REKLAMA

Miałeś kolizję, wezwałeś policję. Za ile przyjedzie patrol? Tak

Z wypiekami na twarzy obserwowałem ciekawą sytuację, w której doszło do zderzenia rowerzysty z samochodem. Ta kolizja nie różniłaby się od innych, gdyby nie jeden szczegół - czas oczekiwania na policję. Był skandalicznie długi, ale to wasza wina.

Miałeś kolizję, wezwałeś policję. Za ile przyjedzie patrol? Tak
REKLAMA

Sprawa jest prosta - kierująca Renault nie ustąpiła pierwszeństwa prawidłowo jadącemu rowerzyście, doszło do kolizji, nie udało się dogadać na oświadczenie, więc zadzwoniono po patrol policji, żeby czynił honory. I tu zaczyna się najlepsza część tej opowieści. Proponuję małą zabawę - jaki był czas oczekiwania na policję. Odpowiedzcie sobie w duchu i sprawdźcie, czy trafiliście. Najpierw mała podpowiedź:

REKLAMA

4,5 godziny nie jest najwyżej punktowaną odpowiedzią. Podobnie nie punktujemy odpowiedzi na pytanie, co Rafał Trzaskowski ma do patroli policyjnych i jaką władzę ma w tym zakresie.

8 godzin czekania na patrol policji

Tyle co dzień pracy typowego polskiego pracownika. Niestety sekcja komentarzy nie poszła w kierunku o jakim myślał autor postu, bo zniknął z sieci, ale na szczęście udało mi się zrobić dwa zdjęcia, które uwieczniły to wiekopomnie zdarzenie.

8 godzin czekania na to, żeby patrol policji przyjechał i zrobił swoją pracę. Gdyby ktoś był pod wpływem alkoholu, to zdążyłby wytrzeźwieć, napić się i wytrzeźwieć ponownie. Jest to oburzające, ale jak zwykle są ludzie, którzy bronią tego stanu rzeczy. Tłumaczą to wakatami w policji, ważniejszymi zadaniami, ignorowaniem mniejszych kolizji itd. Ale tak naprawdę nie ma to znaczenia, bo od tego są.

Ale rozumiem policjantów - im więcej ludzi usłyszy o takich praktykach, tym rzadziej będą dzwonić

Już teraz, gdy ktoś ukradnie wam rower, telefon czy inne dobro, to pójście na policję potrzebne jest tylko po to, żeby uzyskać pieniądze z ubezpieczenia. Policjanci nawet nie kiwną palcem. Znam przypadek człowieka, który sam namierzył złodzieja, umówił się z nim na odbiór własnej rzeczy, poinformował o tym policję, a ta i tak olała temat, bo przecież odzyskał rzecz, to w czym problem. Polska policja jest w stanie postępującego rozkładu i zmierzamy do sytuacji, o której od lat śpiewali raperzy. Tu nie przyjadą do kolizji roweru, tam nie będą mieli czasu zabezpieczyć miejsca wypadku, a innym razem nie połączą rozbitego BMW stojącego kilkadziesiąt metrów z samochodem, w którym leżą spalone ciała. Ot, w końcu mają wakaty i trudną pracę to są usprawiedliwieni.

Po co wzywać policję do takich spraw? Już standardowe: bo można powinno wystarczyć, ale niektórzy wręcz czują potrzebę obrażania obywateli, którzy korzystają z przysługujących im praw. Zawsze można wziąć oświadczenie, powiedzą. Tylko z oświadczeniami jest pewien problem - można się z nich wycofać, powiedzieć, że było się zastraszonym, zagubionym i to wszystko nieprawda. Wtedy żadnych pieniędzy od ubezpieczyciela nie ma, dopóki sprawy nie zamknie sąd. Dlatego wcale się nie dziwię, że ktoś nie ryzykował oświadczenia.

Co zrobić gdy czas oczekiwania na policję jest długi?

Oczywiście nie możemy kłamać, że podejrzewamy drugiego kierującego o bycie pod wpływem alkoholu, musimy po prostu zagryźć zęby i czekać. Sugerowałby wożenie w samochodzie książek o samorozwoju. W końcu 8 godzin pracy nad sobą na pewno przyniesie efekty.

REKLAMA

Więcej o wypadkach przeczytacie w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA