REKLAMA

Huraganowy kłopot z autami elektrycznymi. Chodzi o radiowe fale

Konieczność dostosowania samochodów elektrycznych do tego, by odbierały fale AM, może być droga. Będzie to kosztować producentów prawdopodobnie ok. 50-70 dolarów na każdym egzemplarzu, a gdy się to przemnoży przez liczbę aut, wychodzą miliardy.

fale am
REKLAMA
REKLAMA

Czy ktoś z was słucha jeszcze radia na falach AM? Pewnie nawet nie wiecie, że się da – i macie zresztą słuszne wątpliwości, bo po polsku można odbierać w ten sposób tylko Program Pierwszy Polskiego Radia. AM to w Europie zabawa dla pasjonatów, bawiących się w nocne wyławianie egzotycznych języków z szumu.

Ale w Stanach Zjednoczonych fale AM są nadal w użyciu

Część starszych słuchaczy na terenach wiejskich korzysta z radia właśnie w ten sposób. Fale AM znajdują także szerokie zastosowanie podczas sytuacji kryzysowych, takich jak np. huragany czy pożary. Przydają się wtedy do komunikacji władz z ludnością, wydawania poleceń czy emitowania obwieszczeń.

sposób na niższe spalanie
W Subaru lubiłem czasem łapać egzotyczne stacje radiowe.

Producenci samochodów najchętniej już dawno wysłaliby AM na śmietnik historii. Część z nich – m.in. Polestar, BMW, Volvo czy Ford – nie oferuje już w swoich nowych, elektrycznych modelach możliwości odbierania takich fal. Amerykański Senat ma jednak w planach głosowanie nad obowiązkiem stosowania odbiorników współpracujących z radiem AM we wszystkich nowych samochodach. Chodzi głównie o wspominaną komunikację kryzysową.

Obowiązkowe fale AM – co to oznacza?

„To przecież nic trudnego, taką funkcję ma mój Fiat z 1995 roku” – można by skomentować. Tyle że – niestety – w przypadku aut elektrycznych naprawdę powstaje problem. Fale AM mogą nie być w „elektrykach” odbierane właściwie ze względu na elektromagnetyczne zakłócenia tworzone przez elementy samochodu. Da się uporać z tym problemem – tyle że nie za darmo.

Jak podaje Centrum Badań nad Motoryzacją (CAR), organizacja powiązana z GM i Fordem, modyfikacje – obejmujące m.in. dodatkowe ekranowanie kabli radiowych, filtry EMI i redukcję szumów – kosztowałyby od 50 do nawet 70 dolarów w każdym samochodzie. Razem, branża wydałaby na to w ciągu najbliższych siedmiu lat aż 3,8 miliarda dolarów. Co to oznacza? Oczywiście, podwyżki cen. Nie jestem przekonany, czy obowiązkowe fale AM w aucie to dobry pomysł, ale nie mieszkam w huraganowym rejonie. Wiem za to, że auta znowu zdrożeją i to o więcej niż 50 dolarów, a argument będzie oczywisty: „musieliśmy dostosować wyposażenie do nowych regulacji”. Wyjątkowo, tym razem nie chodzi o kolejny ogranicznik prędkości, co może być trochę pocieszające. Drogie jest to słuchanie szumiącego hejnału z Wieży Mariackiej.

REKLAMA

Więcej o ciekawostkach ze świata aut na prąd:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA