REKLAMA

40 samochodów rozbitych w karambolu na autostradzie – uwaga na czarny lód

Na szczęście obyło się bez ofiar. Zdarzenie miało miejsce wczoraj na autostradzie w Wisconsin, ale mamy „idealne” warunki, by mogło wydarzyć się i u nas.

karambol na autostradzie
REKLAMA
REKLAMA

Międzystanowa autostrada I94 została wczoraj zamknięta na odcinku o długości ok. 40 mil między Black River Falls i Foster po tym, jak o 5:45 rano zdarzył się wypadek, w którym wzięło udział 40 samochodów, w tym wiele ciężarówek. Najpierw jedna zderzyła się z dwoma samochodami osobowymi i stanęła w płomieniach, a potem zaczęły uderzać w nią kolejne nadjeżdżające pojazdy.

Według pierwszych doniesień, w momencie zdarzenia padał zamarzający deszcz tworzący lodową pokrywę na powierzchni drogi. Kolejni kierowcy mimo podejmowania prób hamowania, nie byli w stanie uniknąć kolizji. Zdarzenie zarejestrowane przez przejeżdżających w przeciwnym kierunku wygląda przerażająco.

Według informacji podanych przez tamtejszą policję, w karambolu nikt nie zginął i nikt nie odniósł obrażeń, które mogłyby zagrażać życiu. Podobne zdarzenie w ubiegłym roku skończyło się znacznie gorzej.

Patrząc na zdjęcia z miejsca zdarzenia, warto sobie przypomnieć jak zdradliwy może być tzw. czarny lód, który o tej porze roku pojawia się też u nas.

Mówimy o nim, gdy warstwa cienkiego lodu z roztopionego śniegu, albo przymarzającego deszczu, czy mgły, równiutko pokrywa powierzchnię asfaltu i na pierwszy rzut oka, szczególnie w pochmurny dzień, gdy w lodzie nie widać odbicia świateł reflektorów, pozostaje zupełnie niewidoczna. Sama jezdnia może być elegancko odśnieżona, ba, w okolicy może w ogóle nie być śladu po spadającej zmarzlinie.

Niestety, czarny lód może powstać właściwie wszędzie.

Szczególnie zagrożone są okolice zbiorników wodnych, rzek i mokradeł, gdzie powietrze ma wyższą wilgotność i nawierzchnia zamarza najszybciej. Niebezpiecznie jest też w obszarach zalesionych, a także na mostach i wiaduktach, które schładzane przez zimne powietrze z góry i z dołu, szybciej doprowadzają do zamiany mokrej nawierzchni w lód.

Czarny lód – jak go rozpoznać?

Najlepiej jest obserwować otoczenie – jeśli widzimy wzdłuż drogi oblodzone znaki, drzewa, czy ogrodzenia, to bardzo prawdopodobne, ze na drodze też pojawił się niewidoczny wróg. Jadąc z niewielką prędkością na prostym odcinku można też testowo przyhamować auto i sprawdzić jak się zachowuje. Luz na kierownicy i brak reakcji samochodu na wciśnięcie hamulca jednoznacznie oznaczają, że jedziemy po lodzie. Niektórzy radzą, by spróbować na chwilę gwałtownie przyspieszyć – na lodzie koła momentalnie zaczną buksować. Oczywiście trzeba najpierw upewnić się, że za nami nikt nie jedzie.

Doświadczeni kierowcy radzą też obserwować samochody jadące z przodu. Jeśli spod ich kół, sunących po mokrym na pierwszy rzut oka asfalcie, nie pryska woda, bardzo możliwe, że to dlatego, że zdążyła już zamarznąć i jedziecie po lodzie.

Jeśli faktycznie tak się zdarzy, trzeba unikać wykonywania gwałtownych ruchów

REKLAMA

Nie wciskać mocno hamulca, nie próbować nagłych zmian kierunku jazdy. Lepiej ostrożnie zmniejszyć prędkość powoli zmniejszając dozowanie gazu (bez wciskania sprzęgła) i pozwalając hamować silnikowi, dryfować we wskazanym kierunku.  W sytuacji zagrożenia można próbować ratować się zjazdem na zaśnieżone pobocze, które powinno pomóc oponom odzyskać kontakt z podłożem. Gdy widzimy, że auto nie daje się opanować i istnieje ryzyko kolizji, najlepiej w miarę możliwości wybrać jak najbardziej miękką przeszkodę. Z dwojga złego lepiej wylądować w zaspie śniegu, czy zsunąć się do rowu, niż nagle zatrzymać na drzewie, czy zderzyć z innym pojazdem.

W tych trudnych warunkach drogowych tym bardziej życzymy szerokiej drogi i szczęśliwej podróży.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA