1 listopada to dzień, w którym popyt na miejsca do parkowania wokół cmentarzy gwałtownie przewyższa podaż. Powoduje to powstawanie wielu interesujących sytuacji. Zapraszam na miks „na grobie jeszcze zaparkuj”.
Co by się stało, gdyby parkingi zniknęły, jak życzy sobie aktyw? Wystarczy wyjść na spacer wokół dowolnego cmentarza w dniu Wszystkich Świętych i będziemy mieli wspaniałą symulację. Samochody zastawiają każdy skrawek wolnej przestrzeni, no chyba że jest płatny, to wtedy nie. Tradycyjnie już tego dnia objechałem lokalne cmentarze, żeby znaleźć jakieś przykłady „ciekawych sytuacji drogowych”. Wszystkie te zdjęcia zebrałem w ciągu ok. pół godziny jazdy rowerem, z niezbyt dużą prędkością.
Tu na przykład mamy wystawę niebieskich Audi. Z jakiegoś powodu ci kierowcy szczególnie nienawidzą skrawka trawnika na przystanku autobusowym przy al. Wilanowskiej. Policja kilka razy przejeżdża, nie reaguje. Widać tak można.
Ale przecież specjalnie na ten dzień odwrócono znak B-36 przy al. Wilanowskiej, żeby umożliwić kierowcom parkowanie na jezdni wzdłuż pasa ruchu. Oczywiście kierowcy Audi nie będą parkowali wspólnie z plebsem, oni mają parking premium.
A tu wspomniany odwrócony znak. Normalnie nie można tu stawać, ale dziś można.
Z tyłu za cmentarzem nikt nie odwrócił znaku, przez co kierowcy byli zmuszeni do zignorowania go. Dodam, że 100 m dalej jest wjazd na zorganizowany, chociaż płatny parking. Zwracam też uwagę, że kierowca Corolli jedzie wymuszając pierwszeństwo na nadjeżdżających z naprzeciwka, przez co muszą go oni omijać po chodniku. Pieszych nie stwierdzono. Heloł, kto chodzi piechotą w 2023 r.?
To jest dokładnie na wjeździe do tego płatnego parkingu. Kierowca Mazdy nie wytrzymał napięcia i musiał stanąć na trawniku. Co za ulga, jest za darmo, blisko do wejścia, a frajerom i trawnikom śmierć.
Kilka minut po tym jak dwa niebieskie Audi zajęły trawnik, dołączył do nich kierujący Subaru Tribecą. Nie było już trawnika do zajęcia (Subaru Travnica, hahaha), musiał więc zastawić chodnik. Co ciekawe, nie wysiadał z samochodu, siedział w środku - pewnie było mu zimno, a może się bał, że ktoś go zgłosi na straż miejską? Cóż za straszny pomysł, nigdy bym tego nie zrobił!
Przenieśmy się na cmentarz przy ul. św. Bonifacego. Tam samotny rycerz w Borze zaparkował tak, że o borze. Zwracam uwagę, że te czerwone kostki z wyrysowanymi pasami to jest droga rowerowa w ciągu pieszo-rowerowym, ten znak stojący tyłem do nas informuje właśnie o tym. Piesi więc muszą omijać auto idąc po drodze rowerowej.
Ci tutaj też dobrzy, ale mniej dobrzy. Trawnika jednak nie oszczędzili.
Po drugiej stronie cmentarza też ciekawie. Chodnik ten jest traktowany jako parking, a najlepiej jak ktoś chce objechać inne auta już tam stojące, żeby zająć miejsce między nimi i musi jechać wzdłuż po chodniku na wprost nadchodzącym w stronę cmentarza pieszym. Mówię wam, paradne, boki zrywać.
Tymczasem od strony św. Bonifacego Bora dalej cieszy pieszych, zwłaszcza tych z wózkami i na wózkach. Można powiedzieć, że to niezły wózek, szkoda by go było tak stawiać w ciągu normalnych miejsc parkingowych.
Fatalny marketing! Czemu napisali od razu cenę? Cena na priv!
Na płatnym parkingu miejsc nie brakuje. Pan stróżujący poinformował mnie, że robienie zdjęć prywatnych parkingów jest „według polskiego prawa nielegalne”. Możliwe, że nie słyszał o istnieniu Google Street View.
Po co wjeżdżać na płatny parking, skoro można rozjechać trawnik przy wjeździe? - pyta nie bez racji użytkownik firmowego Renault Zoe. A może wyślę to samo pytanie do firmy, którą ten elektryczny hatchback reklamuje?
I ostatnie już zdjęcie spod cmentarza od strony ul. Powsińskiej. Na pewno chcielibyście wiedzieć, jak na środkowe miejsce wjechał kierujący Oplem Zafirą i jak je opuści? Otóż odpowiedź zawiera w sobie sugestię, że nadmierna ciekawość może prowadzić do upodobnienia się do popularnego zwierzątka domowego.
Ostatecznie można po prostu zatrzymać się na jezdni przed samym wejściem do cmentarza, zapalić awaryjne, zapalić znicz, a potem jeszcze przed odjazdem zapalić szluga.
Za rok wszystkie czynności powtarzamy.
O dziwo, tego dnia nikomu to nie przeszkadza. Choć ludzie nie mogą przejść z powodu zaparkowanych samochodów i muszą się odsuwać, gdy auta manewrują po chodniku, każdy po prostu przechodzi i nikt nie robi scen z tego powodu. To jedynie potwierdza, że wszystkie parkingi można zlikwidować, a potem wprowadzić przepis, że parkujemy tam, gdzie akurat znajdziemy wolne miejsce i cała sytuacja sama jakoś się ułoży. Zbyt skomplikowane, restrykcyjne przepisy tylko utrudniają normalne funkcjonowanie. W razie gdyby jakiś szalony aktywista miał pretensje, zawsze warto użyć argumentum ad primum listopadum: nie wie pan że w ten dzień można? Przecież wszyscy muszą jakoś przyjechać i zaparkować. Pan na cmentarz nigdy nie jeździ?
Ja wtedy odpowiadam: nie, poczekam aż mnie zawiozą.
Czytaj również: