REKLAMA

"Frog" kontra system: jeden do zera. W niektórych przypadkach prawo jest bezsilne

Prawdopodobnie najbardziej znany pirat drogowy czasów współczesnych, Robert o pseudonimie "Frog" znów został zatrzymany. Złamał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów i grozi mu więzienie. Najwyraźniej nasz system jest za słaby w starciu z takim twardzielem.

frog zatrzymany
REKLAMA

Dosłownie kilka tygodni temu kolega przysłał mi link do instagrama Froga (prowadzącego zresztą wypożyczalnię samochodów). Na jednym z filmików na Instagramie pan Robert prowadzi auto marki BMW, rozwijając nim prędkość 222 km/h. Były też i inne zdjęcia tego typu. Wtedy kolega sugerował mi, żeby napisać wpis o tym, że Frog jeździ mimo zakazu sądowego, a ja odpowiedziałem, że nie możemy, bo nie ma żadnego dowodu na to, że to akurat on prowadził w momencie gdy zrobiono te fotki i naraziłbym się na śmieszność.

REKLAMA

Dowód właśnie się pojawił: wczoraj Roberta N. zatrzymano podczas rutynowej kontroli policyjnej.

Jechał Panamerą. Panamerę odholowano, Roberta N. puszczono, ale otrzyma wezwanie na przesłuchanie. Tyle z suchych faktów.

Sytuacja ta przypomina mi przypowieść o Stalinie, który jeszcze jako Josif Dżugaszwili uczęszczał do seminarium duchownego. Pewnego dnia coś mocno tam przeskrobał i skazano go na chłostę - bo takie wtedy były kary. Młody Josif na chłostę przyszedł zadowolony, czytając książkę. Zaczęto wykonywać karę, ale Stalin dalej czytał książkę i wydawał się niezainteresowany spadającymi na niego razami. W końcu przerwano egzekucję, co także spotkało się z obojętnością ukaranego. Podobnie jest z Frogiem. Sądowy zakaz prowadzenia pojazdów? A komu to przeszkadza? Ktoś, kto jest uzależniony od łamania przepisów i adrenaliny z tym związanej, będzie łamał każdy przepis - ograniczenie prędkości tak samo jak sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. W obu przypadkach tzw. normalnych ludzi zniechęca do tego myśl o konsekwencjach. W przypadku Froga najwyraźniej myśl o konsekwencjach nie występuje, więc żadne środki prawne nie pomogą. Prawo działa tylko na tych, którzy się do niego stosują. Nie pomaga przeciwko tym, którzy je ignorują. Co można zrobić?

Nic.

REKLAMA

W Stanach Zjednoczonych (nie pamiętam dokładnie w którym stanie) niezłe efekty dało zakwalifikowanie patologicznego przekraczania prędkości jako choroby psychicznej, którą trzeba leczyć. Ludzie skazani wielokrotnie za tzw. speeding są kierowani na przymusową terapię psychologiczną, a nawet psychiatryczną. Podczas tych terapii opowiada im się o skutkach wypadków i ogólnie powoduje w nich wstrząs, który ma sprawić, że w przyszłości przed złamaniem przepisów zwizualizują sobie ich konsekwencje i odstąpią od tego zamiaru. W przypadku Froga mamy do czynienia z twardym systemem karania, który twardy jest tylko z wierzchu. Sądowy zakaz? Nic nie szkodzi, będę jeździł dalej. Zatrzymają mnie? No to najwyżej będzie wyrok w zawieszeniu. Znów zatrzymają? Oj tam, pół roku za kratami, będzie śmiesznie, nowe doświadczenie. I jeszcze można zyskać status męczennika, prawdziwego Kowalsky'ego ("Znikający punkt"), buntownika bez powodu, przywódcy walki o możliwość ciśnięcia 200 km/h po mieście.

Jeśli skazany nie boi się kary, kara nie zadziała. Nie wsadzajcie Froga do więzienia. Niech przymusowo jeździ z zespołem ratownictwa medycznego do ofiar wypadków. Albo można skonfrontować go z rodzinami ofiar wypadków i niech się tłumaczy. Nie mam stuprocentowo skutecznego pomysłu. Ale więzienie to najgorszy z nich. Dla człowieka od więzienia gorsze jest upokorzenie i utrata statusu społecznego. Dlatego złodzieje sklepowi powinni obowiązkowo odpracowywać jeden dzień na kasie w markecie w koszulce "pracuję za darmo, bo kradłem". A Frog powinien zostać zmuszony do nagrania serii na Youtube o tym jak jeździć spokojnie i bezpiecznie w koszulce "jestem piratem drogowym", albo coś podobnego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA