Savoir-vivre przy ładowarce, czyli darmowa stacja benzynowa
Czy wypada się ładować do 100%? Ile czasu można zajmować darmową ładowarkę? Czy w ogóle powinny istnieć darmowe ładowarki? Oto realne problemy polskich użytkowników samochodów elektrycznych.
Na początek wypada odpowiedzieć na ostatnie pytanie: wyobraźcie sobie stację benzynową, gdzie paliwo jest za darmo. Podjeżdżasz, tankujesz i odjeżdżasz. Dość szokujące i w sumie wywołuje jakiś wewnętrzny sprzeciw. Może za pierwszym razem byłoby fajnie, ale już za drugim i trzecim wściekalibyście się na typów, którzy przyjeżdżają na tę stację i tankują autobus, a potem jeszcze 180 kanistrów. No tak nie można! Może stacja jest za darmo, ale trzeba zachować jakiś umiar!
Takie właśnie są darmowe ładowarki pod dyskontami
Niektóre dyskonty udostępniają darmowe stacje ładowania samochodów elektrycznych. Darmowe ładowarki znajdują się m.in. w Gdyni, Łodzi, Krakowie, Wrocławiu czy Zielonej Górze. Podjeżdżamy na zakupy, podłączamy się do ładowania, po zakończeniu zakupów odłączamy się i gotowe. Taki miły prezencik od sieci K lub L za korzystanie z ich dyskontu. No chyba, że jesteśmy rasowi i po prostu przyjeżdżamy naładować się za darmo, a zakupy mamy w najwyższym niepoważaniu. Wówczas możemy zdenerwować innych odbiorców. I taki przypadek miał właśnie miejsce wczoraj, a opisał go pan Michał.
Mocne słowa, panie Michale
Powstaje pytanie, czy owa ładowarka ma jakiś ogólnodostępny regulamin, a jeśli tak, to czy zabrania się on ładować ponad określony czas. Jeśli nie, to nie można mieć pretensji ani do pierwszego, ani do drugiego ładującego. Dodatkowo nie sądzę, żeby był jakiś określony limit czasowy na zakupy i jeśli ktoś chce przez godzinę wybierać odpowiednie jabłko przegrzebując skrzynkę w sklepie – może to zrobić, a jego samochód w tym czasie może się ładować. Jest to więc narzekanie na ludzi, którzy co do zasady nie robią nic złego, tylko korzystają z tego, co im udostępniono. Czy ładowanie się do 100 proc. to skandal? Nie wydaje mi się. Czy nieodłączanie się od ładowarki po dobiciu do 100 proc. to skandal? Częściowo, choć nie za wiele można na to poradzić. Ale oczekiwanie, że wszyscy będą skromni i uporządkowani, oraz że będą kierować się zasadą dobra ogólnego zamiast swojej własnej korzyści, można włożyć między bajki mniej więcej w wieku 10 lat.
Co zrobić z takimi „elektrycznymi Januszami”?
Najprościej jest trzymać się z daleka od darmowych ładowarek. Pominę już, że trudno mi znaleźć coś godnego skrytykowania w zachowaniu opisywanych osób, ale jest jeden bardzo prosty sposób – elektrojanusze go nienawidzą – żeby nie musieć ścierać się z osobami, które przyszły wyrwać sobie coś darmowego. Przeważnie oni są w tym lepsi niż my. Stosuję go z powodzeniem: po prostu wybieram wersję płatną. Nieważne, czy chodzi o ładowarkę czy np. o parkowanie. Wolę zapłacić niż przepychać się po darmowe miejsce, i mieć to miejsce czekające na mnie za ładnym, podświetlonym szlabanikiem. To samo jest z ładowarką. Jazda samochodem kosztuje, więc chętnie zapłacę za dobrą ładowarkę w sensownym miejscu. Jestem już za stary, żeby boksować się z elektrojanuszami. A darmowe ładowarki pod dyskontami powinny zniknąć, żeby nie uczyć społeczeństwa, że stale może dostawać coś gratis.