Wgięto mu zderzak w elektrycznym samochodzie. 192 tys. zł to uczciwa cena
Chłopu wgnietli zderzak w Rivianie R1T, tak troszkę. Naprawa elektrycznego samochodu kosztuje 42 tys. dolarów. Płakać się chce, ale nie właścicielowi.
Właściciel wydaje się być całkiem zadowolony. Może dlatego, że on nie wyłoży na to ani grosza. Mam nadzieję, że o tych naprawach aut elektrycznych z cenami z kosmosu będziemy pisać coraz mniej, że to tylko efekt nowości tych konstrukcji. Coś poszło naprawdę nie tak w tej elektrycznej rewolucji, bo koszt oględzin, nawet za bardzo nie naprawy, może dobić do równowartości blisko 200 tys. zł.
Stuknięty Rivian R1T
Stuknięty mógł być trochę pomysłodawca Riviana, żeby w XXI wieku wprowadzać z rozmachem na rynek elektrycznego pickupa. Skoro Tesli się udało odpalić elektryczne auto i odnieść sukces, to może pomysł na Riviana taki stuknięty nie jest. Stuknięty został na pewno jeden z egzemplarzy Riviana R1T i było to stuknięcie niewielkie, ale za to bardzo drogie.
Chris Apfelstadt opisuje swój przypadek kolizji przy niewielkiej prędkości. Nie wystrzeliły poduszki powietrzne, na zdjęciach uszkodzenie wygląda na minimalne. Zwykłe najechanie na tył w korku. Właściciel Riviana zażartował, że auto, którym jeździ, sprawi, że naprawa zaboli firmę ubezpieczeniową sprawcy. Jak się okazało, wcale nie żartował.
Pierwsze szacowanie strat przeprowadzone przez firmę ubezpieczeniową przyniosło mu czek w wysokości 1600 dolarów, na pokrycie kosztów naprawy. Kwota zmieniła się, i to znacznie, gdy auto trafiło do serwisu. Certyfikowany przez Riviana serwis napraw blacharskich wykonał niesamowicie skrupulatne oględziny samochodu. Zajęły mu one ponad dwa i pół miesiąca, dopiero po takim czasie auto wróciło do właściciela.
Właściciel jest zadowolony, bo pojazd po pobycie w serwisie wygląda jak w dniu, w którym został tam wysłany. Tak napisał, naprawdę. Zakładam, że wygląda tak samo, ale z pominięciem uszkodzenia po stłuczce. I tak trochę to dziwne - cieszyć się, że mu nie popsuli auta, bardziej niż było popsute. Zadowolenia nie zmącił mu fakt, że ostateczny rachunek to 42 tys. dolarów. Przecież to nie on zapłaci, tylko ubezpieczyciel sprawcy. To, czym się kłopotać?
Koszt naprawy auta elektrycznego
Kłopotać należy się astronomiczną ceną takiej usługi. Gdyby właścicielowi przyszło zapłacić to z własnej kieszeni, szybciej wyrzuciłby ten samochód, niż zapłacił. Jeśli procedury Riviana przewidują rozebranie połowy auta w przypadku niewielkiego uszkodzenia zderzaka, to nie najlepiej świadczy o tym, jak skonstruowano ten samochód. Stuknęli go w zderzak, serwis zdemontował tylną szybę. Tak, taka konstrukcja to system naczyń połączonych, ja rozumiem. Tam jest zestaw akumulatorów, mógł ulec uszkodzeniu, też poważna sprawa. Lepiej dokładnie sprawdzić, niż potem żałować, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. W takich wypadkach nie możemy lekceważyć nawet małego rozszczelnienia, bo naleje się wody, a woda to zwarcie, a zwarcie to pożar. Jak tak pomyślę, to aż warto zapłacić.
Jeśli całość życia takiego pojazdu zamyka się w kręgu stworzonym z leasingodawcy, ubezpieczyciela i warsztatu, to wszystko wydaje się w porządku. Pieniądze przepływają między kontami, gospodarka rośnie. Kwota była bliska gwarantowanej sumy ubezpieczenia, która wynosiła 50 tys. dolarów. To jest ten próg, gdy przestałoby być śmiesznie.
Słabo się robi, gdy się pomyśli, że kiedyś takie auto trafi na rynek wtórny i ktoś zażyczy sobie naprawy zgodnie z zaleceniami producenta. A ten ma ciekawe procedury. Może producent też nie za bardzo umie jeszcze konstruować samochody, podobnie jak serwis je naprawiać? Niech się trochę prędzej uczą, chyba że to tak ma już być i to nie jest stan przejściowy.
To nie tylko problem aut elektrycznych
Inni użytkownicy Rivianów wskazują, że im przy poważniejszych uszkodzeniach wyceniono naprawy dużo taniej. Mało to pocieszające, bo i tak zmierzamy do świata, gdzie nic nie jest proste i tanie w naprawie. Koszty rozmasowywane w są polisach ubezpieczeniowych, a klienci się nie awanturują, dopóki za naprawę nie muszą zapłacić z własnej kieszeni. A że polisa jest droga? Tak musi być, przecież wszystko jest drogie, widziałeś pan ceny masła?
To nie jest pierwszy przypadek, gdy naprawa samochodu elektrycznego przynosi kwoty nie z tego świata. Dziurkę w Jaguarze i-Pace wyceniono na równowartość 155 tys. zł.
Teraz pozostaje czekać tylko na wycenę naprawy Lexusa, który stuknął Riviana.
Czytaj dalej: