Mercedes klasy S W140 w wersji dostawczej oferowany w Szwecji. Nie widzę wad
Mercedes klasy S W140 jako van? Gdy stawką jest ominięcie horrendalnego podatku, nie ma rzeczy niemożliwych.
Z uwagi na przepisy faworyzujące samochody dostawcze, tzn. zwalniające je z ogromnej akcyzy, widziałem wiele aut osobowych przerobionych na dostawczaki w krajach skandynawskich. W Danii, rękami firmy Sæby Karosseriværksted z Frederikshavn, budowano model W124 w odmianie pick-up. Powstało ponoć aż 125 sztuk. Tu trzeba jednak zauważyć, że te pick-upy z Danii to były postarane na znacznie więcej niż 20 procent. Oni naprawdę musieli je ciąć, wyciągać tylne kanapy, wstawiać inną szybę, budować burty paki i potem to wszystko lakierować. I to nie tylko wobec Mercedesów, bo Duńczycy płacili też np. za przeróbkę Porsche na dostawczaki. W przypadku Cayenne to oczywiste, wystarczy wyrzucić kanapy i zalepić szyby, ale zrobiono też co najmniej jedną konwersję modelu 928.
Postarane, prawda?
To teraz dla kontrastu coś z zupełnie innej beczki, bo ze Szwecji
I cóż że ze Szwecji? To nie ma znaczenia. Taka była chyba dewiza kogoś, kto zbudował – w celu uniknięcia podatku od aut osobowych – auto dostawcze na bazie Mercedesa klasy S W140. To nie ma znaczenia, że ten projekt nie ma sensu. Bez znaczenia jest poziom postarania. Ważne, żeby w kwitach się zgadzało, że to samochód dostawczy, czyli lastbil. Egzemplarz ten został zaimportowany z Niemiec do Szwecji w roku 1999, gdzie jego nabywca postanowił, że w sumie można dać kratkę za przednimi fotelami i płacić tylko 4500 koron podatku na rok (to mało jak na Szwecję). Wyjmowanie tylnej kanapy to zbyteczny wydatek i wysiłek, można unieść siedzisko i dokręcić kratkę do podłogi. Fik cyk pach, gotowe. Poziom postarania: 2 procent. Poziom sensu: 0 procent. Oszczędności: znaczące.
To ciekawy koncept, że luksusowa limuzyna przestaje być luksusowa, jeśli ma dwa miejsca
Prawo jest prawo, nawet jak jest zupełnie durne. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, że po postawieniu siedziska tylnej kanapy do pionu Mercedes klasy S stał się autem równoważnym Vito, a jednak przepisy szwedzkie tak go traktują. Wszyscy wiedzą, że to nie ma żadnego sensu, a jednak wszyscy się godzą na ten stan rzeczy, uznając że to może i śmieszne, ale jeśli coś jest głupie i działa, to znaczy że nie jest głupie. Znaczy na bardzo upartego to można by tam w sumie usiąść, jednak to byłoby niewygodne i nielegalne, ponieważ nie wolno siedzieć na tylnej kanapie luksusowej limuzyny, która oszukuje system podatkowy. Na tym polega odpowiedzialność.
Obecnie Mercedes klasy S W140 w wersji van jest na licytacji
Sprzedający zapewnia, że wystarczy wyjąć kratkę i pojechać na badanie techniczne, żeby przywrócić temu samochodowi pięciomiejscowość. Wtedy jednak stanie się autem osobowym ze wszelkimi tego konsekwencjami, a w szczególności dotyczącymi podatku drogowego. Przy okazji też będzie po prostu starym, wstrętnym dieslem bez DPF, którego nikt już w Europie nie chce, a w Polsce będzie mógł sobie co najwyżej jeździć po wsi, po tym jak wszystkie miasta wprowadzą strefy czystego transportu. Które wcale nie są w Europie tak powszechne jak się sądzi, ale to temat na inny wpis. W każdym razie doceniam ten poziom niepostarania w celu oszczędzania, przez moment myślałem że to nie Szwedzi tylko Holendrzy zrobili tę przeróbkę.
Chwilowo cena to 29 800 zł, jednak do 2 lutego może wzrosnąć. Być może jakaś polska ekipa remontowa zainteresuje się tym niecodziennym vanem marki Mercedes. Po usunięciu kanapy i ściany grodziowej bagażnika można by do niego nawet włożyć jakąś małą drabinę.
Czytaj dalej: