Huawei zaczyna sprzedawać samochody. I to całkiem niedrogo
126 tys. zł – tyle w salonie Huawei kosztował będzie całkiem spory, bo 4,7-metrowy SUV.
Tyle po przeliczeniu z juanów, bo oczywiście samochody będą sprzedawane jak na razie tylko w Chinach, ale przecież wcale nie jest powiedziane, że nie rozleją się stamtąd po całym świecie.
Pierwszy samochód z salonu Huawei – co to będzie?
Przede wszystkim, nie będzie się nazywał Huawei. Chińczycy nie idą tropem Samsunga, który w Korei dogadał się z Renault i sprzedaje samochody francuskiej marki ze swoim logo. Huawei będzie w swoich salonach sprzedawał samochody marki Seres, a konkretnie model SF5.
To SUV z karoserią o długości 4,7 metra i rozstawem osi 2,87 m. Długością nadwozia plasuje się w okolicy Skody Kodiaq, ale rozstawem osi – bliżej VW Touarega.
Co SUV Seres SF5 ma wspólnego z Huawei?
Spokojnie, nie powstaje na tej samej linii produkcyjnej co smartfony czy laptopy. Za to jest nafaszerowany techniką, za którą odpowiada ten znany również u nas producent elektroniki. Oprócz systemu multimedialnego, we współpracy z inżynierami marki Seres, Huawei opracował Huawei DriveONE Three-in-One Electric Drive, czyli rozwiązanie zwiększające zasięg pojazdu.
SF5 to w efekcie samochód elektryczny na benzynę – trochę jak m.in. Honda CR-V. Chodzi o to, że koła napędzane są przez silnik elektryczny, ale ten ma zapas energii na co najwyżej 180 km. Dlatego musi liczyć na wsparcie turbodoładowanej jednostki spalinowej o pojemności 1,5 litra, która odpowiada za ładowanie akumulatorów o pojemności 33 kWh. Dzięki niej, bez wizyty przy ładowarce, albo na stacji paliw, SF5 przejeżdża nawet 1000 km. Potrafi być przy tym całkiem rześkie – do 100 km/h rozpędza się w niecałe 5 sekund. To ostatnie niestety wyłącznie w wersji z napędem na 4 koła, która może się pochwalić mocą 543 KM i 820 Nm momentu obrotowego. Ale ta już nie kosztuje 126, ale – wciąż brzmiące bardzo atrakcyjnie – równowartość 144 tys. zł.
Zawsze gdy mowa o produktach Huawei, pojawia się pytanie o gromadzenie danych i podsłuchiwanie użytkowników
W tym przypadku być może ktoś mógłby również o to zapytać. Ale wówczas można by zwrócić uwagę, że to przecież nie wada, a supernowatorskie rozwiązanie, z którego korzysta nawet Tesla i nie ma się czym martwić.