W sieci inba o jedno słowo ministra. To pokazuje, że w Polsce żadne zmiany przepisów nie pomogą
W piątek odbyła się konferencja prasowa „Bezpieczeństwo na drogach", a na niej trzej ministrowie przedstawili propozycje zmian w przepisach. Znakomita większość propozycji była słuszna, ale internet wybrał sobie jedno zdanie, z jednym słowem i kręci inbę. Chodzi o określenie drifting.
W sieci pojawiło się mnóstwo filmików z kilkunastosekundowym wycinkiem z konferencji. Chodzi o słowa ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka, który mówi: „następna sprawa, nowe wykroczenie, tzw. drift, podrywanie kół pojazdu oraz konsekwencje z nim związane”. Oto przykładowe nagranie:
@rzecz.polityczna DRIFTERZY również Wam sie obrywa… #drift #mandat #polska #prawo #polityka #motoryzacja #bmw #dlaciebie #dc #koalicjaobywatelska
♬ dźwięk oryginalny - rzecz.polityczna
To pokazuje w jak beznadziejnym społeczeństwie żyjemy
Dla internetu to ma być rzekomo śmieszne, a wycinek robi karierę w sieci. Minister nie wie, co mówi, bo co on może wiedzieć o driftingu, a policjantom to można przecież wmówić, że „wpadłem w poślizg” i oni będą to łykać jak pelikany. A w ogóle "podrywanie kół" to przecież jest wheelie, a nie drift - minister powinien pograć w Tony Hawk’a, to by zrozumiał. DRA MAT. Zakładam, że gdyby minister użył określenia „latanie bokiem”, to internet uznałby, że latają to samoloty, a nie samochody, więc w sumie to beka z rządu.
Najgorsze, że słowa ministra są dyskredytowane przez środowisko zawodowców
Profesjonalna kierowczyni driftingowa Karolina Pilarczyk nagrała filmik. Mówi w nim, że to, co jest robione na ulicach, nie ma nic wspólnego z driftingiem i jakby policjant chciał kogoś ukarać za DRIFTING, to sugeruje pokazać funkcjonariuszom jej wypowiedź - znajdziecie ją tutaj.
Zupełnie serio pytam, co to wszystko ma znaczyć?
Prawda jest taka, że istnieje grupa ludzi, która niestety lubi na drogach publicznych jazdę w poślizgu, czy tam drifting, czy tam podrywanie kół, czy tam latanie bokiem. I prawda jest taka, że z perspektywy policji jest to realne zagrożenie w ruchu. Dlatego służby mają obowiązek wkraczania w takich sytuacjach. To bardzo dobrze, że rząd zauważa ten problem i chce z nim aktywnie walczyć. Przypomnę jedynie, że minister zakłada karę grzywny minimum 1500 zł, zatrzymanie prawa jazdy na 3 m-ce oraz przepadek pojazdu na min. 30 dni.
Teraz możecie być pewni, że ten przepis będzie dopracowany
Na konferencji to była jedna z wielu propozycji. Nie była to ani główna, ani najważniejsza zmiana, ale teraz - dzięki internetowi - ta wypowiedź stała się viralem. W konsekwencji możecie być pewni, że to na niej skupi się komisja. Jeżeli społeczeństwo samo podbija popularność danego tematu, to komisja winna jest skupić się na nim i dopracować go w najmniejszym szczególe. Dlatego możecie być pewni, że oficjalne sformułowanie wykroczenia będzie bardzo precyzyjne i da policjantom mocne narzędzie. Być może nawet proponowane kary będą bardziej surowe.
Ale to nie jest najgorsze
Najgorsze, że popularność wykroczenia pt. drifting odciąga opinię publiczną od prawdziwego problemu, jakim są mordercy za kierownicą. Ludzie kpiący sobie z obowiązujących norm, reguł i przepisów, którzy bezkarnie zabijają innych za kierownicami samochodów. To przez nich cierpimy, to z ich powodu odbyła się ta konferencja i to oni są katalizatorem zmian. Teraz, zamiast na głównym problemie, to uwaga społeczeństwa skupiła się na „drifterach”. Porażka.
PS. Jestem świadomy, że pisanie na ten temat może jeszcze bardziej podbić jego popularność. Mimo wszystko mam nadzieję, że ktoś doczyta do końca i zrozumie, co chcę przekazać.