Zaczął się czas zadumy, gdy odwiedzamy groby naszych zmarłych, wspominamy ich i kontemplujemy ulotność życia. Szkoda tylko, że ta zaduma przerywana jest klaksonami i przekleństwami. Jak uniknąć korków pod cmentarzem?
Najprostszą odpowiedzią na pytanie jak uniknąć korków pod cmentarzem jest: nie jechać na niego. Ale to wiedzą wszyscy, a tymczasem chciałbym się pochylić nad innym problemem. Trafił się nam wyjątkowo piękny koniec października i początek listopada, co oznacza, że na cmentarzach będą tłumy. Dodatkowo wystarczy wziąć jeden dzień wolnego, żeby cieszyć się długim weekendem. Nic dziwnego, że Polacy założyli odświętne stroje, wsiedli w swoje świeżo umyte auta (nie można przyjechać na cmentarz brudnym samochodem) i ruszyli w kraj. Jak co roku spotykamy na drogach wielu niedzielnych kierowców, ale takich prawdziwych, a nie prawdopodobnie wymyślonych na potrzeby reportażu. Oni się stresują jazdą, a kierowcy, którzy uważają się za mistrzów kierownicy, uwielbiają ich dodatkowo stresować trąbieniem, przekleństwami, siedzeniem na zderzaku itd. Im dłużej żyje, tym mam większą pewność, że problemy komunikacyjne pod cmentarzami to wina tych, którzy uważają się za najlepszych kierowców na świecie.
Jak uniknąć korków pod cmentarzem - nie wpuszczać niedzielnych kierowców za kierownicę
Takie zdanie padnie z ust mistrzów wielokrotnie podczas tego święta zadumy. Wszystko byłoby prostsze gdyby ludzie, którzy rzadko jeżdżą samochodem, nie wsiadali do niego z okazji listopadowego święta. W końcu to oni powodują korki swoją wolną i niepewną jazdą, to oni nie potrafią zaparkować. Gdyby tylko na ulice wyjeżdżali wyłącznie kierowcy, którzy potrafią dobrze jeździć, to wszystko byłoby dobrze. A tymczasem prawda jest zupełnie inna. Nie pozbędziemy się wzmożonego ruchu w tym okresie, ale za to mamy wpływ na to jak on wygląda. Czy będzie to spokojne przesuwanie się do przodu z zachowaniem minimum przyzwoitości, czy będzie to jedno wielkie pole bitwy.
Zdradzę wam sekret: zmarli nie mają kalendarzy, ani nie sprawdzają nerwowo zegarka
Nie będą wiedzieć, że przyszliście na ich grób dzień wcześniej, dzień później, wieczorem czy za tydzień. Oni nie żyją, więc jest im wszystko jedno. To święto jest dla nas żyjących, więc może w końcu w ten jeden dzień warto wrzucić na luz. Co z tego, że ten dziadek w tym starym Fiacie parkuje już 5 minut? Najwidoczniej nie potrafi szybciej. Nie ma sensu na niego trąbić, bo to nie przyspieszy jego manewru, a tylko dodatkowo go zestresuje. Przez kobietę, która nie może się włączyć Dacią Sandero do ruchu nie zdążysz na emisję Znachora w telewizji? Trudno, widziałeś go 100 razy, zobaczysz go jeszcze kolejnych 100. Nie tylko ty się spieszysz mistrzu, nie tylko ty odwiedzasz cmentarz tego dnia. Powiesz mi, że grzyby i słabsi kierowcy powinni zostać tego dnia w domu? A czemu ty nie zostaniesz? Nikt tam nie sprawdza listy obecności, zmarłego możesz odwiedzić w każdym dowolnym terminie.
Niech jeżdżą komunikacją miejską, albo taksówkami
A czym ty przyjechałeś? Lśniącym autobusem lub tramwajem? Czy świeżo umytym półtoratonowym pojazdem? Jeżeli chce się zmian, to należy zacząć wprowadzać je od siebie. Powiesz mi, że masz do odwiedzenia cztery cmentarze jednego dnia i bardzo się spieszysz. No tak, tylko ty jeden masz groby zmarłych w różnych miejscach. Każdemu wydaje się, że jest najważniejszy, że to on musi być tego dnia na cmentarzu, bo wziął wolne, a grzyby niech siedzą w domach i czekają na swoją kolej. To niesłychanie głupie myślenie, które powoduje tylko niepotrzebny stres i agresję na drodze. Na drogi wyjeżdżają później tacy mistrzowie kierownicy załadowani chryzantemami, zniczami i pędzą od cmentarza do cmentarza, jakby mieli checklistę. I po co tak pędzić, mrugać światłami na wolniejszych, trąbić i przeklinać? Czy coś to zmieni?
Święto zadumy staje się koszmarem kierowców
Zamiast kontemplować ulotność życia, spotykać się z rodziną, umawiać na odwiedziny, które nigdy nie nastąpią, tylko się frustrujemy. A wystarczy powstrzymać emocje, być dla siebie wyrozumiałym. Trąbienie, przekleństwa, mruganie światłami - to nic nie zmieni, a sprawi tylko, że znów będziemy się denerwować, znów będziemy mówić, że to wszystko przez niedzielnych kierowców. A tymczasem prawda jest taka, że to przez tych, którzy uważają się za lepszych od innych. Skoro jesteś takim dobrym kierowca, to na pewno poradzisz sobie z 5 minutami czyjegoś parkowania, ominiesz kogoś robiącego dziwne manewry, potrafisz zmienić pas z lewego na prawy itd. Z pośpiechu i nerwów zostaje się później anonimową ofiarą, o której wspomina policja podczas podsumowania akcji znicz. I wtedy to do ciebie się spieszą, ale tobie to już wszystko jedno.