Debiut Maserati Grecale opóźniony. Zero zaskoczenia, ale Włosi mają niezłą wymówkę
Pandemia, kryzys dostępności półprzewodników… ciężkie czasy dla branży motoryzacyjnej wydają się wręcz stworzone dla Maserati. Bo ma świetne wytłumaczenie wiecznego opóźniania debiutów.
Maserati Grecale ma być najważniejszym modelem w gamie tej firmy. Podobne zapowiedzi można już było usłyszeć przy okazji debiutów innych aut (w końcu żaden producent nie przyzna, że w sumie to jego najnowsze dzieło nie ma większego znaczenia i nikt go nie kupi), ale Grecale rzeczywiście może pomóc marce z trójzębem w logo.
Maserati Grecale będzie SUV-em mniejszym od Levante
Największym rywalem nowego modelu stanie się Porsche Macan. Być może, w ramach wewnątrzkoncernowej rywalizacji, zabierze też klientów Alfie Romeo Stelvio. Grecale ma z nią zresztą dzielić sporo części.
Jest o co walczyć – segment SUV-ów nadal pnie się w górę i w 2025 roku wozy tego typu mają stanowić aż 70 proc. sprzedaży Maserati. Niezły wynik, jak na firmę kojarzącą się z autami typowo sportowymi.
Niestety, największy problem Grecale jest taki, że… tego auta nadal nie ma w salonach. Hasła „konkurent Porsche Macana” i „spokrewniony technicznie z Alfą Romeo Stelvio” brzmią jak wyjęte z artykułu sprzed kilku lat. „Małe” Maserati-SUV powinno już od kilkudziesięciu miesięcy wojować na rynku – zwłaszcza że zostało zapowiedziane już w 2018 roku, jeszcze za czasów prezesa Marchionne.
Tymczasem, premiera Maserati Grecale znowu została przesunięta
Prawie myślałem, że tym razem się uda. Części do Grecale już można znaleźć na Allegro, a oficjalną premierę modelu zapowiedziano na 16 listopada tego roku. To już zaraz - ale nic z tego nie będzie. Jak podał dziś Autocar, kto czeka na nowe Maserati… jeszcze poczeka, ale chyba już się do tego przyzwyczaił.
Teraz oficjalna wersja jest taka, że Maserati Grecale ujrzy światło dzienne wiosną 2022 roku. Jaki jest powód opóźnienia? Łatwo się domyślić – chodzi o trudną sytuację z dostępnością półprzewodników. Jak ogłosili przedstawiciele marki, za przełożenie terminu premiery odpowiadają „problemy, które spowodowały przerwy w łańcuchach dostaw kluczowych komponentów niezbędnych do dokończenia produkcji samochodu”. To tym bardziej interesujące, jeśli weźmie się pod uwagę, że w listopadzie zaplanowano tylko premierę, a pierwsze egzemplarze miały trafić do klientów i tak na wiosnę. Czyżby zabrakło im półprzewodników na zbudowanie jednego egzemplarza?
Nie mam wątpliwości, że „kryzys półprzewodnikowy” istnieje
Ale czy w Maserati ktoś z tego powodu rozpacza? Wątpię. Zarówno pandemia, jak i problemy z częściami i łańcuchami dostaw, są niezwykle wygodną wymówką dla ciągłego przekładania premier. To taki włoski sport narodowy – zapowiedzieć, a potem trzymać klientów w niepewności przez lata. Chyba nikt nie jest już zaskoczony. I nawet jeśli tym razem powody są prawdziwe, trudno wziąć te wszystkie zapowiedzi na poważnie. Wiadomo – Maserati bardzo by chciało, ale z przyczyn niezależnych nie może. OK, Giovanii, udało się, przełożyliśmy, czas na kawę!