Ustanówmy maksymalne ceny paliwa na stacjach. A nie, czekaj, już ktoś to zrobił
Polak, Węgier, dwa bratanki. Dlatego odliczamy, 1,2,3, kiedy u nas zaczną mówić o maksymalnych cenach paliw.
Najlepsza gospodarka, to taka ręcznie sterowana. Tak zapewne mówili sobie wiele lat temu smutni panowie w źle skrojonych garniturach. System, w którym ceny ustalało się ręcznie co prawda padł, ale to nie powód, żeby nie czerpać z jego doskonałych pomysłów. W końcu ludzi nie bardzo obchodzi skąd biorą się ceny w sklepach, ważne żeby były dobre. Jeśli są wysokie to jest to wina kapitalistów-wyzyskiwaczy, a jeśli niskie, to przyniósł je dobry rząd. Jakże tu nie oprzeć się pokusie, żeby ręcznie nie poradzić sobie z wysokimi cenami paliw na stacjach benzynowych?
Może należy to zrobić, skoro nasz bratni naród już wpadł na ten pomysł?
Maksymalne ceny paliw na Węgrzech
Węgierski rząd zdecydował o wprowadzeniu maksymalnych cen paliw. Ceny na stacjach benzynowych nie będą mogły przekroczyć 6,08 zł za litr. Ten limit ma na razie obowiązywać przez trzy miesiące. Rozwiązanie ma chronić konsumentów oraz wspomóc walkę z inflacją. Idealnie to do nas pasuje, my też mamy konsumentów, inflację i wysokie ceny paliw, a Węgrów to wręcz zjedlibyśmy z miłości, jak placki.
Wszystko skrojone perfekcyjnie pod nas. Nie wiem wprawdzie, co się wydarzy, gdy koszty związane ze sprzedawaniem paliwa na stacjach przekroczą ustanowioną cenę minimalną, ale może nie jest to przeszkoda. Najwyżej stacje po prostu przestaną sprzedawać paliwo, bo przecież nie będą dokładać do tego interesu prowadzonego na niskich marżach. Nie będzie wtedy żadnego paliwa, nikt nie będzie nic tankował i w ten sposób rozwiąże się problem wysokich cen. Przestaną być istotne, gdy nie da się go kupić. Albo będzie jeszcze droższe poza oficjalnym obiegiem. Trzeba będzie jeździć do cysterny zaparkowanej w lesie i tankować podając hasło uzyskane z polecenia. I jeszcze się cieszyć, że zapłaciło się tylko 8 zł.
Kiedy maksymalne ceny u nas?
W 1982 roku zlikwidowano u nas Państwową Komisję Cen, ale ceny nie przestały być regulowane, te obowiązki przejął specjalny urząd. Mamy więc porządne tradycje. Nie widzę żadnych przeszkód, żeby powołać nową instytucję. Główny inspektorat ds. niepodległych cen paliw byłby jak najbardziej na miejscu. Obowiązkowo ze wsparciem finansowanej ze środków publicznych Fundacji Oktan+. Sprawa cen paliw jest zbyt poważna, żeby pozostawić ją samą sobie. Każde porządne państwo wie, że najlepiej jest czegoś zakazać, jak się nie wie, co z tym zrobić.
Nie narzekajmy na ceny paliw, bo zaraz będziemy prosić, żeby ktoś je nam sprzedał za podwójną cenę.