Nowy Hyundai Inster na żywo. Mógłbym dać się w nim zastawić (znam też ceny - nie musicie nic zastawiać)
Wiem, jak na żywo wygląda nowy, mały, elektryczny Hyundai Inster. Znam też jego polski cennik. I wciąż zastanawiam się, jakie auto przypomina mi jego kokpit.
Hyundai Inster to przedstawiciel rosnącego (na szczęście nie dosłownie - wciąż łatwo nimi zaparkować) segmentu małych i relatywnie niedrogich aut elektrycznych. Tak, ja też żałuję, że małych samochodów spalinowych robi się na rynku już coraz mniej, ale w zamian dostaniemy trochę takich na prąd. Hyundai póki co zawalczy np. z Dacią Spring albo Leapmotorem T03, ale niedługo przybędzie mu rywali także ze znaczkami Skody, VW czy Fiata (Grande Panda może być ciekawa). Poszedłem dziś na statyczną prezentację tego wozu w Warszawie. Popatrzyłem, pocmokałem z uznaniem, pokręciłem głową, a potem wróciłem i spisałem to, co rzuciło mi się w oczy.
Oto pięć najważniejszych faktów i spostrzeżeń na temat Instera. Zacznę od tego, co najciekawsze - czyli od pieniędzy.
1. Hyundai Inster kosztuje od 103 900 zł
Sto tysięcy za wóz, który jest krótszy od Yarisa: to nie brzmi jak szczególnie dobra okazja. Inster ma jednak od Yarisa więcej miejsca w środku (o czym za chwilę), no i od jego ceny pewnie niedługo będzie się wreszcie dało odliczyć opłaty. W porównaniu z rywalami w rodzaju Dacii Spring czy Leapmotora T03 Inster wypada atrakcyjnie, robi bowiem wrażenie wozu wyższej klasy i lepszej jakości. W stosunku do Springa różnica jest diametralna - tak, jakbyśmy najpierw poszli na stragan na bazarze, a potem weszli do pachnącego perfumami butiku.
103 900 zł to jednak cena uwzględniająca rabat w wysokości 4000 zł. Jeśli obniżki się skończą, kwota bazowa rośnie do 107 900 zł. Dostajemy za tyle auto o mocy 97 KM z akumulatorem 42 kWh w wersji Pure. Ma klimatyzację automatyczną, czujniki cofania i kamerę, a do tego aktywny tempomat. Za 112 900 zł zostajemy z tą samą wersją wyposażenia, ale dostajemy akumulator 49 kWh, a moc rośnie do 115 KM.
W gamie są jeszcze wersje Modern, Smart, Cross i Cross Smart. Ta pierwsza ma m.in. osobno przesuwne tylne fotele, druga - m.in. kamery 360 i reflektory LED, trzecia wyróżnia się nieco „terenową” stylistyką (to takie auto widać na zdjęciach), czwarta - ma jeszcze m.in. pompę ciepła i kosz dachowy. Cena za wersję Modern ze słabszym silnikiem 108 900 zł, już po rabacie. Z mocniejszym Inster kosztuje 116 900 zł.
Kolejne odmiany są dostępne już tylko w wersji 115-konnej. Ceny: 131 900 zł, 126 900 zł, 143 900 zł. To kwoty uwzględniające dumnie brzmiący „bonus inauguracyjny”, czyli rabat w wysokości 8000 zł na wersje Modern i wyższe.
2. Miejsca w środku jest zaskakująco dużo
To bardzo duże zaskoczenie. Długość na poziomie 3,84 m sprawia, że Inster jest nieco dłuższy od Toyoty Aygo X, ale już krótszy od wspomnianego Yarisa czy i20. Ale rozstaw osi elektrycznego Hyundaia to aż 258 cm, czyli o włos więcej niż właśnie w i20. Efekt? Miejsca z tyłu jest naprawdę dużo. Usiadłem za kolegą mającym 1,84 m wzrostu, sam mam trochę więcej i nie czułem się jak w aucie segmentu B, a co najmniej C - i to sporym. Inster ma świetnie wykorzystaną przestrzeń w środku. Bagażnik: 280-351 litrów, zależnie od ustawienia tylnej kanapy. Też nieźle. W dodatku na tył dobrze się wsiada, bo drzwi mają duży otwór i szeroko się otwierają. Mógłbym się nawet przejechać taką taksówką.
3. Hyundai Inster wygląda… nietypowo
Rozumiem, że ktoś może powiedzieć, że Inster mu się nie podoba i że nawet gdyby kosztował połowę obecnej ceny i miał kierownicę ze złota, nie myślałby o zakupie. Design nowych Hyundaiów jest kontrowersyjny, „jakiś”, a czasami nawet dziwny. Nie da się przeoczyć Starii, Santa Fe czy nawet Tucsona (dziś się już nieco opatrzył, ale na początku wyglądał przy poprzedniku jak statek kosmiczny). i10 oraz i20 są zaprojektowane spokojniej, a zapomniany Bayon jest wręcz nudny - ale Insterem Hyundai pokazuje, że w segmencie aut małych też potrafi poszaleć. Wiem, bok jest bardzo kanciasty, najlepiej wygląda tył, a ten przód prezentuje się trochę dziwnie. Z daleka i po ciemku można pomyśleć, że to klasa G, która skurczyła się w praniu. Ale czy to źle?
4. W Insterze możecie przykleić się do auta zaparkowanego obok
Być może czytaliście tekst sprzed kilku dni, w którym opisaliśmy sytuację z jednego z warszawskich parkingów. Kierowca Hyundaia zostawił swój samochód w taki sposób, że „przytulił się” do Volvo zaparkowanego częściowo na dwóch miejscach parkingowych. W zamian dostał złośliwą kartkę od człowieka ze szwedzkiego SUV-a, który zapewne musiał się srogo napocić, by wejść do wozu.
Inster wybawia od tego typu problemów. Nie tylko jest na tyle mały z zewnątrz, że zmieści się wszędzie, ale i ułatwia wejście za kółko z użyciem prawych drzwi. Nie ma tunelu na środku ani wybieraka biegów (przełącznik kierunków znajduje się za kierownicą). Można się łatwo prześlizgnąć. Wygodne w mieście.
5. Da się tu też wyspać
W wyższych wersjach wyposażenia fotele można położyć na płasko (również dwa z tyłu - nie ma tu klasycznej kanapy). Byłem świadkiem pokazu, podczas którego do środka włożono materac. Podobno było na nim wygodnie, a nad śpiącym pozostaje jeszcze trochę miejsca. Czy to najmniejszy kamper świata? Miłe, ciekawe i trochę kei-carowe.
6. Wnętrze Instera coś mi przypomina
Kokpit wydaje się funkcjonalny. Ma dużo przycisków fizycznych i wygląda estetycznie. Jak na auto segmentu A/B wszystko prezentuje się naprawdę nieźle (może poza mocno plastikowymi boczkami drzwiowymi i poza kierownicą - wciąż nie mogę przywyknąć do braku klasycznego logo). Ale kształt nawiewów nie daje mi spokoju. Jest uroczo staromodny. Mocno przypomina mi jakieś auto sprzed lat, ale nie mam pojęcia, które. Cinquecento? Jakaś Toyota? Smart? Pomocy, podpowiedzcie!