Bitwa złomów: Mercedes W140, który ma wszystko kontra Fiat 125p, który nie ma nic
A i tak ten drugi sprzeda się szybciej. Zapraszam na zamorską bitwę złomów, w której ostateczne bogactwo zmierzy się z piszczącą biedą: oto Mercedes W140 „BAD TASTE” kontra Fiat 125p pickup „CZEKAM NA POLAKA”.
Właściwie w jednym momencie trafiłem na dwa ogłoszenia, które są tak różne jak Złomnik i Motobieda, chociaż w sumie pod wieloma względami podobne. Są to bowiem pojazdy niespecjalnie komukolwiek potrzebne, które czekają na tego jednego, szczególnego świra – na osobę, która powie „tak, to jest to czego chcę w życiu, bo wszystko inne już mam”. Takie trochę przejedzenie się dobrobytem. Wprowadźmy zawodników:
Lewy narożnik: Mercedes klasy SBPWZG
Super Barokowy Przepych W Złym Guście, tak nazwałem tę klasę samochodu. Oto standardowy Mercedes S W140 z silnikiem 3.2 został przerobiony tak, aby mieć absolutnie wszystko. Jest to mój ulubiony rodzaj luksusu, który polega na tym, że jakąś rzecz o dość standardowym wyglądzie i zastosowaniu utykasz złotem i diamentami, co jednak w żaden sposób nie podnosi funkcjonalności tej rzeczy. Czy luksusowa jest szczotka do zębów z cyrkoniami? Czy ludzie prestiżu używają do jedzenia złotego widelca z diamencikiem? Być może, ale to już nie jest luksus, tylko ostentacja, w dodatku bezsensowna. Bywa nawet zabawna, jeśli 24-karatowym złotem obłożysz coś, co nigdy tego złota nie potrzebowało. Czy obudowy lusterek w W140 wykonane z dość przeciętnego plastiku staną się lepsze, jeśli je ozłocisz? Wątpię, ale ktoś tak pomyślał.
Złota jest tu dużo, podobnie jak czerwieni i dość brutalnych zestawień kolorystyczych, nasuwających skojarzenia z branżą filmów dla dorosłych z lat 90. Wyobrażam sobie jakiegoś producenta filmowego w tym aucie, szampan lejący się strumieniami, panie do towarzystwa, a później alkoholizm, narkotyki, milionowe długi i samobójstwo. Są nawet dywaniki ze sztucznego tygrysa oraz złota dźwignia skrzyni automatycznej. „Niewypowiedziane tysiące poszły na budowę tego auta”, pisze sprzedający, co zawsze znaczy „pogodziłem się już ze stratą, zabierzcie to ode mnie”. Tak się składa, że mam akurat znajomego w Bostonie – może sprzedający zamieniłby się na moje W140, które jest całkowitą antytezą luksusu, czyli po prostu ogromnym samochodem bez wypasu. Obawiam się, że to on by zyskał na tej zamianie.
Czytaj również:
Prawy narożnik: angielski Fiat 125p pickup
Raczej nigdzie na świecie poza Polską (i Chicago, ale to część Polski) nie odczuwa się sentymentu do produktów FSO. Ich ceny są, a raczej były groszowe. Teraz już wzrosły, bo Polacy zaczęli je skupować do Polski w ramach nostalgii. Dlatego stawiam, że angielski sprzedający, do którego należy Fiat 125p pickup z kierownicą po prawej stronie za 1750 funtów, tyle właśnie dostanie – przy dzisiejszym kursie jest to 9260 zł.
Ktoś powie, że to szaleństwo, aby płacić 10 tys. zł + koszt transportu za truchło Polskiego Fiata, a ja powiem – zdziwicie się, już wkrótce ten wóz wypłynie na polskich ogłoszeniach za 29 900 zł. Po pierwsze, takich już nie ma, po drugie – ten jest wyjątkowy, bo ma kierownicę po prawej stronie. Po trzecie „po renowacji będzie wart 3 razy tyle” (to kolejny z lubianych przeze mnie tekstów). A tak na serio, to nie zdziwiłbym się, gdyby ten wóz był ostatecznie wart więcej od tego pozłacanego Mercedesa.
Też nie wierzyłem w istnienie mitycznych kolekcjonerów polskiego szmelcu, ale po paru transakcjach które widziałem, już wierzę. Patrząc też na to, jakie złomy z FSO potrafią sprowadzić do Polski handlarze nawet z bardzo dalekich krajów, stawiam dwie gwinee na to, że ten Fiat wkrótce przekroczy naszą granicę. A wtedy cyk, kara za zwożenie odpadów do Polski.
Czytaj również: