REKLAMA

Kia odświeża model, który produkuje od prawie 20 lat. Ma fabryczne LPG i wygląda na to, że robi robotę

Kia Bongo, czyli bardzo daleki spadkobierca Mazdy Bongo, nadal jest w produkcji w Korei Południowej. Choć ten mały samochód ciężarowy stracił silnik Diesla na rzecz jednostki benzynowej z LPG, nadal jest bardzo chętnie kupowany do wszelkiego rodzaju firm. Oto pojazd, jakiego brakuje nam w Polsce.

Kia odświeża model, który produkuje od prawie 20 lat. Ma fabryczne LPG i wygląda na to, że robi robotę
REKLAMA

Jest taki problem, że skoro wszelkie plany dotyczące stref czystego transportu (lub strefy już działające) w pierwszej kolejności biorą na celownik diesle, to czym mają jeździć ci, którzy potrzebują vanów lub ciężarówek? Kupno samochodu dostawczego większego niż Kangoo z silnikiem benzynowym jest prawie niemożliwe z powodu limitów emisji CO2. Najwyraźniej w Korei Południowej nie ma z tym problemu, bo przebojem tamtejszego rynku od 2005 r. jest Kia Bongo – samochód ciężarowy z pojedynczą albo podwójną kabiną, napędzany 2,5-litrowym silnikiem z zapłonem iskrowym i zasilaniem gazem płynnym. Jak to w Korei, gaz jest paliwem numer jeden, benzyna służy tylko do uruchamiania pojazdu.

REKLAMA

Kia Bongo wygląda staromodnie, ale jest w pełni nowoczesna – a teraz stała się jeszcze nowocześniejsza

Uruchamianie kluczykiem, system wykrywania pieszych i automatycznego hamowania, wentylowane fotele czy ekran o przekątnej 26 cm to wszystko elementy wyposażenia, których nie spodziewamy się w prymitywnej z wyglądu ciężarówce. A jednak wszystko to jest na miejscu, plus jeszcze tempomat czy elektrycznie składane lusterka. W dodatku można wybrać między manualną a automatyczną skrzynią biegów. Zapewne jeździ się tym jak całkiem niezłym samochodem osobowym. Tyle, że za szoferką wersji z jednym rzędem siedzeń znajduje się 2,8-metrowa skrzynia ładunkowa o ładowności ok. 1200 kg w zależności od wersji układu napędowego i wyposażenia. Można też wybrać wariant brygadowy, który z pełnym wypasem to istny minivan z wielkim bagażnikiem. Ja bym tym jeździł na wakacje z odpowiednio niską prędkością, by nie poniżać się pośpiechem.

Oczywiście w ofercie znalazł się i wariant elektryczny

Producent podaje, że jego akumulator o pojemności 59 kWh pozwala przejechać 210 km na jednym ładowaniu. To realistyczne wyliczenia, pewnie w Chinach podano by wartość dwa razy większą. Ceny Bongo też są niezwykle realistyczne, bo zupełnie bazowy model kosztuje 57 900 zł. Jeśli dopłacisz za podniesienie ładowności z 1 do 1,2 t, zapłacisz niewiele więcej – 72 300 zł. Drogo jest dopiero w przypadku wariantu elektrycznego, który zaczyna się od 123 950 zł, oczywiście w przeliczeniu z koreańskich wonów.

Jest to samochód, którego brakuje w Europie, ale szans na niego nie ma żadnych

Europejskie samochody dostawcze i małe ciężarówki poszły w kierunku albo superskomplikowanych diesli, albo mało użytecznych wersji elektrycznych z wysoką podłogą, dużą masą własną i niską ładownością. Trudno znaleźć coś naprawdę użytkowego, takiego bez kombinowania i wymyślania – a dokładnie taka jest Kia Bongo. Można śmiać się z nazwy albo archaicznego wyglądu, ale pokażcie mi w Polsce nowy samochód za 60 tys. zł, który bierze na pakę 1 tonę, a do zasilania wykorzystuje gaz za 2,60 zł za litr. Jedyny porównywalny model dostępny w Polsce, to jest Piaggio NP6, startuje od 111 tys. zł. Widocznie jesteśmy dwa razy zamożniejsi niż Koreańczycy.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA