Supra ci się przejadła, a Skyline ma kierownicę po złej stronie? Jest też trzecia opcja: Mazda RX-7
Japońskie samochody sportowe mają swoich wiernych fanów. Problem w tym, że Toyota Supra jest coraz częściej uznawana za auto przereklamowane i za drogie, a Nissan Skyline GT-R to w naszych realiach drogowych słaby pomysł ze względu na umiejscowienie kierownicy. Co zatem powiecie na Mazdę RX-7?
Mazda RX-7 (FD) nie była ostatnim modelem japońskiej marki napędzanym silnikiem Wankla, ale jest to auto daleko bardziej pożądane niż jej następca - 4-drzwiowa RX-8. Ma to oczywiście odzwierciedlenie w cenach - Siódemka ostatniej generacji kosztuje zwykle co najmniej kilkadziesiąt tys. zł (zwykle więcej, jeśli ma kierownicę po właściwej stronie), podczas gdy RX-8 w ładnym stanie można zwykle kupić za znacznie mniejszą kwotę.
RX-7 jest więc autem drogim, ale i ciekawszym niż Toyota Supra, która w ostatnim czasie wyskakuje z każdej lodówki (co zresztą do pewnego stopnia jest związane z premierą nowej generacji tego auta). Mazda to w zasadzie jedyna opcja, jeśli chcemy mieć japońskie auto sportowe z lat 90. XX w., ale napędzane czymś oryginalniejszym niż widlasta lub rzędowa szóstka (względnie czwórka). No i wankel pod maską RX-7 ma zaledwie 1,3 l pojemności (2x 654 cm3), ubezpieczyciel byłby zachwycony...
Ale te 1,3 l wystarcza, by dzięki dwóm turbosprężarkom silnik osiągał 255 KM i 294 Nm.
Jednostka napędowa o oznaczeniu 13B-REW napędza tylną oś za pośrednictwem manualnej, 5-biegowej skrzyni biegów, choć opcjonalnie był też dostępny „automat”. Na szczęście w oferowanym na sprzedaż egzemplarzu mamy do czynienia z przekładnią mechaniczną. Do pary ma ona jeszcze mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu. Zarówno to, jak i niski przebieg czynią wystawioną na portalu BringaTrailer.com Mazdę łakomym kąskiem.
Licznik wskazuje bowiem zaledwie nieco ponad 7300 km.
Dość powiedzieć, że auto wygląda świetnie. Ma co prawda kilka drobnych wad lakierniczych, ale jak na fakt, że oferowana RX-7 została wyprodukowana ćwierć wieku temu, to i tak nieźle. W tym miejscu pojawia się naturalna niepewność dotycząca kondycji mechanicznej auta, ponieważ - jak informuje sprzedający - sportowiec z Japonii 12 lat stał bez ruchu. Często obawy tego typu są uzasadnione, ale przed wystawieniem na sprzedaż Mazda otrzymała świeży olej, nowe filtry, a także nowe świece zapłonowe i akumulator. Zbiornik paliwa został opróżniony, dokładnie sprawdzony i napełniony świeżą benzyną.
Są i gorsze informacje - nie wspomniano niestety o jakimkolwiek serwisie zawieszenia, co każe podejrzewać, że elementy gumowe, które się tam znajdują, mogą wymagać uwagi. Z pewnością będą również potrzebne nowe opony, ponieważ Goodyeary Eagle GS-D najprawdopodobniej pamiętają jeszcze wprowadzenie do kin pierwszego „Króla Lwa”.
Niezłe jest też wyposażenie RX-7.
Samochód jest wyposażony w pakiet Touring, który obejmował reflektory przeciwmgielne, szyberdach i tylną wycieraczkę. Do tego mamy jasną, skórzaną tapicerkę, ciemnoniebieski lakier metalik i dwie poduszki powietrzne. Wisienką na czubku tortu jest bardzo ciekawy system audio Bose Acoustic Wave, którego jednym z elementów składowych jest charakterystyczny, plastikowy „wąż” w bagażniku. W jego wnętrzu kryją się dwa głośniki niskotonowe.
Kwestią otwartą pozostaje cena.
W komentarzach na BaT.com można znaleźć wypowiedź osoby, która w lipcu 2018 r. kupiła RX-7 (FD) o nieco większym przebiegu za niespełna 50 tys. dol. Za niebieski egzemplarz już teraz licytujący oferują 52 tys. dol., czyli ok. 200 tys. zł. A do końca aukcji są jeszcze 2 dni...
Pytanie brzmi, czy Mazda osiągnie cenę taką jak czerwona Toyota Supra Turbo, która sprzedała się za 121 tys. dol. (ok. 460 tys. zł według obecnego kursu) - ale jest to wątpliwe, ponieważ za Toyotę oferowano 90 tys. dol. już na 4 dni przed końcem trwania licytacji. Nie zdziwię się jednak, jeśli wzrost wartości RX-7 będzie nadal postępować. A to może oznaczać, że granatowa Mazda może być dobrą inwestycją.