Uważaj z wyprzedzaniem pieszych elektryczną hulajnogą. Możesz stracić kilkaset złotych
Szczególnie teraz, kiedy hulajnogi elektryczne trafiają na celownik policji, a ta pewnie będzie dość chętnie rozdawać mandaty.
O rozpoczęciu akcji poinformował dziennik.pl, podając, że policjanci będą od dzisiaj (choć w sumie robią to już od jakiegoś czasu) szczególnie uważnie przyglądać się użytkownikom jednośladów - w tym właśnie hulajnóg elektrycznych - i sprawdzać, czy ci stosują się do obowiązujących przepisów.
Powodem ma być między innymi fakt, że... i tu robi się ciekawie.
Bo według przytaczanych statystyk, użytkownicy elektrycznych hulajnóg są sprawcami 1/3 kolizji i wypadków, w których udział bierze elektryczna hulajnoga. A to by z kolei oznaczało, że w 2/3 takich sytuacji nie było ich winy, co w sumie chyba nie jest znowu takim strasznym rezultatem.
Nie oznacza to oczywiście, że nie należy się tym problemem zajmować - tym bardziej, że każdy może sobie sam poobserwować, jak dużo zmieniły wprowadzone rok temu przepisy w kwestii m.in. właśnie elektrycznych hulajnóg. Albo jak nic nie zmieniły. Wciąż jesteśmy wprawdzie trochę bardziej cywilizowanym krajem niż Wielka Brytania, gdzie legalnie można jeździć 800-konnym samochodem tuż po zdobyciu uprawnień, natomiast elektryczna hulajnoga jest dziełem szatana i jej użytkowanie jest nielegalne, ale do rozwiązania wszystkich problemów - w tym i tych infrastrukturalnych (tutaj Paweł próbował śmigać hulajnogą po mieście) - na pewno sporo nam brakuje.
Elektryczne hulajnogi - mandaty dla kierowców mogą wynieść nawet kilka tysięcy złotych.
Ale to pod warunkiem kompletnego zezwierzęcenia, czyli jazdy na hulajnodze pod wybitnym wpływem alkoholu - można wtedy dostać nawet 2500 zł mandatu.
Pozostałe przewinienia są w większości karane dość symbolicznie. I tak na przykład:
- za naruszenie obowiązku jazdy drogą dla rowerów lub pasem ruchu dla rowerów - 100 zł
- nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na dla drodze dla rowerów i pieszych - 100 zł
- zaspanie w śluzie rowerowej - 100 zł
- naruszenie zakazu jazdy po jezdni obok innego uczestnika ruchu - 50 zł
- jazda bez trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy i nóg na podnóżkach - 50 zł
- naruszenie zakazu czepiania się pojazdów - 100 zł
- naruszenie przepisów o korzystaniu z chodnika lub drogi dla pieszych - 200 zł
- naruszenie pierwszeństwa pieszego - 300 zł
- utrudnianie ruchu pieszemu na chodniku - 300 zł
- przewożenie innej osoby albo zwierzęcia - 100 zł
- korzystanie z telefonu w trakcie jazdy - 200 zł
- ciągnięcie czegoś, np. sanek, za hulajnogą - 300 zł
No i najważniejsze, a przy tym chyba najłatwiejsze do złamania. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, jeśli już nie mamy wyboru i musimy poruszać się po chodniku, nasza prędkość musi być zbliżona do prędkości pieszego. Nie ma przy tym zdefiniowanej dokładnej prędkości takiej osoby, więc teoretycznie, jeśli wyprzedzimy losowego pieszego w zauważalnie szybszym tempie niż porusza się on sam, możemy w kilka chwil stać się biedniejsi o 300 zł.
Nie wiem, co jest tutaj gorsze. Fakt, że to przepis, którego przestrzegania właściwie nie da się egzekwować, czy to, że w ogóle trzeba go było wprowadzać. Ale najwyraźniej mentalność kierujących kompletnie nie zależy od tego, jaki pojazd prowadzą - ma być szybko, do celu, może być nawet po trupach (albo poobijanych ludziach).