REKLAMA

Piękne nawiązanie do tradycji. Mercedes szykuje czterocylindrową wersję klasy G

W czasach, kiedy wszyscy bez opamiętania prą wyłącznie przed siebie, za wszelką cenę stawiając na nowoczesność, Mercedes znalazł chwilę, żeby przystanąć, zerknąć na swoją historię i wymyślić, w jaki sposób złożyć jej hołd.  

Piękne nawiązanie do tradycji. Mercedes szykuje 4-cylindrową wersję klasy G
REKLAMA
REKLAMA

Jaki jest chyba najbardziej niezmienny w ofercie Mercedesa produkt? Oczywiście pudełkowata klasa G. Z wyglądu nie zmieniła się przesadnie od ponad 40 lat, natomiast przez dekady zmieniało się to, co kryło się pod karoserią. W ten sposób klienci stracili możliwość zakupu nowej klasy G z takimi silnikami, jakie pojawiły się w momencie debiutu W460, czyli m.in. czterocylindrowymi jednostkami benzynowymi.

I ach - jakież to były jednostki. 2,3-litrowe 230 G potrzebowało na sprint do 100 km/h zaledwie 26 sekund, a maksymalna prędkość wynosząca aż 128 km/h i tak zdecydowanie przekraczała prędkość, z którą klasą G podróżowało się komfortowo. Fani szaleńczych rajdów mogli podobno skorzystać z oferty Brabusa, który oferował ten sam silnik, ale rozwiercony do 2,6 l, dzięki czemu auto przyspieszało do 100 km/h w zaledwie 14,7 s. Po co w samochodzie dla leśnika takie osiągi - nie wiadomo.

Poźniej jeszcze przez chwilę mogliśmy znaleźć 4-cylindrowy silnik benzynowy w gamie W461, ale od tego czasu, czyli przez niemal 20 lat, takiego silnika nie było już w gamie. Aż do teraz.

No ok, do za chwilę.

Nadjeżdża Mercedes G 350.

Ale bez literki „d” na końcu nazwy, co jest o tyle istotne, że 350 d już jest i jest to 6-cylindrowy diesel. 350-bez-d ma być natomiast napędzany przez - jak podaje CarNewsChina - 2-litrową, 4-cylindrową jednostkę benzynową. Dokładnie jak pierwsze wydania klasy G.

Na tym jednak kończą się podobieństwa, bo oczywiście pod maskę trafi w tym przypadku zdecydowanie nowsza jednostka. Jeśli wierzyć nieoficjalnym informacjom, będzie to M264, czyli silnik zbliżony do tego, który znajdziemy m.in. w aktualnej generacji klasy A (m.in. 250 i 35), GLC 300 czy C 300. Obstawiałbym nawet, że będzie to ta sama jednostka, która była przez pewien czas dostępna w klasie E - wskazuje na to nie tylko pojemność, liczba cylindrów i oznaczenie, ale także moc, która ma w G 350 wynosić 299 KM. Tak samo jest z momentem obrotowym - w E 350 maksymalnie było to 400 Nm i dokładnie tak samo będzie w G 350.

Nie wiadomo na razie niestety, jakie osiągi zapewni 2-litrówka w G 350, ale E 350 na przyspieszenie do 100 km/h potrzebował tylko 5,9 s. Klasa G z tą jednostką też więc raczej powolna nie będzie. Dla porównania, obecna gama klasy G otwierana jest przez 350 d (7,4 s), przez 400 d (6,4 s) i G 500 (5,9 s), aż po G 63 (4,5 s).

Poza silnikiem, G 350 ma nie różnić się w żaden specjalny sposób od swoich droższych i bogatszych w cylindry odpowiedników.

REKLAMA

W porządku, może to jednak nie jest nawiązanie do tradycji.

Może po prostu chodzi o kwestie podatkowe na rynku chińskim - w końcu model ten ma zadebiutować póki co wyłącznie tam. Jeśli jednak kogoś oburzać będą cztery cylindry pod maską klasy G, to już ma gotową historyjkę o pielęgnowaniu tradycji. Nie wiem tylko, czy Mercedes ją podchwyci - przekonamy się o tym pewnie jeszcze w tym roku, bo G 350 ma oficjalnie zadebiutować w ciągu kilku najbliższych miesięcy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA