć, dlaczego – skoro jest tak źle z powietrzem, klimatem itp. (a podobno faktycznie jest źle), proponuje się tak długie okresy przejściowe? Aż 14 lat? Za 14 lat już będzie za późno na cokolwiek. Dlaczego ludzie światli i zaznajomieni ze skalą problemu godzą się w ogóle na to, żeby ta niekorzystna sytuacja trwała dalej?

Należy bezwzględnie zabronić poruszania się samochodami emisyjnymi na wszystkich kontynentach, od dziś i nieodwołalnie. Nie ma innej możliwości na osiągnięcie realnych redukcji CO2 bez niepopularnych działań. Przy czym zakaz musi mieć charakter całkowity i permanentny. Nie ma tak, że trochę można. Nie ma tak, że oficjele jeżdżą sobie dalej autami na benzynę, a innym się tego zabrania. Oficjele też, i bogacze, i wszyscy muszą się podporządkować, inaczej nastąpi chaos. To naprawdę jedyne wyjście, jeśli chcemy ratować planetę, zabrońmy samochodów natychmiast.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA