Możesz jechać do Chorwacji. Elektryczny Mercedes z zasięgiem jak diesel
Jeżeli od kupna samochodu elektrycznego powstrzymywał cię wyłącznie zasięg i to, że nie możesz pojechać do Chorwacji na jednym ładowaniu, to już możesz szykować pieniądze. Mercedes wypuści samochód elektryczny z zasięgiem jak diesel.

Chorwacja to mityczny kraj, do którego jeździ połowa komentujących w internecie. To te częste podróże sprawiają, że nie mogą kupić sobie samochodu elektrycznego. Bo wiecie - wsiadają do auta w Polsce i kilka godzin później wysiadają w Chrowacji - bez żadnych postojów na załatwienie potrzeb fizjologicznych i uzupełnienie płynów. To dobre dla dzieci i dla słabych. Prawdziwy kierowca nie potrzebuje takich udogodnień. I faktem jest, że żaden z obecnie produkowanych samochodów elektrycznych nie pozwala na wygodną podróż na jednym ładowaniu z Polski do Chorwacji, ba niektórymi to nawet naszego kraju nie można przejechać z jednej strony na drugą. I wtedy na scenę wchodzi elektryczny Mercedes i mówi: potrzymaj mi baterię.
Nowy elektryczny Mercedes EQS ma 1000 km zasięgu
Czyli tyle, co przyzwoity samochód z silnikiem Diesla, a przy tym nie śmierdzi i nie wydaje tego charakterystycznego klekotu. A skąd tyle zasięgu w tym Mercedesie, skoro ostatnio miał niewiele ponad 700 km? Otóż to kolejna przymiarka do akumulatorów z elektrolitem w stanie stałym, czyli solid state. Przypomnijmy - w zwykłych bateriach litowo-jonowych elektrolit jest płynny, przewodzi jony litu pomiędzy anodą a katodą. Jest tani w produkcji, ale ma swoje wady - elektrolit jest łatwopalny, a sam akumulator ma ograniczoną gęstość energii, co wpływa na zasięg. Z czasem traci również żywotność i ma ograniczoną moc ładowania. Wszystkie te wady likwiduje użycie stałego elektrolitu, np. polimerowego, ceramicznego itd.

Akumulatory solid state w teorii oferują duże zasięgi, ogromną żywotność, bezpieczeństwo użytkowania, a także szybkie ładowanie. Jednak są drogie i trudne w produkcji, bo podczas ładowania dochodzi do rozszerzania się materiałów wewnątrz akumulatora, a w trakcie rozładowywania materiały się kurczą. Od lat słyszymy, że już niedługo zostaną wprowadzone do obiegu. To pieśń przyszłości, ale producenci próbują, bo od tego może zależeć ich przyszłość. Tym razem swoimi wynikami pochwalił się Mercedes.

To zaawansowany system, w którym używane są technologie z Formuły 1 (to zawsze dobrze brzmi). Mają za zadanie kontrolować rozszerzanie i kurczenie się materiałów wewnątrz akumulatora, co ma zapewnić stabilność i trwałość. Sekcja akumulatorów ma 12 modułów, dzięki czemu istnieje możliwość stosowania różnych konfiguracji i pojemności akumulatora (mniejszy lub większy zasięg). Obecny projekt Mercedesa zakłada wzrost zasięgu o 25 proc., ale docelowo ma być to nawet 80 proc. w stosunku do zasięgów, którymi mogą pochwalić się obecne modele.
Razem z akumulatorami pracuje się nad innymi technologiami, które mają pozwolić wycisnąć maksymalne możliwości z samochodów elektrycznych. Podobnie jak Audi, Mercedes stawia na inwertery z węglika krzemu.
Jest jednak jeden problem
Tak, jest to cena. Samochody z takimi akumulatorami będą drogie, dopóki nie osiągniemy masowej produkcji. To nie przypadek, że jest to testowane w Mercedesie EQS, bo tam wzrost ceny jest możliwy do udźwignięcia przez klienta. Jak stanieje, to ma trafić do innych modeli. Kiedy? Tego nie wie nikt, ale 1000 km zasięgu w samochodzie elektrycznym brzmi kusząco.