Fura dnia: kopia Mercedesa Sprintera, który zjadł Żuka pickupa
Chińsko-brazylijski JAC Sunray Picape wygląda jak niedokończony projekt, który ktoś rzucił do produkcji, bo nie ma czasu. Ale to tylko pozory, w rzeczywistości ten pojazd ma ścisłą grupę odbiorców.
Marki z Chin mocno infiltrują rynek południowoamerykański i idzie im to znakomicie. Coraz więcej nowych aut osobowych jeżdżących po drogach Ameryki Południowej nosi chińskie logo lub zostało w Chinach wyprodukowane (jak np. popularny sedan Chevrolet Sail), a producenci europejscy i amerykańscy zaczynają czuć ciężki, chiński oddech na swoich plecach. W dłuższej perspektywie nie mają zresztą szans, bo samochody chińskie są o wiele tańsze i wyglądają z roku na rok lepiej, na tyle lepiej, że właściwie nie ma za bardzo się już z czego śmiać. Zobaczcie, co sprzedaje choćby JAC w Brazylii.
Ten elegancki siedmiomiejscowy SUV to model JAC T80, jeden z kilku nowoczesnych modeli osobowych w gamie chińskiej marki na rynku brazylijskim. Kolejni producenci też nie próżnują, ale my zostaniemy dziś przy JAC-u, bo ma on w ofercie coś jeszcze, coś specjalnego, dziwnego, nietypowego, niecodziennego, i z europejskiego punktu widzenia totalnie szalonego.
U nas busy, tam pickupy
Poza Europą mało popularny jest koncept dostawczego busa. Może w Chinach, ale tam raczej jeżdżą ciężarówki skrzyniowe, podobnie jak w Japonii. Reszta świata, tj. Stany Zjednoczone, Azja Płd.-Wsch., Ameryka Południowa, Afryka i Australia kochają pickupy – samochody z otwartą przestrzenią bagażową. Wiele razy się nad tym zastanawiałem dlaczego, bo przecież bus jest lepszy. Ładunek w busie zabezpieczają ściany, które odgradzają nasze graty nie tylko od warunków atmosferycznych, ale też od złodziei. A więc dlaczego pickupy wygrywają z busami w tylu krajach? Wymyśliłem, że to właśnie z powodu tych ścian. W pickupie nic cię nie ogranicza, możesz wziąć na pakę tyle, ile chcesz, nawet jeśli wystaje. Możesz naładować na 3 metry w górę i 3 metry na szerokość, związać sznurkiem i lecieć. Sky is the limit, jak to mówią po brazylijsku.
Pojazd ma 3 rzędy siedzeń w dość nietypowej konfiguracji 3+2+4, przy czym te dwa w środkowym rzędzie są po to, żeby pozostawić miejsce z boku szoferki na coś, czego nie można zostawić na pace. Do tego mamy skrzynię ładunkową o znacznych wymiarach, wynoszących 2 na 2 metry. Nie jest to o dziwo skrzynia dokręcana do ramy, jak w typowej ciężarówce, a element integralny z nadwoziem, jak w Żuku pickupie. Na dachu szoferki znajduje się bagażnik, co pozwala przewieźć jeszcze więcej rzeczy, a dostajemy się do niego po specjalnej drabince. Metalowa siatka zabezpiecza tylną szybę przed zbiciem spowodowanym przez przemieszczający się po pace ładunek w przypadku gwałtownego hamowania.
Ten sześciometrowy potworek jest napędzany dieslem 2.7 z common rail o mocy 147 KM. Z sześciobiegowym manualem jest to całkiem wartki wóz, którym można bez problemu pokonywać długie trasy w tym gigantycznym kraju.
Dobrze, ale dlaczego?
Oczywiście dla pieniędzy i dla klientów, którzy takiego wozu poszukują. Na pierwszy rzut oka wydaje się dziwny i bez sensu, ale teraz pomyślcie sobie, że może w nim jechać dziewięciu drwali, na pakę załadują wszystkie swoje pilarki, piły i piłownice, na dach – namioty i inne potrzebne rzeczy, i już można kierować się na Manaus powycinać trochę lasu deszczowego pod pastwiska dla bydła, żebyśmy mogli jeść więcej pysznej wołowinki. A tlen? Komu potrzebny jest tlen, skoro można zarobić pieniądze? Kiedy tlen się skończy, stuknięty prezydent Brazylii Jair Bolsonaro kupi go trochę za granicą za reale zarobione na sprzedaży drewna i mięsa do Chin. W końcu najważniejsze, żeby hajs się zgadzał. Miłego weekendu, kochani!