REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Patrz w lusterka, 6-metrowe rowery dostawcze mogą być wszędzie

O ile mieszkasz w Brukseli. Jeśli nie, to na razie nie masz się czym przejmować. Chyba.

23.06.2021
11:18
Patrz w lusterka, 6-metrowe rowery dostawcze mogą być wszędzie
REKLAMA
REKLAMA

To właśnie na ulice Brukseli już niedługo wyjdzie bowiem 10 egzemplarzy czegoś, co wygląda tak:

rower cargo
Rower cargo w wersji XXXXL wykorzystywany przez firmę Ziegler.

Czyli rower cargo w wersji ekstremalnej, zbudowany chyba w odpowiedzi na komentarze „no tak, rower jest fajny, ale spróbuj nim przewieźć lodówkę”. Ewentualnie „przecież nie da się zrobić rowerem zakupów dla czteroosobowej rodziny”.

Długość? 6 metrów, z czego 3,6 m długości ma sama paka. Ładowność? 500 kg, więc w sumie do środka zmieściłoby się nawet kilka lodówek. Całość jest prawdopodobnie wspomagana elektrycznie - niestety nie ma na ten temat nic w komunikacie prasowym, ale mało prawdopodobne, żeby kierowcy miesieli własnymi nogami napędzać taki zestaw.

Niestety nie wiadomo też, z jaką maksymalną prędkością będzie mógł się poruszać zapakowany po dach taki rower dostawczy.

I co to dowiezie?

Może właśnie lodówki, nie wiadomo. Według Zieglera, czyli firmy zajmującej się dostawami, która włącza do swojej floty tych 10 pojazdów, giga-rowery cargo będą wozić m.in. jedzenie, alkohol, ubrania, dobra przemysłowe, paczki i co tam się jeszcze zmieści.

Sieć dystrybucji ma wyglądać z kolei tak, że samochody dostawcze będą dowozić towar do specjalnych punktów ulokowanych w okolicach centrum miasta, a rowery będą te paczki odbierać i rozwozić już do miejsc docelowych - szczególnie do tych, gdzie wprowadzone są ograniczenia związane z ruchem samochodowym.

Planuje się, że w ciągu 2 godzin każdy z rowerów ma dostarczyć przesyłki do maksymalnie 25 lokalizacji. Czyli na obsłużenie każdej i dotarcie do kolejnej będzie miał w sumie niecałe 5 minut. No nie wiem...

A po co to komu?

Ziegler podaje trzy główne argumenty. Po pierwsze - mniejsze zużycie dróg, co jak najbardziej ma sens. Nawet wspomagany pakietem akumulatorów i silnikiem elektrycznym rower będzie raczej lżejszy niż samochód - nie tylko dostawczy, ale i osobowy. Przyznaję punkt.

Po drugie - ma być oczywiście zeroemisyjnie. Tutaj trzeba oczywiście dostawić kilka gwiazdek, w rodzaju chodzi o emisję lokalną nie uwzględnia się ścieranych opon i unoszonych wtórnie drobin, ale niech będzie - dam 0,7 punkta.

Po trzecie - mają spowodować, że nie będzie korków (dosłowny cytat: No traffic jams). I tutaj już rozkładam bezradnie ręce, bo o ile zwykły rower zastępujący zwykły samochód jest w stanie - chociażby teoretycznie - zmniejszyć korek, tak nie mam bladego pojęcia, jak korki mają być zlikwidowane przez takiego 6-metrowego potwora. Ani to po ścieżce rowerowej nie pojedzie, ani po zaparkowaniu nie będzie zajmować mniej miejsca niż samochód, ani nie przeciśnie się między samochodami w korku.

A tak już bez marketingowych podpunktów...

To po prostu takie coś wjedzie tam, gdzie nie wjedzie samochód dostawczy, bo mu tego zabroniono - i Ziegler najwyraźniej chce być gotowy na kolejne zakazy, więc stworzy sobie monstrualny rower cargo i będzie nim jeździł tam, gdzie inaczej nie wolno.

REKLAMA

Inna sprawa, że - wbrew pewnie pierwszym 10 komentarzom pod losowym tekstem o rowerach jako rozwiązaniu dostawczym - traktowanie roweru jako sposobu na dostawę ostatniej mili niekoniecznie jest lewacką fanaberią. Nie żebym się jakoś specjalnie znał na logistyce (a może to nawet spedycja albo w ogóle coś innego), ale czasem burgera przywozi mi dostawca na rowerze. A z tego by wynikało - w końcu nie ma w mojej okolicy żadnych lewackich zakazów - że tak jest najwyraźniej dla operatora usługi albo taniej, albo łatwiej, albo szybciej, albo jedno, drugie i trzecie jednocześnie. Co by z kolei oznaczało, że nie chodzi o ekologię, tylko o pieniądze - może z domieszką ładnego PR-u.

A jeśli tak, to pewnie takich rowero-dostawczaków zobaczymy za jakiś czas więcej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA