REKLAMA

Trudne sprawy. BMW skarży się, że właściciele M5 nie chcą ich należycie upalać

Drodzy właściciele BMW M5, jest sprawa. Monachijski producent rozkłada ręce, bo prawie nikt z was nie zabiera swojej bawarskiej rakiety na tor. Co jest z wami? Gdzie jest problem?

Trudne sprawy. BMW skarży się, że właściciele M5 nie chcą ich należycie upalać
REKLAMA

Rumuński portal Autocritica rozmawiał z Danielą Schmid, product managerem odpowiedzialnym w BMW za model M5. Pani Daniela powiedziała, że firma jest świadoma tego, że tylko niewielki odsetek posiadaczy superszybkiego M5 zabiera swój samochód na tor, choćby nawet i jeden raz. Prawdę mówiąc, to prawie nikt tego nie robi - dodała Schmid. To bardzo trudne sprawy są.

REKLAMA

Sprawa z BMW M5 nie jest prosta

Przedstawicielka BMW powiedziała w wywiadzie dla rumuńskiego portalu, jak prezentuje się demografia klientów na BMW M5 w Europie. Nie ma tutaj niespodzianek - większość nabywców to mężczyźni w średnim wieku. Zwykle są to ludzie, którzy wcześniej mieli do czynienia z innymi modelami ze sportowej gamy, np. z BMW M2 lub BMW M4. Ci ludzie zakładają rodziny, robią kariery i zastępują mniejsze modele bardziej dojrzałym i jeszcze mocniejszym produktem. Odrobinę inaczej jest w Azji, bo tam podobno młodzi ludzie mają forsę, podróżują i jak napatrzą się na M-Powery we wakacje w Europie, to potem chcą mieć taki lifestyle w swoim kraju. Ale nawet oni ich nie upalają...

Więcej o BMW M5:

Bardzo szkoda, że nie chcecie zabierać na tory swoich BMW M5

Ja muszę przyznać, że się zupełnie nie zgadzam z tymi danymi. BMW najwyraźniej nie rozumie, że dla kierowcy M5 każda droga to jest tor. Każda prosta jest dobra, żeby wcisnąć gaz do dechy, a każdy zakręt wystarczająco atrakcyjny, żeby puścić na nim odrobinę dymu spod kół. Wizyta na torze wymagałaby walki z innymi entuzjastami w mocnych samochodach, a to przecież nie o to chodzi. O wiele przyjemniej jest akcentować swoją dominację na drogach publicznych.

Danielą Schmid powiedziała, że BMW analizowało te dane i choć wnioski są oczywiste, to i tak będzie budować potwory, które potrafią prężyć muskuły na zamkniętych pętlach torów. Bo taka jest filozofia za pojazdami z logo M - to mają być auta jednocześnie dobre na ulicach oraz na torach. Czy to ma sens?

Miałem kiedyś okazję pojeździć po torze BMW M5 i nie tylko

REKLAMA

To był dzień zorganizowany przez BMW i do dyspozycji były modele M2, M4 oraz właśnie M5 (mowa o pojazdach poprzednich generacji). Pamiętam, że najmniejsze M2 było ostrym jak brzytwa, bezpośrednim narzędziem torowym potrafiącym dawać mnóstwo frajdy z jazdy. M4 było dojrzalsze, ale nadal angażujące. Przesiadanie się miedzy M2 oraz M4 nie powodowało szoku - oba samochody miały wiele cech wspólnych. Za to M5 było zupełnie inne. Cholernie szybkie, wręcz absurdalnie mocne, ale duże, wyraźnie cięższe i w porównaniu do mniejszych braci niechętne do zwiewnego tańca w asfaltowych wirażach. Przypominam, że mówię o wycofanym z produkcji modelu F90. Następca jest od niego jeszcze mocniejszy, ale o ponad pół tony cięższy.

Podsumowując, to ja się tym kierowcom M-piątek zupełnie nie dziwię. No bo tak naprawdę BMW M5 nie jest samochodem torowym, tak samo jak BMW X5 nie jest autem terenowym. Co nie znaczy, że nie radzą sobie w różnych warunkach.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA