Niemieccy producenci aut chcą programu „pieniądze za wraka". Żądają marnotrawstwa dla zysku
Biedne te niemieckie koncerny samochodowe, oj biedne. Państwo musi im pomóc i wprowadzić dopłaty do nowych samochodów. Podobno to pomoże planecie.
Wszyscy wiemy, że kryzys już się zaczął, a sprzedaż nowych aut poleciała na łeb na szyję. Z drugiej strony europejskie fabryki mają teraz powoli wznawiać produkcję, więc i rynek powoli powinien zacząć wstawać z kolan. Oczywiście dla wielkich koncernów, takich jak BMW, Mercedes czy VW to za mało. Domagają się nowego programu „pieniądze za wraka". To rozwiązanie wypróbowane podczas poprzedniego kryzysu zarówno w Niemczech, jak i w Stanach Zjednoczonych. Jego założenia są proste: jeśli zezłomujesz swój stary samochód, dostaniesz dopłatę do nowego. Przy czym w ramach tych programów stare były już auta dziesięcioletnie, a Amerykanie osiągnęli czwartą gęstość komisyjnie niszcząc podzespoły aut oddanych na złom w zamian za dopłatę. Spójrzcie jakie piękne marnotrawstwo.
Dla odmiany niemieckie wraki trafiły do szeregu innych państw europejskich. Co dziesiąty dobry, dziesięcioletni, używany samochód trafił po prostu do innego kraju. Oczywiście program przyniósł w 2009 r. wymierne efekty. Wiele osób sięgnęło po 2,5 tys. euro dopłaty za złomowanie i sprzedaż znacząco wzrosła. Teraz niemiecki koncerny chcą powtórki tego programu. Przy okazji mamroczą coś o ekologii.
Zużyjmy więcej surowców, to na pewno pomoże planecie!
Pozwólcie, że wyjaśnię po kolei co jest nie tak z wprowadzaniem kolejnego programu „pieniądze za wraka". Zacznijmy od mojego ulubionego argumentu, którego używają przedstawiciele niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Pan Ralf Brandstatter, jeden z lobbystów wielkiej trójki niemieckich producentów, w mailu do Bloomberga napisał coś takiego:
Bardzo ciekawe stwierdzenie. Wynika z niego, że wydobycie i przetworzenie większej ilości surowców pomoże planecie. A wojna to pokój, wolność to niewola. To nie tak, że kopalnie, huty i fabryki emitują ogromne ilości dwutlenku węgla, o innych szkodliwych dla środowiska efektach ich działalności nie wspominając. Złomowanie sprawnego auta jest bardzo ekologiczne. W końcu lepiej zmarnotrawić ślad węglowy wygenerowany przez jego produkcję, niż np. ulepszyć zamontowane w nim systemy oczyszczania spalin. Nieograniczony wzrost konsumpcji nie jest przecież wcale jedną z głównych przyczyn nadciągającej katastrofy klimatycznej.
Dopłaty do nowych samochodów mają też inne wady.
Oczywiście wsparcie przemysłu motoryzacyjnego na papierze wydaje się być bardzo chwalebną ideą. W tym sektorze pracują miliony ludzi i stanowi ważną gałąź gospodarki. Tylko nie widzę żadnego powodu, by faworyzować wielkie koncerny dopłacając do zakupu nowych aut kosztem mniejszych graczy, których przychody opierają się na używanych autach. Warsztaty i komisy dzięki takim rządowym dopłatom oberwą przez kryzys jeszcze mocniej. Ludzie zamiast naprawić swoje auto po prostu je zezłomują. Zamiast po używane do komisu pójdą po nowe do salonu. Efekt? Jeszcze większa hegemonia koncernów, które już teraz śpią na pieniądzach.
Tymczasem w warsztatach i komisach tez pracują ludzie. Tylko że małe i średnie firmy nie mają takie wielkich rezerw finansowych jak Mercedes czy BMW. Wielcy gracze poradzą sobie z kryzysem i bez pomocy rządu, a małe firmy będą padać jak muchy. To tzw. ratowanie gospodarki. Rozdawanie państwowej kasy najbogatszym.
Uwaga, wkładam czerwoną koszulę.
Tutaj wejdę trochę w buty socjalisty, ale program pieniądze za wraka takie książkowe pogłębianie nierówności. Kto na nim zyska? Ogromne koncerny oraz bogatsi obywatele. Rząd nie kupi każdemu nowego auta, po prostu załatwi duży rabat. Czyli do salonów pójdą ci, których i tak było stać, ale wezmą lepiej wyposażone auto. Piękna sprawa, w ramach kryzysu sprawmy by bogaci byli jeszcze bogatsi, a z biedą to sami wiecie co robić. Usuńmy też z rynku auta, które mogliby kupić ci z mniej zasobnym portfelem, żeby przypadkiem nie staniały.
Nie jestem jakimś wielkim przeciwnikiem rządowego wsparcia dla gospodarki. Skoro państwo już zbiera składki od obywateli w trakcie wzrostu, to wskazane jest by zgromadzone pieniądze potem odpowiednio wykorzystało gdy nadchodzi recesja. Niemcy w przeciwieństwie do Polski środki faktycznie odkładali, zamiast się zadłużać, mają czym dysponować. Ja po prostu jestem przeciwny marnotrawstwu nazywanemu ekologią i przekazywaniu państwowych pieniędzy tym, którzy ich tak naprawdę nie potrzebują.