Elektryczny Bentley będzie tak szybki, że możesz zemdleć w 1,5 sekundy. Dodadzą guzik osłabiający
Nadchodzące auta elektryczne o mocy ponad 1000 KM mogą zrobić się niekomfortowo szybkie. Skoro Bentley nie powinien być niekomfortowy, dostanie magiczny przycisk.
1400 koni mechanicznych. To już zupełne szaleństwo. Nawet duży i ciężki, obłożony skórą i drewnem samochód elektryczny o takiej mocy musi być przeraźliwie szybki. Tak, jak zapowiadany Bentley EV. Oczywiście, to tylko robocza nazwa, nad prawdziwą zapewne nadal pracują tęgie głowy najlepszych brytyjskich marketingowców. Debiut modelu zaplanowano na rok 2025. Nie wiadomo jeszcze nawet, czy przypadkiem nie będzie SUV-em.
Bentley EV ma osiągać setkę w… półtorej sekundy
Adrian Hallmark, prezes Bentleya, w rozmowie z Automotive News Europe zaznaczył, że obecnie szybkie Bentleye – jak GT Speed – mają po 650 KM. Elektryk będzie dwukrotnie mocniejszy. To rodzi pewne problemy.
Mocne przyspieszanie takim autem może być niekomfortowe i niebezpieczne. Kierowcy – zwłaszcza starszemu, ale przecież nie tylko – może zrobić się ciemno przed oczami i słabo. Przy łagodniejszym scenariuszu, on lub pasażerowie mogą dostać mdłości. Przy gorszym, możliwe są zapewne jakieś kłopoty z sercem, zwłaszcza gdy kierowca ma wszczepiony rozrusznik. Półtorej sekundy do setki – to wynik jeszcze niedawno zarezerwowany raczej dla dragsterów i tym podobnych pojazdów.
Poza tym, tak szybkie przyspieszanie może sprawić, że kierowca nie zdąży odpowiednio szybko reagować na sytuacje na drodze. Będzie z brutalną siłą wciskany w fotel. Do tak błyskawicznego rozwoju wydarzeń i takich przeciążeń nikt nie jest przygotowany, chyba że jest kierowcą wyścigowym (i to nie mówimy o wszystkich) albo pilotem myśliwca.
Czy w takim razie auta nie powinny być tak szybkie?
Można by po prostu nie tworzyć potworów o mocy 1500 KM dostępnej na każdy, nawet najmniejszy ruch stopą. Bentley jednak musi, inaczej się... nie sprzeda. Firma myśli nad innym rozwiązaniem.
Jak sugeruje prezes, Bentley EV może być wyposażony w specjalny przycisk ograniczający osiągi. Jak mocno? Szczerze mówiąc, niezbyt. Z 1,5 s do 100 km/h ma się zrobić 2,7. Nadal bardzo szybko, na poziomie dzisiejszych topowych aut drogowych. Ale już chyba nie na tyle, by mieć kłopoty ze zdrowiem i żołądkiem.
Oczywiście tego typu ustawienia to żadna nowość. Większość nowych aut sportowych i usportowionych potrzebuje kilku działań ze strony kierowcy, by osiągnąć podawane w danych fabrycznych przyspieszenie. Trzeba ustawić tryb Sport, przestawić skrzynię na „S”, wyłączyć ESP, wcisnąć gaz i hamulec naraz, puścić hamulec… Inaczej, nawet przy wciśnięciu gazu do podłogi, zamiast np. fabrycznych 3,5 s auto osiągnie setkę w 4,5. Ale teraz pójdziemy jeszcze dalej. Czekam na ostrzeżenia na samochodach niczym z paczek papierosów: uważaj, to przyspieszenie może szkodzić zdrowiu.