REKLAMA

Pracodawcy rozwiążą problem kierowców jeżdżących mimo zakazu. Świeże, nie znałem

Z zainteresowaniem obejrzałem konferencję Ministra Cyfryzacji, Krzysztofa Gawkowskiego o zautomatyzowaniu sprawdzania uprawnień do kierowania pojazdami. Jestem pełen podziwu, jak cudzymi rękami rozwiązał tylko część problemu.

Pracodawcy rozwiążą problem kierowców jeżdżących mimo zakazu. Świeże, nie znałem
REKLAMA

Zginął 14-latek, potrącony na pasach przez kierowcę bez uprawnień. Od lat wiadomo, że jeżdżenie bez uprawnień, nawet z kilkoma aktywnymi sądowymi zakazami, to nasz sport narodowy. Uprawiają go sądy, orzekając kolejne nieskuteczne zakazy, i uprawiają kierowcy, którzy sobie nic z tego nie robią.

REKLAMA

Na zmianę przepisów jeszcze poczekamy

Mam nadzieję, że Robert Opas z Komendy Głównej Policji się pomylił i że co roku policja nie zatrzymuje 15 tys. kierowców z zatrzymanymi uprawnieniami do prowadzenia pojazdów. Oznaczałoby to, że dziennie zatrzymuje się średnio 41 kierowców z zakazem, a tu już jest lekko przerażające.

Wypadałoby w końcu zmienić przepisy tak, by ograniczyć możliwość robienia sobie żartów z wymiaru sprawiedliwości. Na to mamy czekać jeszcze z pół roku, tak zapowiedział wiceminister sprawiedliwości. Za to minister cyfryzacji postanowił rozwiązać tylko kawałek problemu.

Automatyczne sprawdzanie uprawnień do kierowania pojazdami

Minister zapowiedział możliwość automatycznego sprawdzania aktualności uprawnień. Według niego cały proces sprawdzania danych dotyczących uprawnień będzie zautomatyzowany i dostępny w sposób łatwy i czytelny. Przedsiębiorca będzie mógł codziennie sprawdzić, czy jego pracownik ma uprawnienia do korzystania z pojazdów i wykonywania swojej pracy.

O ile przedsiębiorca ma taką potrzebę i możliwości, by wdrożyć u siebie taką usługę, to się ucieszy. Tylko w jaki sposób ma to rozwiązać problem z jeżdżącymi mimo zakazu kierowcami? Możliwość automatyzacji rozwiązuje co najwyżej niewielką część problemu.

Pracodawca w roli policji

Nie wiem, jak to powiedzieć ministrowi, ale przedsiębiorcy nie powinni codziennie sprawdzać, czy ich kierowcy mają uprawnienia i wyręczać organy państwa w pełnieniu ich podstawowych funkcji. Tak po prostu.

Firma już o poranku — to słowa ministra — mogłaby sprawdzać, czy kierowcy, którzy wyjeżdżają, mają uprawnienia. Branża transportowa może się ucieszy, branże, w których po prostu jeździ się samochodami, dziwnie się popatrzą. A problem kierowców lekceważących zakazy dalej pozostanie nierozwiązany, bo minister odniósł się tylko do jeden aspektu ostatniej tragedii, kierowca, który zabił, przypadkiem świadczył usługi kurierskie.

Państwo ma w tej sprawie być mocne jak pięść — tak mówi minister. Skoda, że w tym chytrym planie nie ma prawie żadnej roli państwa, a jedynie przerzucenie odpowiedzialności na inne podmioty. Udostępnienie API i organizacja webinaru ma niewiele wspólnego z sądowymi zakazami.

Centralny Ośrodek Informatyki, na polecenie Ministra Cyfryzacji, jeszcze w styczniu udostępni również usługę API, z którą  będą mogli integrować się przedsiębiorcy zatrudniający kierowców, a także firmy pośredniczące przy przewozie osób.

Minister wprost mówi, że to prezes firmy będzie musiał zareagować na alert, który wyskoczy mu w systemie i nie wypuści wtedy kierowcy "na miasto", choćby mu go brakowało do obsadzenia samochodów. Jakże proste i dotyczące tylko niewielkiej liczby przypadków.

Państwo nie ma problemu z kontrolą pracowników przez ich pracodawców

Minister uprzejmie raczył spłycić cały problem. Państwo nie ma problemu z kierowcami świadczącymi stosunek pracy bez wymaganych uprawnień. To się zdarza, ale to nie jest sedno problemu. Państwo ma problem z orzeczeniami sądowymi, które wynaturzają ten środek zapobiegawczy, nakładając kolejne zakazy jazdy, które są ignorowane przez patologicznych kierowców. Ma także problem z egzekwowaniem tych zakazów, bo nawet z 15 tys. zatrzymań rocznie nic nie wynika, najwyżej kolejne zatrzymania.

REKLAMA

O ile mi wiadomo, żaden z głośnych medialnych przypadków nie dotyczył pracownika, który naćpany lub pijany w godzinach pracy kogoś zabił służbowym samochodem. Nawet ostatni przypadek nie do końca wypełnia te warunki. Nie trzeba nawet wnikać w to, że rozwiązanie zaprezentowane przez ministra to opcja, a nie obowiązek pracodawców. Ani w to, że w branży kurierskiej akurat nie mamy do czynienia z pracownikami etatowymi. Ta automatyzacja, a raczej jej możliwość, żadnej mocnej pięści nie tworzy i stosunkowo niewiele rozwiązuje.

Traf ministra, że ten drogowy zabójca akurat byłem kurierem. Można było rozwiązać kawałek problemu, nie dotykając jego sedna. Może część kierowców uda się w ten zaproponowany sposób wyeliminować, ale firmy, które faktycznie były zainteresowane cyklicznym sprawdzaniem stanu uprawnień, mogły już to robić. Teraz przyda się to tylko tym, z dużą liczbą zawodowych kierowców, którym ręcznie klikanie sprawiało kłopot. Ilu z tych 15 tys. kierowców zatrzymywanych rocznie łączył stosunek pracy z dużą firmą i zawodowo zajmowali się transportem? Tego raczej się nie dowiemy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA